• Dziś /1°
  • Jutro /-1°
Wiadomości

Niech połączą nas tory, czyli kolejowy "Dziki Zachód"

16 grudnia 2020, 16:43, rt
W ponure zimowe wieczory często wracam wyobraźnią do epoki świetności dawnej Kolei Wschodniej, która przebiegała przez Gorzów. Widzę tętniący życiem Landsberski dworzec, słyszę syk pary wydobywający się z majestatycznych parowozów, czuję atmosferę tamtej epoki. A dziś?

Na pytanie znajomych, jak dojechać koleją do Gorzowa, czuje zażenowanie. Miasto wojewódzkie, a kolejowa cywilizacja kończy się w małym Krzyżu. Dalej zaczyna się Dziki Zachód i kolejowa „droga krzyżowa". Osobom z innych regionów Polski trudno zrozumieć, że ponad 100 tys. miasto w praktyce skazane jest na kolejowy niebyt.  Złorzecząc komuś, można by z powodzeniem użyć sformułowania: "Abyś do Gorzowa pociągiem jechał".

Przyczyna tego stanu rzeczy jest złożona. Brak elektryfikacji oraz oddalenie od głównych szlaków kolejowych. Wraz z końcem świetności dawnego Ostbahn'u (Kolej Wschodnia), mimo powojennego rozwoju miasta, linia 203 straciła na znaczeniu. Przez nasze miasto nie mkną, jak dawniej, lśniące ekspresy pomiędzy Berlinem a Królewcem, transport towarowy przejęły samochody, a lokalne linie na wielu odcinkach porastają krzaki.

Dodatkowo, ze względu na konieczność zmiany trakcji z elektrycznej na spalinową i braki taborowe, problematyczne jest przedłużenie obiegu dalekobieżnych pociągów do Gorzowa. Uwarunkowania techniczno-geograficzne nie ułatwiają nam życia. 

Na początku lat 90. prawie doczekaliśmy elektryfikacji odcinka Piła - Kostrzyn. Niestety, przed rozpoczęciem tej inwestycji, PKP pogrążyły się w stanie chronicznej agonii, której skutki odczuwamy do dziś. Na planach się zakończyło...

Mimo braku sieci trakcyjnej radziliśmy sobie nie najgorzej. Wielu z Was zapewne pamięta poranny ekspres "Lubuszanin" do Warszawy, który w Zbąszynku łączony był ze składem wyjeżdżającym z Zielonej Góry. W najlepszym okresie, na trasie Gorzów - Warszawa funkcjonował także pociąg nocny oraz wagony bezpośredniej komunikacji, dołączane w Krzyżu do popołudniowego ekspresu "Portowiec".  Pamiętam także pociąg pośpieszny, który łączył nas z Wrocławiem i Katowicami. 

Zastanawiające, że pociągi te jeździły praktycznie przy pełnym obłożeniu. Argument PKP IC, iż Gorzów nie jest w stanie wygenerować odpowiednio dużego potoku podróżnych, uważam za nietrafiony. Ludzie nie korzystają z kolei, ponieważ miasto pozbawione jest dogodnych dalekobieżnych połączeń kolejowych. Lokalne szynobusy, choć z roku na rok coraz bardziej komfortowe, to nie wszystko. Samochód stał się dla wielu wyborem z konieczności.

 Jeśli mamy rozwijać się jako subregion, my gorzowianie potrzebujemy kolejowego okna na świat jak ryba wody, choć zdaję sobie sprawę, że Gorzów ze względu na położenie raczej nie stanie się strategiczną stacją węzłową. 

Pocieszające jest jedynie to, że w przynajmniej w obszarze połączeń regionalnych z roku na rok jest coraz lepiej.  Pojawiają się coraz większe szynobusy, przybywa kursów w lokalnych relacjach. Gdyby zwiększyć liczbę połączeń z Poznaniem i Berlinem, byłoby prawie idealnie.

Niestety, połączenia dalekobieżne obsługiwane przez spółkę PKP IC to dalej stan zapaści. Podczas gdy zielonogórzanie mają do dyspozycji 30 połączeń dalekobieżnych, do Gorzowa docierają zaledwie cztery (mikro) składy prowadzone (mikro) lokomotywkami - w kolejowym slangu nazywanymi "kioskami". Wierzę, że w zasięgu naszych możliwości są więcej niż cztery połączenia dalekobieżne, mimo iż zdaję sobie sprawę, że PKP IC jest trudnym partnerem do rozmów. Apel do naszych samorządowców i parlamentarzystów: Mieszkańcy liczą, że działając razem ponad partyjnymi podziałami, jesteście w stanie przekonać spółkę PKP IC do nowych połączeń.  Akceptowalnym rozwiązaniem są także wagony bezpośredniej komunikacji, jeśli uruchomienie pociągu nie jest uzasadnione ekonomicznie. Szybkie  połączenia z Warszawą, Krakowem, Wrocławiem i Gdynią to niezbędne minimum. Wzmacniając lokalnie flotę lokomotyw spalinowych, chociażby o lokomotywy SU160 Gama, które zabrano z Gorzowa na "ścianę wschodnią", można by uruchamiać więcej (wspólnych z Zieloną Górą lub Szczecinem) połączeń dalekobieżnych.

Rozmawiajmy, argumentujmy, przekonujmy, iż rozwiązania przez nas proponowane mają sens. Tu ponownie apel do polityków: Odkładając na bok "to, co dzieli", jako jedna gorzowska drużyna, osiągniecie więcej. Uczmy się, chociażby od sąsiadów z południa, którzy wspólnymi siłami rozwijają miasto. Wierzę, iż kolejowe średniowiecze w naszym mieście dobiegnie końca...


Podziel się

Komentarze


Zobacz także

Imprezy


Pozostałe wiadomości