To pytanie nie bierze się znikąd. Gorzów od lat zmaga się z problemem niskich wynagrodzeń, a doświadczenia z poprzednich inwestycji nauczyły mieszkańców ostrożności wobec wielkich zapowiedzi.
Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego, średnie wynagrodzenie brutto w Gorzowie w lipcu 2025 roku wynosiło około 7,4 tys. zł. To plasuje miasto w dolnej części zestawienia miast wojewódzkich.
Dla porównania w Krakowie, Warszawie czy Gdańsku średnie płace przekraczały 10 tys. zł brutto, a nawet miasta spoza ścisłej czołówki, takie jak Kielce czy Białystok, wyraźnie wyprzedzały Gorzów. Statystyka nie pozostawia złudzeń: problem niskich zarobków jest faktem, a nie publicystyczną tezą.
W jednej z publicznych wypowiedzi prezydent Jacek Wójcicki mówił wprost, że część załogi fabryki będzie koreańska, bo to właśnie tam znajduje się know-how i doświadczenie w prowadzeniu tego typu produkcji. To zdanie, które w oficjalnych komunikatach ma uspokajać, dla wielu mieszkańców stało się sygnałem ostrzegawczym.
W komentarzach pod artykułami i w rozmowach z redakcją pojawia się wątpliwość: jeśli kluczowe stanowiska, technologia i zarządzanie będą w rękach zagranicznych specjalistów, to jaka rola przypadnie lokalnym pracownikom? Czy będą to dobrze opłacane miejsca pracy, czy raczej stanowiska pomocnicze, produkcyjne, z pensją niewiele wyższą od średniej, która już dziś jest jedną z najniższych w kraju?
Gorzowski przedsiębiorca Jacek Bachalski zwraca uwagę, że duże inwestycje nie gwarantują automatycznie atrakcyjnego rynku pracy. Jego ironiczny komentarz o „wielkim dobrobycie w niedalekiej przyszłości” pokazuje dystans do narracji o przełomie. W innym miejscu dodaje gorzko, że region „potrzebuje inwestycji dla seniorów, żeby mieli robotę na trzy zmiany”, nawiązując do realiów sprzed dekad.
Podobnie pisze czytelnik Artur, który zauważa, że o charakterze zakładu nie zdecyduje jego nazwa ani strategiczne znaczenie, ale konkretne stawki. Wprost pyta, czy nie skończy się na „kolejnym kołchozie z pensją oscylującą wokół najniższej krajowej”.
To właśnie te głosy pokazują największy problem: brak zaufania, który narastał latami.
Nie wszyscy mieszkańcy patrzą na inwestycję sceptycznie. Część czytelników podkreśla, że Gorzów od dawna narzekał na brak przemysłu i zaawansowanych miejsc pracy, a teraz, gdy pojawia się realny projekt, znów dominuje krytyka. Padają argumenty, że to pierwsza od lat inwestycja, która może stworzyć stanowiska wymagające innych kompetencji niż handel czy proste usługi.
Nawet w tych bardziej optymistycznych komentarzach pojawia się jednak jedno zastrzeżenie: kluczowe będą szczegóły, a nie same deklaracje.
Władze miasta przekonują, że nie chodzi o prostą montownię, lecz o pełny proces produkcyjny i budowę zaplecza technologicznego. Problem w tym, że na dziś mieszkańcy nie znają odpowiedzi na najważniejsze pytania: jakie będą widełki płacowe, ile z „dobrze płatnych miejsc pracy” trafi faktycznie do gorzowian i jak szybko ta inwestycja przełoży się na statystyki wynagrodzeń.
Dane GUS pokazują punkt wyjścia, wypowiedzi władz – ambitne plany. Między jednym a drugim jest ryzyko, że Gorzów znów pozostanie miastem taniej pracy, tylko w nowocześniejszym opakowaniu.
Na razie to pytanie pozostaje otwarte. I właśnie od odpowiedzi na nie zależy, czy fabryka stanie się przełomem, czy kolejnym niespełnionym oczekiwaniem.
|
TRASA JUBILEUSZOWA (5-LECIE)
24 maja 2026
kup bilet |
|
Diamentowy koncert 60-lecia!
12 kwietnia 2026
kup bilet |
|
Kabaret Ani Mru-Mru w najnowszym programie "Mniej więcej"
19 kwietnia 2026
kup bilet |