Wiadomości

Gorzowski Matrix: choinka, barszczyk i świąteczny PR

18 października 2025, 18:56, Marcin Kluak
Gorzów to jednak dziwne miasto. Z każdej strony. Miliony złotych potrafią się tu spalić szybciej niż kiełbaski pod na nieistniejącym grillowisku nad brzegiem Warty, a po wszystkim zostaje tylko popiół i urzędowe zapewnienie, że „to dopiero początek”. Projekty, które nigdy nie wychodzą poza biurko, jeden klub sportowe karmiony publicznymi pieniędzmi jak tłuste gołębie na rynku, imprezy wpychane do Areny na siłę, żeby tylko wyszło w Excelu, że „miasto tętni życiem”.

Tętni. Ale głównie w rubryce „nikomu niepotrzebne wydatki”.

A już za chwilę święta. A więc i coroczna tradycja gorzowska: konferencja prasowa, z której dowiemy się, że jarmarku znów nie będzie, bo „za drogi”.
Za to choinka będzie — jedna. Pewnie ta sama, co w zeszłym roku, tylko z nowym łańcuchem z Castoramy. Kilka ozdób na latarniach, Mikołaj na Kwadracie (pasujący tam jak ulał, zwłaszcza po północy), może jakaś muzyczka z głośnika w kształcie renifera. I oczywiście – wielka „Wigilijna Opowieść” w Arenie, która kosztuje krocie, ale przynajmniej rodzice mogą zobaczyć swoje dzieci przez 20 minut w świetle reflektorów i z dumą powiedzieć: „Patrz, to nasz Kacperek, trzeci od końca w elfach”.

Nie oszukujmy się – ta impreza nie przyciąga tłumów. Zeszłoroczna nie przyciągnęła.
Dlaczego? Bo marketingowo leżymy jak ten renifer, który się przewraca na wietrze przy katedrze. Wystarczyło jedno logo Gorzowa w pakiecie reklamowym Grand Prix w TVN-ie i wszyscy uznali, że to wystarczy, by miasto stało się turystycznym hitem.

Tymczasem w Poznaniu — ledwie dwie godziny pociągiem (a właściwie pięcioma parami połączeń PKP Intercity, czyli najdroższym świątecznym prezentem, jaki dostaniemy od rządu) — już w październiku huczy o „Zimowej Krainie Pełnej Magii”.
Trzy jarmarki, tysiące lampek, festiwal rzeźby lodowej, iluminacje, muzyka, zapach pierników i wina grzanego. Tam naprawdę pachnie świętami, nie tylko spoconymi czapkami Mikołajów.

A u nas?
U nas święta będą miały zapach kurzu z Areny i barszczyku z proszku w plastikowym kubku. Ale za to będzie konferencja, na której prezydent z powagą powie, że „będzie wyjątkowo”, a dyrektor z MCeKu doda, że „to dopiero początek nowej tradycji”.
Jakiej? Pewnie tej, w której Gorzów udaje, że coś robi, a mieszkańcy udają, że w to wierzą.

I żeby było jasne – nikt nie wymaga drugiego Poznania.
Tylko może warto, żeby ktoś w tym mieście w końcu pomyślał, jak przyciągnąć ludzi, a nie tylko, jak przyciąć budżet.
Bo na razie wygląda to tak, że więcej życia widać w kolejce po grzane wino na Starym Rynku w Poznaniu niż w całym gorzowskim „magiczno-opłatkowym” grudniu.

Więc jeśli chcecie poczuć magię świąt, wsiądźcie do jednego z tych pięciu pociągów do Poznania. Bo tam czekają choinki, światełka, zapach piernika i kawałek normalności.

A w Gorzowie magia kończy się tam, gdzie zaczyna faktura.


Podziel się

Komentarze

Elvis
Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Zobacz także

Imprezy


Pozostałe wiadomości