• Dziś 19°/7°
  • Jutro 14°/5°
  • Jakość powietrza (CAQI): 38
Wiadomości

Zegar tyka, a w kasach pustki. Kto uratuje żużel i siatkówkę w Gorzowie?

22 października 2024, 09:43, Marcin Kluwak
W poniedziałek w Warszawie odbyło się spotkanie władz Ekstraligi Żużlowej z prezydentem miasta Jackiem Wójcickim oraz senatorem Władysławem Komarnickim, honorowym prezesem Stali Gorzów. Chociaż nikt nie zdradza szczegółów, jasne jest, że klub ma czas do końca października na uregulowanie zaległości wobec zawodników. Zegar tyka, a kasa świeci pustkami.

Portal sportowefakty.wp.pl informuje o dość nietypowym spotkaniu, dotyczącym przyszłości Stali, jednak bez obecności przedstawiciela gorzowskiego klubu. Trochę dziwne, ale może taka była strategia? Prezydent Gorzowa, Jacek Wójcicki, wyjaśnił: „Chcieliśmy wiedzieć, jakie są możliwości w tej trudnej sytuacji i jakie ustępstwa może zrobić Ekstraliga oraz PZM. Czy możemy liczyć na licencję nadzorowaną i czy władze pozwolą klubowi rozłożyć zobowiązania w czasie? Na razie nie mogę mówić o wnioskach”.

Stal Gorzów ma zaledwie 10 dni na spłatę zaległości (do końca października 2024), zgodnie z regulaminem, który mówi jasno: do 31 października wszystkie rozliczenia z zawodnikami muszą być na czysto. Klub miał otrzymać około 2,2 miliona złotych z praw telewizyjnych, ale nadal brakuje od 2 do 3 milionów, a tu już nie ma miejsca na zwłokę. Czy uda się wywalczyć licencję nadzorowaną? Na razie nie wiadomo, ale wszystko wskazuje na to, że długi Stali są naprawdę spore.

Zmiany na szczycie władzy

Wśród sponsorów i władz miasta coraz głośniej mówi się o konieczności zmiany prezesa. Obecny prezes KS Stal, Waldemar Sadowski, stracił zaufanie kluczowych partnerów – od miasta, przez sponsorów, po środowisko sportowe. Sam broni się, tłumacząc, że problemy finansowe klubu narastały jeszcze za poprzedniego prezesa. Twierdzi, że długi wynikają z inwestycji w stadion należący do miasta – kredyty na loże, rozbudowę parku maszyn, odwodnienie liniowe. Przekonuje też, że miał pecha, bo już prawie udało się pozyskać dużego sponsora, ale coś się wywróciło na ostatnim zakręcie. No i oczywiście inflacja nie pomaga. Niemniej jednak to nie tłumaczy całkowicie obecnej sytuacji.

Wszystko wskazuje na to, że Sadowski nie będzie mógł dłużej pełnić funkcji prezesa, choćby ze względu na utratę zaufania ze strony miasta i sponsorów. Kluczowym wyzwaniem pozostaje jednak znalezienie brakujących 3 milionów. A to w ciągu zaledwie tygodnia wydaje się być prawie niemożliwe.

Szybkie rozwiązania vs długoterminowy plan

Znalezienie tych 3 milionów w tak krótkim czasie to wyzwanie samo w sobie. Nawet jeśli uda się „przypudrować” dziurę finansową na szybko, kluczowe pytanie brzmi: co dalej? Jaki jest plan wyprowadzenia klubu na prostą? Bo to, że uda się chwilowo załatać dziury, nie rozwiązuje problemu na dłuższą metę.

Najprościej byłoby, gdyby znalazła się osoba z bardzo grubym portfelem, która zainwestuje w klub. Niestety, na horyzoncie nie widać nikogo takiego. Ale na razie priorytetem jest przetrwanie Stali. Trzeba spłacić zawodników, uzyskać licencję, a dopiero później myśleć o długoterminowym planie. Konieczne będzie odzyskanie zaufania miasta, sponsorów i kibiców. Stal musi scementować całe swoje środowisko, jeśli chce w przyszłości uniknąć podobnych problemów.

Czy miasto uratuje gorzowski żużel?

Jeżeli klub nie znajdzie sponsorów, którzy w niecały tydzień wyłożą 3 miliony złotych, miasto może być ostatnią deską ratunku. - Miastu zależy na dobrze prosperującym klubie żużlowym – mówi Wójcicki. Ale czy Gorzów stać na kolejne miliony? Jeśli miasto raz pomoże, inne kluby sportowe mogą ustawić się w kolejce po wsparcie. A te potrzeby, jak wiemy, są coraz większe.

Przykład? Proszę bardzo – gorzowska siatkówka. Mimo że mecz z Jastrzębskim Węglem był frekwencyjnym sukcesem, na innych spotkaniach hala już nie jest wypełniona po brzegi. Klub liczył na 4 tysiące kibiców, a jak przyjdzie 2 tysiące, to już powstaje dziura budżetowa. Zakończenie współpracy Cuprum Stilonu z KGHM jeszcze bardziej pogorszyło sytuację. Plotki mówią, że siatkarze nie dostają pełnych wynagrodzeń, a prezes z Lubina nie ma zabezpieczonego budżetu. Jeśli miasto nie pomoże, w grudniu klub może całkowicie przestać płacić zawodnikom i wycofać się z Plus Ligi.

Prezydent Wójcicki, który przecież w kampanii wyborczej ochoczo  wspierał przenosiny klubu z Lubina do Gorzowa, teraz musi ratować sytuację, choć sam ma związane ręce, bo nie ma większości w radzie miasta. Jednak nieoficjalnie mówi się, że radni PO nie pozwolą gorzowskiej siatkówce umrzeć.

A co dalej z gorzowskim sportem?

Prognozy na przyszły rok budżetowy są niezbyt optymistyczne. Gorzowskie kluby sportowe planują prosić miasto o wsparcie w wysokości od 15 do 20 milionów złotych. Apetyt rośnie, a sponsorzy – z różnych powodów – wycofują się. Koszty wynagrodzeń i usług rosną. Stilon marzy o nowym stadionie, Warta Gorzów o awansie do II ligi (i słusznie!), ale to tylko czubek góry lodowej. Co z innymi klubami, które także chcą funkcjonować? Te patrzą z rosnącym niepokojem, jak dwa z trzech największych klubów sportowych w Gorzowie pochłaniają niemal cały budżet przeznaczony na sport.


Podziel się

Komentarze

Zobacz także

Imprezy


Pozostałe wiadomości