Większość polskich miast posiada coś, co wyróżnia je na tle innych i tworzy lokalną specyfikę. Mogą to być zarówno osoby, miejsca, imprezy, jak i produkty. Redakcja 66-400.pl stworzyła swój ranking rzeczy, miejsc i ludzi absolutnie kultowych dla Gorzowa. Oto nasza szczęśliwa siódemka.
7. Bułki z pieczarkami
Zaczynamy od posiłku, który w tak smakowitej formie możemy zjeść jedynie przy ulicy Sikorskiego. Chrupiąca bułeczka i wypełniający ją pyszny farsz z pieczarek i zeszklonej cebulki. Danie podgrzane kilkanaście sekund w mikrofali, a następnie podane wraz z białą papierową serwetką. Jest coś niesamowitego w bułkach serwowanych w budce obok biblioteki głównej przez niezmordowaną panią ubraną w biały fartuszek. Bułki z pieczarkami przewijają się tu i ówdzie, ale tylko te jedne jedyne mają niezmienny i bezkonkurencyjny od wielu lat smak. Co istotne, dla wielu gorzowian i nie tylko to smak dzieciństwa i młodości. Niegdyś natrafiłem na internetowy wpis pewnego mężczyzny, który zwierzył się, że bułki z pieczarkami kojarzą mu się nierozerwalnie ze starymi, dobrymi czasami, gdy w Gorzowie odbywał zasadniczą służbę wojskową. Nie sposób przejść obojętnie obok wiecznie obleganej przez mieszkańców budki. O popularności bułek niech świadczy również profil na Facebooku, który lubi ponad 1200 internautów.
(fot. Iga Andres)
6. Kawiarnia Letnia
Jak wspomina obecna właścicielka, pani Alina Widera, Letnia powstała w 1960 roku. Szefowa związana jest z tym miejscem od 23 lat. Niegdyś przesiadywali tu gorzowscy artyści, dziś lokal nie zamyka się na żadnego klienta. - Przychodzą do nas zwykli i prości mieszkańcy Gorzowa - podsumowuje Alina Widera. Gorzowianie zdążyli się już przyzwyczaić do specyficznych „baletów” w centrum miasta. Przysłonięte bujną roślinnością podwórko Letniej co prawda nie rzuca się w oczy, jednak głośne dźwięki muzyki i krzyki gości przybytku świadczą co weekend o tym, że klienci kawiarni czują się tu jak u siebie. Wielu mieszkańców nie raz patrzy na to wszystko z niesmakiem, nutką szyderczości lub kwituje widok bawiącej się Letniej pobłażliwym uśmiechem, jednak ciężko wyobrazić sobie jedno z bardziej charakterystycznych miejsc na mapie centrum. Tak samo ciężko wyobrazić sobie brak tej osobliwej kawiarni w naszym mieście. Warto zwrócić uwagę, że Letnia przestaje być kojarzona jedynie z wiejską „potupajką”, otwierając się na inicjatywy kulturalne. W trakcie ostatnich Dni Gorzowa zaprezentowała się tutaj nieformalna grupa artystyczna „Luksusowa”, a dwa lata temu w lokalu odbyło się hinduskie „Bombay Party”.
(fot. Iga Andres)
5. Schody Donikąd
Do tematu Schodów Donikąd wracamy co jakiś czas. Kończy się nasza cierpliwość ze względu na opieszałość urzędników. Nie traktują oni bowiem tej podniszczałej budowli jako priorytetu na liście obiektów do zmodernizowania. A szkoda, bo prowadzące tak naprawdę do parku Siemiradzkiego Schody Donikąd są jednym ze strategicznych punktów na mapie Gorzowa. Powstały w 1972 roku. Plany były ambitne, bo obiekt miały otaczać przeszklone pomieszczenia z egzotyczną roślinnością. Ostatecznie jednak nic takiego nie powstało. Z biegiem lat budowla popadała w coraz gorszy stan. Na początku XXI wieku schody zostały zamknięte i taki stan rzeczy utrzymuje się po dziś dzień. Nie przeszkadza to jednak młodym gorzowianom w licznym odwiedzaniu miejsca. Tym bardziej, że wejście nie stanowi dla nikogo problemu. Robi się tam jednak coraz niebezpieczniej - zbieracze złomu usuwają bowiem barierki chroniące przed upadkiem z wysokości. Pod względem architektonicznym Schody Donikąd to potworek przypominający o czasach PRL-u. Jednak budowla przez lata przekonała do siebie mieszkańców miasta i stała się jednym z symboli centrum. Odrestaurowane schody wraz z sensowną otoczką stanowiłyby chlubę Gorzowa. Szkoda, że magistrat nie potrafi (lub nie chce?) tego dostrzec.
(fot. Iga Andres)
4. Kaseta stilonowska
Chyba jako ostatnie pokolenie załapałem się na nagrywanie muzyki na kasety magnetofonowe. W latach dziewięćdziesiątych na rynku mieliśmy cały przekrój czystych nośników CC, czyli kaset kompaktowych. Wcześniej jednak w Polsce najbardziej popularne były produkty gorzowskiego Stilonu. Kasety z Gorzowa stały się nie tylko jednym z najbardziej rozpoznawalnych towarów w historii miasta, ale również symbolem tamtych czasów. Miłośnicy muzyki do dziś pamiętają historyczne kasety, wielu w swoich zbiorach pozostawiło na pamiątkę stare nośniki. Gorzowianie również nie zapominają o kasecie stilonowskiej. W czerwcu ogłoszono konkurs na projekt muralu prezentującego kasetę z tutejszych zakładów. Malunek ozdobi niebawem zaniedbaną ścianę przy ulicy Spichrzowej. W jury zasiedli Iga Januszewska, plastyk miejski; Tomasz Malewicz i Paweł Kurtyka, przedstawiciele Stowarzyszenia Sztuka Miasta oraz artyści plastycy - Michał Bajsarowicz i Gustaw Nawrocki. Już w lipcu poznaliśmy zwycięzcę plebiscytu, a okazał się nim Leszek Michta. Poniżej prezentujemy jego projekt.
(fot. muralkaseta.blogspot.com)
3. Szymon Gięty
Naprawdę nazywał się Kazimierz Wnuk. Urodził się w 1914, a zmarł w 1998 roku. Postać nietuzinkowa i wyjątkowa. Szymon Gięty był miejskim kloszardem, ale daleko mu było do bezdomnych, których możemy dziś spotkać pod Tesco w centrum. Nie siedział bezczynnie na ławce zbierając na butelkę jabola. Wręcz przeciwnie - uwielbiał ubarwiać rzeczywistość i wywoływać na ustach ludzi uśmiech. Był człowiekiem inteligentnym i wrażliwym. Do naszego miasta przybył już jako dorosły mężczyzna i pokochał je oraz mieszkańców. Z wzajemnością. Wielu do dziś pamięta jego happeningi, kiedy z wózkiem pełnym rupieci wjeżdżał w pochód 1-majowy, grając na nosie gorzowskim milicjantom. Inne opowieści mówią o pomocy dla maturzystów, kiedy Szymon siedząc pod szkołą rozwiązywał zadania matematyczne uczniom. Karteczki z obliczeniami były wciągane do sal na sznureczku. Słynna jest też opowieść o malowaniu wróbli i sprzedawaniu ich jako kanarki. Mieszkańcy Gorzowa pomysłowemu kloszardowi już po jego śmierci ufundowali pomnik. Oficjalnie odsłonięto go 1 maja 2004 roku.
(fot. Iga Andres)
2. Tramwaje
Choć tramwaje spotkać można w ponad dwudziestu polskich miastach, to właśnie z Gorzowem kojarzy je się najbardziej. Wiąże się to ze specyfiką naszego województwa, ale nie tylko. Obok Grudziądza i Elbląga jesteśmy najmniejszym ośrodkiem, w którym funkcjonują tramwaje. W dodatku Zielona Góra, a więc nasz odwieczny konkurent, ich nie posiada. Od lat jest to podkreślane w wielu międzymiastowych uszczypliwościach. Z uwagi na to gorzowianie nazywani są przez „braci mniejszych” z południa województwa „tramwajarzami”. Pojazdy na szynach obok rzeki stały się czymś, co wyróżnia nas na tle lokalnego konkurenta i wzbudza dumę. Kilka miesięcy temu wydawało się, że nadeszły złe czasy dla gorzowskich tramwajów, ale stanowczy sprzeciw gorzowian i urzędnicze wyjście naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców pozwoliły uratować sytuację. Teraz już wiemy, że bimby zostają w Gorzowie, a w perspektywie jest rozbudowanie tramwajowej linii.
(fot. Bartosz Zakrzewski)
1. Żużel
Speedway w grodzie nad Wartą to religia. To wiara przekazywana z pokolenia na pokolenie od ponad sześćdziesięciu lat. Edward Jancarz to ikona i ambasador gorzowskiego sportu na świecie, z kolei Stal Gorzów to chluba miasta i najbardziej utytułowany klub w regionie. Specyfikę tej swoistej manii ciężko zrozumieć mieszkańcom miast, w których żużel nie jest popularny lub w ogóle go nie ma. Nie bez przyczyny derby lubuskie są najbardziej emocjonującymi rozgrywkami tego typu. Wszak chodzi tu nie tylko o rywalizację sportową, ale o „coś” więcej. To „coś” to prestiż i kwestia nieoficjalnej dominacji w regionie. Żużel już bardzo dawno temu stał się symbolem rywalizacji pomiędzy Gorzowem a Zieloną Górą, a każda przegrana i zwycięstwo ukochanej drużyny są traktowane jak osobisty sukces lub porażka każdego kibica lub całego miasta. Pomimo braku sukcesów w ostatnich latach żużel umieszczamy w naszym rankingu na pierwszym miejscu, ponieważ sport ten stanowi nieodłączny element powojennego obrazu Gorzowa.