• Dziś /0°
  • Jutro /8°
Wiadomości

Opiekunka z promilami

29 stycznia 2019, 10:37, mk
To była interwencja jakich wiele. Po godzinie 19, pod blok przy ulicy Sportowej podjechały dwa policyjne radiowozy, straż pożarna oraz karetka pogotowia. Alarm podniosła opiekunka.

Informacje o akcji straży i policji na ulicy Sportowej przekazali nam nasi czytelnicy. Jak to zwykle bywa, historii było tyle samo, co opowiadających. Po osiedlu krążyły plotki, że ktoś umarł w mieszkaniu na piętrze. Szybko okazało się, że z właścicielką mieszkania wszystko jest w najlepszym porządku. Policja za to zainteresowała się opiekunką, która wezwała służby.

Pomoc przy otwarciu mieszkania to dla strażaków chleb powszedni. Dzieje się tak zazwyczaj wtedy, kiedy kogoś niepokoi fakt, że nie może dostać się do mieszkania, w którym mieszka osoba starsza lub np. przewlekle chora. Wówczas wzywana jest policja i straż, która posiada odpowiednie narzędzia do siłowego otwarcia drzwi. Tym razem jednak nie było takiej potrzeby, bo starsza pani – mieszkanka bloku przy Sportowej drzwi w końcu otworzyła. Powodem wezwania służb ratunkowych był brak kontaktu. Jak się później okazało, starsza pani faktycznie źle się poczuła, ale wzięła lekarstwa i zasnęła. Nie słyszała opiekunki, która dobijała się do drzwi.

Po wyjaśnieniu całej sytuacji policjanci zainteresowali się wspomnianą opiekunką. Tej łamał się język, wyczuwalna była też wyraźna woń alkoholu. Kobieta, która miała pomagać starszej pani w codziennym życiu przyszła do niej kompletnie pijana. - Po sprawdzeniu alkomatem okazało się, że opiekunka ma we krwi 2,5 promila alkoholu – mówi Maciej Kimet z zespołu prasowego lubuskiej policji. Kobieta po rozmowie z policjantami została oczywiście zwolniona, ale stosowna informacja o tym zdarzeniu została przekazana do jej pracodawcy.

Okazuje się, że nie był to pracownik GCPR. - Nasi pracownicy socjalni pracują do godz. 15 i nie zajmują się opieką nad osobami starszymi. Są za to odpowiedzialne prywatne firmy, które właśnie świadczą usługi opieki nad seniorami. Podkreślam, że nie są to pracownicy Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie. Poza tym mogę ręczyć za nasze pracownice, które nigdy czegoś takiego by nie zrobiły - komentuje Tomasz Manikowski, pracownik Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie.


Podziel się

Komentarze


Zobacz także

Imprezy


Pozostałe wiadomości