Sezon rozpoczął się dobrze dla gorzowianek. W jego połowie przyszły problemy kadrowe oraz finansowe. Klub się nie poddał i po bardzo długiej i wyczerpującej walce koszykarki przywiozły z Gdyni brązowy medal na koniec rozgrywek w sezonie 2010/2011.
Udany początek
Sezon 2010/2011 miał być przełomowy w wykonaniu gorzowskich koszykarek. Po dwóch srebrnych medalach apetyty wzrosły. Przed sezonem do zespołu KSSSE AZS PWSZ dołączyły Jelena Leuczanka, Kalana Greene oraz Johannah Leedham, a także Agnieszka Skobel. Najważniejsze jednak dla sztabu szkoleniowego było zatrzymanie Australijki Samanthy Richards w Gorzowie.
Gorzowianki sezon rozpoczęły później niż pozostałe ekipy. Ze względu na udział w Mistrzostwach Świata w Czechach Samanthy Richards oraz Leuczanki drużyna przystąpiła do rozgrywek dopiero w trzeciej kolejce, wysoko pokonując CCC Polkowice na własnym parkiecie. Kolejkę później przyszedł zimny prysznic w Pruszkowie, gdzie akademiczki przegrały jednym punktem. Jednak dalszy ciąg pierwszej części sezonu był bardzo optymistyczny dla podopiecznych trenera Dariusza Maciejewskiego.
KSSSE AZS PWSZ było zespołem, który jako pierwszy pokonał krakowską Wisłę, w dodatku zwycięstwo przyszło pod Wawelem. Akademiczki Białą Gwiazdę ograły dopiero po dogrywce, jednak liczył się fakt odniesionej wygranej. W pozostałych meczach do końca pierwszej części rundy zasadniczej gorzowianki uległy już tylko Enerdze Toruń w Grodzie Kopernika. W ostatnim spotkaniu przed rewanżami koszykarki udały się z Gorzowa do Gdyni, a w hali Lotosu okazały się lepsze od ubiegłorocznego mistrza Polski.
Kontuzje, finanse
W meczu Lotos Gdynia - KSSSE AZS PWSZ kontuzję odniosła Jelena Leuczanka, która jeszcze w następnej kolejce pojawiła się na chwilę na parkiecie oraz na zakończenie roku kalendarzowego zagrała w Polkowicach. Z drugiej strony powodem odsunięcia Białorusinki od składu był brak pieniędzy na jej utrzymanie. W styczniu, podczas okienka transferowego była to pierwsza zawodniczka, która opuściła zespół z Gorzowa. W jej ślady poszły Kalana Greene oraz Johannah Leedham, która postanowiła leczyć kontuzję w domu.
Gorzowski AZS od październik uczestniczył również w elitarnych rozgrywkach Euroligi Kobiet, jednak nie zdołał awansować do kolejnej rundy. W meczach grupowych akademiczki odniosły 2 zwycięstwa, przegrywając 8 spotkań. Również i w tym przypadku na pewno częściowo przyczynił się brak funduszy, szczególnie biorąc pod uwagę iż rywale byli z dalekiej części Europy.
Nowe zawodniczki, nowe nadzieje
Po kilku meczach w osłabieniu i niespodziewanej porażce w Lesznie do zespołu dołączyły nowe koszykarki. W Brzegu zadebiutowała Chioma Nnamaka, Szwedka, a kilka dni później w Łodzi Lyndra Weaver. Te dwie zawodniczki wzmocniły gorzowski zespół w okienku transferowym. To one miały wspomóc zespół po sporych osłabieniach i poprowadzić go tak, aby nadal liczył się w walce o najwyższe cele.
Jak się okazało obie bardzo szybko i skutecznie zaaklimatyzowały się w Gorzowie. Szwedka nigeryjskiego pochodzenia już w debiucie prezentowała się dobrze. W kolejnych spotkaniach zaczęła grać jeszcze skuteczniej, a jej główną bronią były rzutu z dystansu. Dla Amerykanki natomiast nie było akcji straconych. Weaver w każdej możliwej sytuacji starała się wejść pod kosz, aby zapunktować. Obie koszykarki wprowadziły do zespołu również bardzo dobrą atmosferę oraz radość z gry, w zespole, który w połowie stycznia został skreślony z listy faworytów.
Play-off bez końca
Po zmianach kadrowych i zaciętych spotkaniach zespół KSSSE AZS PWSZ do rundy play-off przystępował z trzeciej lokaty. W pierwszej fazie na drodze akademiczek stanęły Katarzynki z Torunia. Gorzowianki wygrały spotkanie na własnym parkiecie, drugie starcie było bardzo chaotyczne i zakończyło się zwycięstwem miejscowych. Rywalizacja przeniosła się ponownie do Gorzowa i akademiczki nie oddały własnej hali, awansując do półfinału.
Rywalizację o finał stoczyły z Pomarańczowymi. Odbywała się ona podobnie jak w meczach z Toruniem. Za każdym razem wygrywał gospodarz, z tym, że w pierwszym oraz piątym meczu w Polkowicach o zwycięstwie decydowała dogrywka. Po tych pięciu bojach gorzowianki przegrały i o brąz miały walczyć z Lotosem.
Zespoły, które rok wcześniej rywalizowały w finale tym razem spotkały się w "małym finale". Pierwsze dwa mecze odbyły się w Gorzowie, oba zakończone zwycięstwem gospodyń. Następnie rywalizacja przeniosła się do Gdyni. W trzecim meczu serii o brąz Lotos zagrał bardzo skutecznie i nie pozwolił zakończyć rywalizacji w trzech pojedynkach. Jednak co nie wydarzyło się w trzecim, to zakończyło się w kolejnym meczu. Akademiczki do samego końca toczyły zacięty bój o medal, wywożąc trzeci krążek z Gdyni.
W rundzie play-off gorzowska hala została niezdobyta. Akademiczki odniosły po dwie wygrane z Energą, CCC oraz Lotosem. Ponadto gorzowski zespół zagrał niemal maksimum z możliwych spotkań w tej serii. Dodatkowo tradycja została podtrzymana - gorzowianki jeszcze ani razu nie odbierały medali w Gorzowie. Trzykrotnie medal wywożony był z Gdyni, dwa srebra i tym razem brąz, brąz, który jednak smakował po tym sezonie jak złoto. - Mogę pogratulować wszystkim działaczom, że się nie poddali mimo tego, że nie dostaliśmy pieniędzy z miasta i że wznieśliśmy się na wyżyny naszych umiejętności. Ten medal w tym roku smakuje wyjątkowo złoto - mówił po sezonie Dariusz Maciejewski, szkoleniowiec akademiczek.