Sprawa ataku dwóch owczarków niemieckich na yorka prowadzonego przez 10-letnią dziewczynkę na smyczy oraz kundelka i jego właściciela wzbudziła wiele emocji wśród czytelników portalu gorzowianin.com. Wszystko działo się w sobotę 2 stycznia przy ul. Kwiatowej na gorzowskim Zawarciu. W rejonie wałów biegały dwa owczarki niemieckie bez smyczy i kagańców. W pewnym momencie owczarki zaatakowały yorka, którego na smyczy prowadziła 10-letnia Ewa. Mały york nie miał szans z dużymi psami, przez które został rozszarpany. Na szczęście dziewczynce nic się nie stało. Owczarki zaatakowały również drugiego psa, który został dotkliwie pogryziony. Właściciel czworonoga, pan Tomasz próbował bronić swojego kundelka przed owczarkami, ale sam został pogryziony w rękę. Niestety kundelek Flika również nie przeżył ataku agresywnych psów.
Policjanci dotarli do właścicielki owczarków niemieckich. Kobieta została przesłuchana i usłyszała zarzut z artykułu 77 kodeksu wykroczeń, który dotyczy niezachowania środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia. Kobieta przyznała się do winy i wyraziła skruchę. Policjanci zdecydowali, że nie ukarzą kobiety mandatem, a skierują sprawę do sądu.
Jednak to nie koniec sprawy. Właścicielka owczarków niemieckich postanowiła spróbować naprawić krzywdę wyrządzoną przez jej psy i skontaktowała się z rodziną 10-letniej Ewy oraz z właścicielami zagryzionej Fliki. - Psy najprawdopodobniej wystraszyły się huku petardy i uciekły z posesji podczas mojej nieobecności. Niestety doszło do tragedii i zagryzły te dwa pieski. Jestem w stanie sobie wyobrazić sobie, co muszą czuć właściciele tych piesków, które zginęły. Także moja reakcja była natychmiastowa, to był impuls. Chciałam w jakiś sposób naprawić szkody wyrządzone przez moje zwierzęta – mówi w rozmowie z reporterką Polsat News właścicielka owczarków niemieckich.
Dlatego też kobieta postanowiła kupić 10-letniej Ewie nowego yorka oraz zaoferowała pomoc psychologa, tak aby dziewczynka nie miała traumy. Dziecko jest szczęśliwe, że dostało nowego psa. Natomiast właścicielom Fliki kobieta zaoferowała pokrycie rachunku z lecznicy weterynaryjnej w wysokości około 1 tys. zł.