Zielona Góra musi zwrócić nam miliony

fot. Bartosz Zakrzewski

Budowa gorzowskiej filharmonii kosztowała prawie 138 mln zł. Oddano ją do użytku z wielką pompą w maju 2011 r. Gorzów dostał tylko niecałe 25 proc. dofinansowania łącznej kwoty inwestycji. Konkretnie ok. 33 mln zł.

Miasto wciąż w sporze z wykonawcą filharmonii

To największa i najdroższa instytucja kultury w mieście. Zarazem najbardziej kontrowersyjna, bo budowa gmachu filharmonii jest ciągle badana przez prokuraturę. Chodzi o zamianę materiałów droższych materiałów na tańsze. Magistrat zarzuca wykonawcy - firmie Polimex-Mostostal, że przy budowie podziemnego parkingu użyła zamiast białego betonu architektonicznego znacznie tańszego betonu konstrukcyjnego. Do tej pory pięć osób usłyszało już zarzuty. Wśród podejrzanych jest m.in. Krzysztof H. były pracownik wydziału inwestycji, który zdaniem śledczych miał ukrywać dokumenty związane z inwestycją. Postawione zarzuty ma również kierownik budowy i inspektorzy nadzoru budowlanego. Szczecińska prokuratura, która bada sprawę, zarzuca im poświadczenie nieprawdy w protokołach odbioru robót. Grozi za to nawet do pięciu lat więzienia.

Niezależnie od prowadzonego śledztwa, miasto domaga się od wykonawcy filharmonii 5 mln zł rekompensaty za podmianę materiałów. Jak się jednak okazuje, gorzowski magistrat nie może liczyć na tak wysoką kwotę. Rozjemca, który miał rozstrzygnąć spór orzekł, że Polimex nie powinien płacić aż tyle. Miasto nie jest jednak na straconej pozycji, bo uznano niektóre nasze racje. Kwota, o którą teraz będzie walczył Gorzów to niecały milion złotych. Żeby pieniądze odzyskać będą potrzebne dodatkowe ekspertyzy. Dzięki nim będzie wiadomo, co zamawiało miasto, a jakich materiałów użył wykonawca podczas budowy filharmonii.

Przetarg jednak bez błędu, a pieniądze do zwrotu

Są też dobre wiadomości. Gorzowski magistrat odzyska od Urzędu Marszałkowskiego 3,5 mln zł. To pieniądze, które urząd miał nam przelać w ramach dotacji unijnej na budowę filharmonii. Przez to, że środki do nas nie trafiły miasto wydało je z własnego budżetu. Dlaczego w ogóle urzędnicy z południa tak długo zwlekali z wypłatą? Sprawa ma swój początek przy okazji kontroli prowadzonej przez Urząd Kontroli Skarbowej. Urzędnicy stwierdzili, że miasto złamało przepisy dotyczące wyboru inżyniera kontraktu. Chodziło o to, że miasto ogłaszając przetarg na to stanowisko określiło pewne wymagania. Jednym z nich była przynależność do Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa. Taki zapis powodował, że do konkursu nie mogą stanąć osoby z zagranicy. Urzędnicy prezydenta tłumaczą, że miasto przy wyborze inżyniera korzystało z polskich przepisów, dopiero później dostosowanych do unijnych wytycznych. Urząd Marszałkowski naliczył więc korektę w wysokości 5 proc. wartości faktur przedstawionych na rozliczenie wydatków w ramach budowy filharmonii. To ok. 1,6 mln zł. Miasto nie zgodziło się z wynikiem kontroli oraz naliczoną korektą i odwołało się do Ministerstwa Rozwoju Regionalnego (ten resort nadzoruje wydawanie unijnych pieniędzy). Oczekując na rozstrzygnięcie, gorzowski magistrat złożył w Zielonej Górze pięć wniosków o przelanie części dotacji za poniesione koszty na łączną kwotę ok. 3,5 mln zł.

Urzędnicy marszałka uznali, że do czasu wyjaśnienia sprawy z korektą  wstrzymują wypłatę środków. Skutek tej decyzji był bolesny dla budżetu Gorzowa. Miasto musiało z własnych pieniędzy zapłacić za dokończenie budowy filharmonii. Dzisiaj już wiemy, że te środki do nas wrócą. Decyzja ministerstwa, którą właśnie poznaliśmy jest dla nas korzystna. Gorzów nie złamał prawa, a zapisy w przetargu nie były naszym błędem. Tym samym UM w Zielonej Górze musi oddać nam wydane pieniądze.
 
- Pierwsza transza ok. pół miliona zł trafi do miasta w najbliższych dniach. Reszta pieniędzy wpłynie na konto urzędu w ratach - informuje wiceprezydent Stefan Sejwa, odpowiedzialny za miejskie inwestycje.