Czy każdy nowy szef musi zmieniać ekipę? Okazuje się, że tak. Marek Twardowski, nowy dyrektor szpitala w Gorzowie kompletuje grono swoich najbliższych pracowników. Jego zastępcami zostali Jarosław Hajduk i Agnieszka Jamrowska. Obu powołał bez konkursu i już teraz zapowiada, że w taki sam sposób zatrudni swojego kolejnego wicedyrektora
Były wiceminister zdrowia Marek Twardowski (PO) został nowym dyrektorem szpitala wojewódzkiego w Gorzowie w maju. 62-latek wygrał konkurs ze zdecydowaną przewagą.
W swoim pierwszym wywiadzie, którego udzielił naszej gazecie, pytany czy będzie zwalniał dotychczasowych wicedyrektorów odpowiedział: - Nie jadę do Gorzowa nikogo wyrzucać. Nie przywożę też w teczce swoich popleczników. Jak będę na miejscu, to zapoznam się ze wszystkimi, którzy biorą udział w zarządzaniu szpitalem. Dopiero wtedy podejmę decyzję.
Dziś łatwo zweryfikować zapowiedzi Twardowskiego. Ewa Parfienowicz, która od stycznia pełniła obowiązki dyrektora (startowała też w konkursie), została w czerwcu zastępcą do spraw organizacyjno-eksploatacyjnych w gorzowskiej lecznicy. Szybko zastąpiła ją jednak Agnieszka Jamrowska ze Skwierzyny. Wcześniej pracowała w tamtejszym urzędzie miasta. Jako komisarz powołany przez wojewodę rządziła tymczasowo w gminie Przytoczna. Wystartowała w wyborach na wójta, ale przegrała. Jest związana z Platformą Obywatelską. Złośliwi twierdzą, że to jej jedyna kwalifikacja na to stanowisko.
Ze swoim stanowiskiem w lipcu pożegnał się też Stanisław Dejnowicz, który pracował na stanowisku wicedyrektora ds. lecznictwa. To specjalista ortopedii i traumatologii. Na swojego zastępcę powołał go Andrzej Szmit pod koniec zeszłego roku. Ze stanowiska odszedł za porozumieniem stron, ale w szpitalu pracuje nadal. Jego następcą został chirurg Jarosław Hajduk. Co ciekawe, ostatnio pracował na podobnym stanowisku w przychodni kolejowej w Gorzowie i... formalnie nadal jest tam zatrudniony!
- Wicedyrektor Hajduk wziął bezpłatny urlop, bo ma takie prawo. Formalnie jest nadal zatrudniony, ale nie pobiera wynagrodzenia - wyjaśnia Alicja Andrzejewska, szefowa przychodni kolejowej.
Hajduk poprosił też dyrektora, aby po godzinach pracy mógł pełnić dyżur w szpitalu jako chirurg. - Rozważę to, ale nie podjąłem jeszcze decyzji. Jeśli tak się stanie, to będzie zarabiał według stawki specjalisty, a nie dyrektorskiej - wyjaśnia szef gorzowskiej lecznicy.
Swoich zastępców dyrektor Twardowski powołał bez konkursu. - Mam takie prawo. Moi zastępcy mają większy zakres obowiązków niż poprzednicy - tłumaczy się dyrektor. Twardowski powołuje się na zapis w ustawie o działalności leczniczej. W uproszczeniu chodzi o to, że jeśli dyrektor szpitala jest z zawodu lekarzem, to nie musi przeprowadzać konkursu na stanowisko swojego zastępcy. Wystarczy, że go powoła.
Dyrektor gorzowskiego szpitala Marek Twardowski na zarządzie lecznicy nie oszczędza. Z naszych informacji wynika, że jego zastępcy zarabiają po 13 tys. zł. To zdecydowanie więcej niż pełnomocnicy, których zatrudniali Andrzej Szmit czy Ewa Parfienowicz. Ich zarobki kształtowały się na poziomie od trzech do pięciu tys. zł.
Pewnym jest, że Twardowski powoła jeszcze jednego wicedyrektora - do spraw ekonomicznych. - Też zatrudnię go bez konkursu - deklaruje dyrektor.
- To wygodne rozwiązanie dla dyrektora - uważa Ewa Parfienowicz. - Każdy wicedyrektor odpowiada za swoją działkę, a wtedy szef szpitala ma mniej obowiązków, bo dzieli zadania i je rozlicza.
Zdziwiony ruchami kadrowymi w szpitalu jest Andrzej Andrzejczak, szef Solidarności w gorzowskim szpitalu. - Zależy nam, żeby najbliżsi współpracownicy dyrektora wzbudzali zaufanie. Na obecną chwilę zbyt mało ich znamy. Pani wicedyrektor Jamrowskiej nie znamy w ogóle. Trudno też uzyskać jakiekolwiek informację, bo dostęp do dyrekcji jest utrudniony. Szef szpitala rozmawia z nami przez wyznaczonego pracownika. W sytuacji, kiedy lecznicę czeka przekształcenie nie godzimy się na takie rozwiązanie - mówi szef związkowców.
.png)
(11).png)
