Wiadomości

Miliony, maseczki i zarzuty. Waldemar G. odpowiada: ratowałem ludzi

14 października 2025, 14:45, Anna Kluwak
fot. Anna Kluwak
Miliony na maseczki, zarzuty o branie łapówek i niegospodarność. Oskarżony Waldemar G., były dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego LUW, nie przyznał się do winy. W swoich wyjaśnieniach przed sądem mówił, że działał pod presją, w stanie wyższej konieczności, a decyzje podejmował dla dobra mieszkańców.

Miliony złotych z funduszu covidowego, środki ochrony kupowane poza oficjalnymi rezerwami, podejrzenia łapówek - we wtorek 14 października przed Sądem Okręgowym w Gorzowie zeznawał główny oskarżony w tzw. aferze covidowej. Waldemar G. nie przyznaje się do winy i przekonywał, że działał pod ogromną presją.

Proces w sprawie afery covidowej w LUW. Maseczki za miliony, choć można było za darmo

Przed Sądem Okręgowym w Gorzowie toczy się proces w sprawie tzw. "afery covidowej". Lubuski Urząd Wojewódzki w Gorzowie w czasie pandemii COVID-19 zawarł 13 umów na zakup maseczek, rękawiczek, kombinezonów i półmasek o łącznej wartości 3 695 298,56 zł. Prokuratura twierdzi, że większość z tych zakupów była niepotrzebna, bo identyczny sprzęt można było pozyskać z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych i to bezpłatnie.

Według aktu oskarżenia, Waldemar G. jako dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego LUW miał kierować zamówienia do firm powiązanych z przedsiębiorcami Patrykiem M. i Dariuszem M., a w zamian przyjmować korzyści majątkowe: gotówkę, materiały budowlane, sprzęt i darmowe pobyty w apartamentach. Całej trójce grozi od 1 do 10 lat więzienia. Wszyscy nie przyznają się do winy.

Pandemia, maseczki i łapówki. Nikt nie przyznaje się do winy

Podczas startu procesu we wrześniu na sali pojawił się tylko jeden z oskarżonych - Patryk M. Mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Powiedział że złoży je na późniejszym etapie postępowania, po zapoznaniu się z materiałem dowodowym.

Podczas kolejnej rozprawy, która odbyła się we wtorek 14 października na sali sądowej byli obecni wszyscy trzej oskarżeni - Waldemar G., Patryk M. oraz Dariusz M. 

Waldemar G. złożył obszerne wyjaśnienia, a Dariusz M. odmówił składania wyjaśnień na tym etapie procesu. Waldemar G. mówił długo (przez prawie godzinę), szczegółowo i emocjonalnie. Od początku podkreślał, że nie przyznaje się do winy, a jego działania były efektem skrajnie trudnej sytuacji w czasie pandemii.

- Czas COVID to był czas, kiedy trzeba było działać natychmiast. Te dziesięć dni, które trzeba było czekać na dostawy z RAS-u, mogły zaważyć na zdrowiu i życiu ludzkim - mówił Waldemar G., były dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego LUW.

„Gdybyśmy czekali, ludzie umieraliby bez pomocy”

Waldemar G. tłumaczył, że kupował środki ochrony na wolnym rynku, bo były szybciej dostępne, miały lepszą jakość i transport w cenie. - Nie było magazynu RARS w województwie lubuskim. Środki musieliśmy sami odbierać z odległych miejsc, często z Podlasia. Moi ludzie jeździli po nie w weekendy - wyliczał.

- Szpitale, lekarze, domy pomocy społecznej, wszyscy potrzebowali środków natychmiast. Czekanie dziesięciu dni mogło skończyć się tragedią - dodawał.

Waldemar G. kilkukrotnie przywoływał dramatyczne sytuacje z pandemii. Wspomniał o braku chłodni w szpitalu w Bożniewicach, o ewakuacji Domu Pomocy Społecznej w Zielonej Górze, o braku ludzi do pracy i ciągłych wideokonferencjach z Warszawą.

„Nie brałem łapówek. Za bramę zapłaciłem kierowcy”

Waldemar G. odniósł się też do zarzutów korupcyjnych. Zdecydowanie zaprzeczył, że korzystał z apartamentów w Szklarskiej Porębie opłacanych przez przedsiębiorców. - Nigdy nie byłem tam w czasie, o którym mówi prokuratura. Poproszę o logi z mojego telefonu i odbicia karty służbowej - zapowiedział.

Tłumaczył też, że materiały budowlane i sprzęt do jego domu kupował sam, za własne pieniądze. - Za bramę zapłaciłem gotówką kierowcy, mam pokwitowanie. Kostkę brukową też kupiłem sam. Prokuratura nawet nie sprawdziła monitoringu w sklepach - mówił.

„Zbieraliśmy oferty, kierownik zajmował się zakupami”

Według Waldemara G., cała procedura zakupów odbywała się pod nadzorem jego kierownika, Wojciecha T. - To on wybierał dostawców. Ja podpisywałem gotowe umowy, które wcześniej zatwierdzało biuro prawne. Nie było przedpłat, bo takie firmy były od razu odrzucane - podkreślał.

Dodał, że firmy Patryka M. miały dobrą opinię i szybko dostarczały sprzęt, dlatego były brane pod uwagę.

Kilkudziesięciu świadków do przesłuchania

Podczas wtorkowej rozprawy byli przesłuchiwani pierwsi świadkowie - w sumie jest ich blisko 70. Waldemar G. zapowiedział, że po zakończeniu postępowania dowodowego będzie odpowiadał na pytania sądu.

- Nie mam nic do ukrycia. Nie popełniłem przestępstwa. Działałem tak, jak trzeba było działać w tamtym czasie - podkreślał oskarżony Waldemar G.


Podziel się

Komentarze

Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Imprezy


Pozostałe wiadomości