Kiedyś na podwórku wystarczyło mieć piłkę i trochę piachu. Dziś trzeba mieć… meldunek. Bo jak wynika z gorzowskiej rzeczywistości, nie każde dziecko ma prawo bawić się na każdym placu zabaw. Zwłaszcza jeśli ten plac należy do wspólnoty mieszkaniowej, a dziecko – o zgrozo – mieszka w bloku obok.
W centrum Gorzowa, między Łużycką a Sikorskiego, zlikwidowano plac zabaw. Zamiast huśtawek – goła ziemia. Dzieci rozwiesiły plakaty z napisem „Protestujemy, plac zabaw chcemy”, rodzice mówią o bezsilności. A sąsiedzi? Sąsiedzi mówią jedno: „To nie nasze dzieci”. W komentarzach podkreślali, że ich zdaniem z placu korzystały "obce” dzieci – z sąsiednich bloków.
ZGM spotkał się z 15 wspólnotami m.in. z ul. Sikorskiego i zaproponował przejęcie placu i jego utrzymanie. Żadna nie chciała. Natomiast blok przy Łużyckiej nie podlegał pod ZGM. I tak – przez brak formalnej przynależności, brak zgody i brak chętnych – z placu korzystały dzieci z bloku, który „nie należał” do wspólnoty, a plac rozebrano, bo nikt nie chciał się nim zająć. Bo czasem nawet dzieci muszą znać strukturę właścicielską gruntu, zanim się pobawią.
Jakby dzieci miały w kieszeni legitymację osiedlową, a place zabaw były strefami dostępu tylko dla wybranych. Czy dzieci z bloku zarządzanego przez jedną wspólnotę były z definicji „lepsze” od tych z bloku obok, zarządzanego przez inną? Jakby zabawa była przywilejem lokalowym, a nie potrzebą dziecka.
Może warto już teraz przygotować system kart wstępu? Wspólnotowa Karta Malucha – obowiązkowo do okazania przed wejściem na huśtawkę. Dziecko spoza wspólnoty? Sorry, droga wolna do Parku Róż. Albo na balkon.
Pani pokazuje kartę, kod QR się zgadza, dziecko może wejść. Inne? Przykro mi, regulamin mówi jasno: tylko mieszkańcy wspólnoty nr X.
A jeśli w przyszłości powstanie nowy plac zabaw w ramach Budżetu Obywatelskiego, może warto pomyśleć o dwóch strefach: Strefa A – dzieci bawią się. Strefa B – dzieci patrzą zza ogrodzenia, bo mieszkają „za daleko”.
Absurd? A jakże. Ale w Gorzowie całkiem realny. I to właśnie ten absurd wybrzmiał głośno w komentarzach: „Matki z dziećmi to nie są mieszkanki naszej wspólnoty”.
Jakby rodzic z innego numeru na ulicy był automatycznie pasożytem, który wykorzystuje plac „nie swój”.
Tylko że plac zabaw to nie prywatny balkon. To nie miejsce na grilla, do którego trzeba zaprosić gości. To przestrzeń wspólna – a przynajmniej powinna być. Bo dzieci nie patrzą, kto jest z którego bloku. Dzieci się po prostu bawią.
Ale w Gorzowie plac już rozebrano. I wygląda na to, że nie sprzęt był problemem. Nie piach, nie zdewastowane ogrodzenie. Największym zagrożeniem dla dziecięcej zabawy okazali się… dorośli.
- Oprócz plakatów była też mała "demonstracja" dzieci w miejscu usuniętego placu zabaw. Oczywiście jednej z sąsiadek to przeszkadzało, że ktoś ma prawo krzyczeć po jej oknem w biały dzień - przyznaje czytelnik Adam.
|
Koncert w Świetle Tysiąca Świec
21 grudnia 2025
kup bilet |
|
Tomasz Karolak Stand Up - 50 i co
20 grudnia 2025
kup bilet |
|
Kabaret Ani Mru-Mru w najnowszym programie "Mniej więcej"
19 kwietnia 2026
kup bilet |
|
TRASA JUBILEUSZOWA (5-LECIE)
24 maja 2026
kup bilet |