Wiadomości

Masz zły adres? Nie poskaczesz. W Gorzowie nawet zabawa ma granice

10 lipca 2025, 21:15, Anna Kluwak
fot. gorzowianin.com
W Gorzowie dzieci nie mogą się już po prostu bawić na dowolnym placu zabaw. Najpierw muszą sprawdzić, czy ich adres pasuje do właściwej wspólnoty mieszkaniowej. Bo zabawa – jak się okazuje – nie jest dla każdego. Według sąsiadów – to nie były „ich” dzieci, bo mieszkały w bloku obok.

Kiedyś na podwórku wystarczyło mieć piłkę i trochę piachu. Dziś trzeba mieć… meldunek. Bo jak wynika z gorzowskiej rzeczywistości, nie każde dziecko ma prawo bawić się na każdym placu zabaw. Zwłaszcza jeśli ten plac należy do wspólnoty mieszkaniowej, a dziecko – o zgrozo – mieszka w bloku obok.

W centrum Gorzowa, między Łużycką a Sikorskiego, zlikwidowano plac zabaw. Zamiast huśtawek – goła ziemia. Dzieci rozwiesiły plakaty z napisem „Protestujemy, plac zabaw chcemy”, rodzice mówią o bezsilności. A sąsiedzi? Sąsiedzi mówią jedno: „To nie nasze dzieci”. W komentarzach podkreślali, że ich zdaniem z placu korzystały "obce” dzieci – z sąsiednich bloków.

ZGM spotkał się z 15 wspólnotami m.in. z ul. Sikorskiego i zaproponował przejęcie placu i jego utrzymanie. Żadna nie chciała. Natomiast blok przy Łużyckiej nie podlegał pod ZGM. I tak – przez brak formalnej przynależności, brak zgody i brak chętnych – z placu korzystały dzieci z bloku, który „nie należał” do wspólnoty, a plac rozebrano, bo nikt nie chciał się nim zająć. Bo czasem nawet dzieci muszą znać strukturę właścicielską gruntu, zanim się pobawią.

Kto mieszka bliżej, ten ma prawo do zabawy?

Jakby dzieci miały w kieszeni legitymację osiedlową, a place zabaw były strefami dostępu tylko dla wybranych.  Czy dzieci z bloku zarządzanego przez jedną wspólnotę były z definicji „lepsze” od tych z bloku obok, zarządzanego przez inną? Jakby zabawa była przywilejem lokalowym, a nie potrzebą dziecka.

Wspólnotowa Karta Malucha – absurd, ale jaki aktualny

Może warto już teraz przygotować system kart wstępu? Wspólnotowa Karta Malucha – obowiązkowo do okazania przed wejściem na huśtawkę. Dziecko spoza wspólnoty? Sorry, droga wolna do Parku Róż. Albo na balkon.

Pani pokazuje kartę, kod QR się zgadza, dziecko może wejść. Inne? Przykro mi, regulamin mówi jasno: tylko mieszkańcy wspólnoty nr X.

Plac zabaw tylko do oglądania przez płot

A jeśli w przyszłości powstanie nowy plac zabaw w ramach Budżetu Obywatelskiego, może warto pomyśleć o dwóch strefach: Strefa A – dzieci bawią się. Strefa B – dzieci patrzą zza ogrodzenia, bo mieszkają „za daleko”.

Absurd? A jakże. Ale w Gorzowie całkiem realny. I to właśnie ten absurd wybrzmiał głośno w komentarzach: „Matki z dziećmi to nie są mieszkanki naszej wspólnoty”.

Jakby rodzic z innego numeru na ulicy był automatycznie pasożytem, który wykorzystuje plac „nie swój”.

Plac zabaw to nie balkon. To wspólna przestrzeń

Tylko że plac zabaw to nie prywatny balkon. To nie miejsce na grilla, do którego trzeba zaprosić gości. To przestrzeń wspólna – a przynajmniej powinna być. Bo dzieci nie patrzą, kto jest z którego bloku. Dzieci się po prostu bawią.

Ale w Gorzowie plac już rozebrano. I wygląda na to, że nie sprzęt był problemem. Nie piach, nie zdewastowane ogrodzenie. Największym zagrożeniem dla dziecięcej zabawy okazali się… dorośli.

- Oprócz plakatów była też mała "demonstracja" dzieci w miejscu usuniętego placu zabaw. Oczywiście jednej z sąsiadek to przeszkadzało, że ktoś ma prawo krzyczeć po jej oknem w biały dzień - przyznaje czytelnik Adam.


Podziel się

Komentarze

Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Zobacz także

Imprezy


Pozostałe wiadomości