Hity i kity po gorzowsku (21)

Bardziej już bogom narazić się nie mogę.  Olimp milczy jak zaklęty. Najwyżej surowy Hades dodatkowo porazi piorunem. Tudzież przykują do winnego wzgórza, gdzie lubuskie sępy wydziobią mi wątrobę. Smacznego, na zdrowie! Nie zamierzam klaskać jak u Rubika, jeśli powodów do aplauzu ostatnio brakuje.

Daleko mi do ocen znamienitszych ode mnie. W honorowej sali wybrańców gorzowskiego ratusza znajdą się osoby o mniej znaczących dokonaniach. Moim zdaniem nawet nie o personę zacnego kandydata chodzi, a o formę komunikacji Olimpu z ludem. Olimp szybuje coraz wyżej w przestworza. Przy akompaniamencie orkiestry, która przypomina tą z Titanica. Tylko wypatrywać góry lodowej na horyzoncie…

Wczorajszy dzień nie był pomyślny dla samego Zeusa, który zasiada na najwyższym z lubuskich Olimpów. Z pewnością nie był dobry dla rydwanu, którym Zeus mknął po asfaltowej Via Falubassia.  Jako drogowe beztalencie, poruszające się na co dzień głównie szynobusami, nie potrafiłbym jeździć tak kozacko jak Zeus. Warto też przyjrzeć się zielonemu rydwanowi, który prowadził co najmniej drogowy Attyla. Wyszedł wyścig rydwanów jak w rzymskim Koloseum. Kolizje - boska rzecz. Wyklepie się w najbliższej Stajni Augiasza, których w lubuskim nie brakuje.

Na ukojenie emocji ludowi zaplanowano igrzyska z okazji 768 urodzin  Gorzowa vel. Ladsberga, z dodatkowym kakaowym kleksem „Wuelkape" na torcie. Bez wyścigu rydwanów, rzecz jasna. Będzie się jednak działo.  Repertuar, jak pierwsze pokolenie ludzi na sedesie, adekwatny. Mozarta nie budiet. Pod piwo z kija z pewnością by nie pasował.  Bawmy się! Co nam więcej pozostało. Chwilo trwaj!