• Dziś 12°/3°
  • Jutro 14°/6°
  • Jakość powietrza (CAQI): 16
Wiadomości

Wszędzie (na kolei) dobrze, gdzie nas nie ma…

12 września 2024, 09:10, Robert Trębowicz
Nie dane mi było przebywać w Gorzowie podczas zeszłotygodniowych odwiedzin odpowiedzialnego za kolej ministra Malepszaka. Uważnie przyglądałem się tej wizycie znad paryskiej Sekwany. Padło wiele krzepiących słów, kilka ważnych obietnic. Nie tylko w obszarze kolejowej infrastruktury. Mieszkańcy Zawarcia otrzymają długo wyczekiwaną przeprawę przy moście kolejowym, co odnotowuję z uznaniem. O pozostałych planach inwestycyjnych szerzej w jednym z kolejnych artykułów. Terminy realizacji zapowiadanych inwestycji krótkie. Mam więc nadzieję, że dojdą do skutku.

Podróże to dokonała okazja, by przyjrzeć się funkcjonowaniu kolei w innych państwach. Nie jest tak różowo, jakby się wydawało. Jeśli uważacie, że kolej u sąsiadów za Odrą to wzór doskonałości - jesteście w błędzie. Gigantyczne opóźnienia na trasach dalekobieżnych? Jak najbardziej. Zdarzają się coraz częściej. Odwołania pociągów? Również. Zapchane toalety, oraz brudne składy wyprawiane ze stacji początkowych w kilkusetkilometrowe trasy? To także się zdarza. Zarząd Deutsche Bahn sam przyznaje, że kolejowy chaos wymyka się spod kontroli. 

Z punktualnością lepiej jest w Belgii oraz Francji. Po upadku mitu niemieckich ICE to francuskie TGV moim zdaniem przejmują europejską pałeczkę pierwszeństwa. Co do zasady punktualnie, czysto. Pachnące toalety. Francuzi lubią luksus, także podróżując. Na liniach lokalnych można spotkać kilkudziesięcioletnie składy, ale trudno coś im zarzucić. 

Mała Belgia pozytywnie zaskakuje częstotliwością połączeń. Zarówno kategorii regio jak również InterCity. Nowoczesne jednostki kursują pomiędzy miastami praktycznie co pół godziny. Często zdarzają się jednak pociągi kilkudziesięcioletnie, brutalnie oszpecone graffiti.

Kolejnym razem, gdy natkniecie się w pociągu na niesprawną toaletę, może więcej dystansu? Zdarza się.  Opóźnienia to nie tylko problem na polskich torach. Uwierzcie, że w Niemczech także. Warto zaplanować podróż z odpowiednim zapasem czasowym na przesiadki. Sam ostatnio utknąłem w niemieckim ICE na cztery godziny, tracąc dalsze połączenia. Co mnie zaskoczyło, Niemcy przyjęli ten niemiły fakt do wiadomości bez nadmiernej ekspresji werbalnej wobec Bogu ducha winnej obsługi pociągu.

Niezależnie od powyższych refleksji z podróży, warto zrobić wszystko, co możliwe, by na lubuskich torach techniczne niespodzianki ograniczyć do minimum. Jednakże, wbrew powszechnym opiniom, to nie takie proste jakby się pozornie wydawało. 

Obserwując sytuację „od środka”, dostrzegam więcej.  Dlatego z uwagą przesłuchuję się wypowiedziom zarządu województwa lubuskiego. Niby opcji wiele, ale każde rozwiązanie niesie za sobą spore ryzyka w krytycznych obszarach. To jak gra w sapera, gdzie łatwo wdepnąć na „kolejową minę”, czy jak mówią niektórzy, wyjść z deszczu prosto pod rynnę. Ważne, by przy ewentualnej „kuracji” nie przemoczyć pasażerów, czego odpowiedzialnym za lubuską kolej życzę.

Fotoreportaż



Podziel się

Komentarze

Zobacz także

Imprezy


Pozostałe wiadomości