Co z kobietą, która groziła śmiercią prezydentowi?

fot. archiwum

Na początku kwietnia policjanci zatrzymali 71-letnią Teresę B., mieszkankę Gorzowa, która groziła śmiercią Jackowi Wójcickiemu, prezydentowi Gorzowa Jackowi oraz Zygmuntowi Tumielewiczowi, czyli inwestorowi który buduje stację paliw przy ul. Fredry w Gorzowie.

Starsza kobieta zadzwoniła do Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego i powiedziała do jednego z urzędników, że odstrzeli Wójcickiego oraz Tumielewicza i obaj mężczyźni skończą jak prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Wszystko wyszło na jaw, ponieważ przerażony urzędnik zgłosił sprawę na policję, która następnie namierzyła i zatrzymała kobietę.

Kobieta została zatrzymana przez policję oraz przesłuchana. Postawiono jej wówczas dwa zarzuty. Pierwszy dotyczył kierowania gróźb karalnych wobec prezydenta miasta, a drugi wobec gorzowskiego przedsiębiorcy.

- Kobieta była poddana badaniom psychiatrycznym. Na podstawie ich wyników biegli zajmujący się tą sprawą zażądali skierowania 71-latki na obserwację do zakładu psychiatrycznego. Jednak sąd odmówił osadzenia kobiety w zakładzie psychiatrycznym i poddania jej obserwacji. Dlatego też prokurator odwołał się od tej decyzji i złożył zażalenie. W lipcu sąd odwoławczy podejmie decyzję w tej sprawie – komentuje Roman Witkowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie.

Decyzją prokuratora został zastosowany wobec kobiety dozór policyjny. Ponadto 71-latka ma zakaz zbliżania się do prezydenta Jacka Wójcickiego i pana Zygmunta Tumielewicza. Według kodeksu karnego, kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 2 lat.