Zakończony sezon obfitował w sporo kadrowych zmian, nie inaczej będzie i tym razem (fot. Marcin Szarejko)
Niestety tylko sezon trwała nasza przygoda z PGNiG Superligą. Po słabym sezonie szczypiorniści GSPR Gorzów ponownie muszą wrócić do pierwszej ligi.
Przed sezonem doszło do sporych rotacji w składzie. Za grę podziękowano kilku zawodnikom, którzy nie mieliby szans na grę. Już pierwszego czerwca do zespołu dołączyli Krzysztof Misiaczyk i Jakub Tomczak, niespełna dwa tygodnie później do tej dwójki dołączył Robert Fogler, w połowie czerwca Władimir Huziejew, a na zakończenie skład został wzmocniony holenderskim bramkarzem Luchienem Zwiersem. To jednak nie był koniec zmian. Zmienił się także trener. Pierwszym szkoleniowcem został dotychczasowy asystent Michała Kaniowskiego Dariusz Molski.
Zajęcia piłkarze ręczni rozpoczęli na początku lipca, wciąż czekając na jeszcze jednego zawodnika. Miał nim być Anton Labutska. Niestety przez problemy w uzyskaniu wizy nie dotarł on ostatecznie do Gorzowa. Po serii sparingów i tradycyjnym już obozie w Dziwnowie szczypiorniści meczem w Legnicy rozpoczęli swój udział w PGNiG Superlidze. Zwycięstwo na otwarcie mocno dodało im animuszu. Po pięciu kolejkach wszystko zapowiadało się dobrze. Początek ligi należy na pewno zapisać na plus. Coś jednak zacięło się po meczu z Nielbą Wągrowiec i rok 2010 zakończył się serią ośmiu porażek pod rząd.
Niestety jak się później okazało był to dopiero początek kłopotów gorzowskiego klubu. Przez problemy finansowe klub opuściło kilku zawodników. Pierwszy okręt opuścił Marcin Skoczylas, który powrócił do rodzinnego Chrzanowa. Pod koniec roku z zespołem pożegnał się także Bartosz Janiszewski, który znalazł sobie zatrudnienie za naszą zachodnią granicą. Zaraz po Nowym Roku doszło do kolejnych osłabień. GSPR opuścili kolejno: Włodek Huziejew (odszedł do Miedzi Legnica), Krzysztof Misiaczyk (Chrobry Głogów) i Wojciech Gumiński (Zagłębie Lubin).
Sporo działo się także na stanowisku pierwszego trenera. Przed meczem w Głogowie podziękowano Dariuszowi Molskiemu, a jego miejsce zajął Mariusz Czubak. Nie zagrzał on sobie jednak miejsca. Po zaledwie jednym meczu i czterech treningach zrezygnował. Ratowania tragicznej sytuacji podjął się Henryk Rozmiarek, który z bardzo eksperymentalnym składem przystępował do rundy rewanżowej PGNiG Superligi.
Być może udałoby się utrzymać zespół w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale to co stało się 3. marca w hali w Kielcach przekreśliło nadzieje. W jednej z pierwszych ofensywnych akcji naszego zespołu Filip Kliszczyk tak nieszczęśliwie upadł na nogę po rzucie, że musiał opuścić boisko. Okazało się, że kontuzja była na tyle poważna, że potrzebna była operacja. Ostateczne przypieczętowanie naszego spadku nastąpiło 9. kwietnia w meczu z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski.
Teraz przed działaczami GSPR Gorzów sporo pracy. Muszą oni bowiem zebrać skład, który będzie walczył na pierwszoligowym froncie. W przyszłym sezonie nie zobaczymy już na pewno Roberta Foglera, Luchiena Zwiersa, Pawła Kiepulskiego, Mateusza Przybylskiego, Jakuba Tomczaka i Arka Bosego. Wciąż niepewny jest los następnych kilku zawodników, którzy starają się znaleźć sobie inne kluby. Trener Henryk Rozmiarek wraz z zarządem GSPR już od zeszłego tygodnia rozpoczął poszukiwania nowych graczy. - Na treningu gościli już między innymi zawodnicy z Zielonej Góry oraz Jarosław Suski, który grał m.in. w Wiśle Płock. To jednak nie koniec. Chcemy dać szansę trenerowi na ocenę przydatności poszczególnych zawodników do naszego zespołu - powiedział nam członek zarządu GSPR Tomasz Jagła. Sporo mówi się także o powrocie do Gorzowa graczy, którzy już występowali w naszym zespole. Podobno blisko reprezentowania barw GSPR są: Krzysztof Szczęsny, Wojciech Klimczak oraz Andrzej Wasilek. Odpowiedź na pytanie jak będzie wyglądał skład w przyszłym sezonie powinniśmy poznać niebawem. Gorzowianie treningi przed przerwą wakacyjną kończą 15. czerwca i do tego dnia zarząd chciałby mieć zamknięty skład, który walczyć będzie w przyszłym roku w pierwszej lidze.