• Dziś 17°/8°
  • Jutro 10°/4°
Wiadomości

Kat Mejdej: Biłem psa do momentu aż przestał skomleć [wideo,zdjęcia]

22 lutego 2016, 13:08, red
Tak, przyznaję się do winy. Powiesiłem psa na drzewie i biłem metalową rurką, bo on zniszczyła sąsiadowi kurtkę. Po kilku uderzeniach zostawiłem ją, bo myślałem, że już nie żyje – tak w poniedziałkowy poranek przed gorzowskim sądem zeznawał Adam B. z Łośna – oprawca Mejdej. Wyrok jeszcze nie zapadł.

Oskarżony był arogancki, krzyczał na sali sądowej i czasami wręcz ubliżał świadkom. Nie chciał tez zbyt wiele mówić. Dużo za to mówili sami świadkowie zdarzenia. Zeznaje pierwszy, pani Katarzyna. - W dniu kiedy doszło do katowania zwierzęcia byłam u swoich rodziców w ogrodzie. W pewnym momencie usłyszałam skomlenie psa. Podeszłam do płotu i zobaczyłam, że u sąsiadów wisi pies na drzewie, lina była przerzucona przez gałąź. Oskarżony trzymał jeden koniec liny, a pies wisiał na drugim – tłumaczy pani Katarzyna. Jak twierdziła, Mejdej bardzo się rzucała i wyła. - Zaczęłam krzyczeć w stronę Adama B., aby puścił psa. Nie reagował na moje krzyki i dalej bił psa metalową rurką – mówiła Katarzyna.

Na miejsce zdarzenia policja przyjechała po 20 minutach. Wówczas to funkcjonariusze weszli do drewnianej szopki, gdzie znaleźli skatowanego psa. Całe zamieszanie zza płotu obserwował inny świadek, pan Mariusz. - Pies jest bardzo spokojnym zwierzęciem, nie widziałem aby kiedykolwiek był agresywny. Po tym, jak oskarżony zaniósł psa do szopy, nie było już słychać żadnych odgłosów. Widziałem jak Adam B. zwinął linkę i poszedł spokojnie do domu – dodał pan Mariusz.

Swoje zeznania złożyła też Anna Dryglas z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals.- 15 lat pracuję na rzecz zwierząt, ale jeszcze nie spotkałam się z takim okrucieństwem. Mejdej miała ogromną wolę życia – mówiła Dryglas.

Mejdej nie dość że była skatowana, to na dodatek nikt nie był w stanie jej pomóc. Dopiero po półtorej godzinie na miejsce zdarzenia przyjechał weterynarz. Jak zeznawał kolejny świadek – jeden z policjantów – przybyły na miejsce lekarz wyciągnął strzykawkę i chciał... uśpić psa. Policjant próbował przekonać weterynarza, aby ten zabrał psa swoim samochodem do lecznicy. Gdy spotkał się z odmową, zadeklarował, że zabierze Mejdej do lecznicy radiowozem. Dopiero wtedy udało się przekonać weterynarza, aby zabrał suczkę swoim autem.

Niestety wyrok w sprawie kata Mejdej nie zapadł. Na wniosek prokurator Agnieszki Cywińskiej oraz oskarżyciela posiłkowego, adwokata Michała Kałużnego przed sąd zostaną wezwani jeszcze trzej świadkowie – policjantka, która przyjechała na interwencję; weterynarz, który chciał uśpić psa oraz lekarz weterynarii z lecznicy, gdzie przebywała Mejdej.

– Jestem zaskoczona tym, że dzisiaj nie zapadł wyrok. Sprawa jest oczywista, a mężczyzna jest po prostu bestią. Chciałabym go zapytać co czuł, kiedy katował Mejdej tą rurką. On po prostu zabijał żywą istotę, która czuła zarówno ból, jak i strach. To oczywiste, że chciałabym aby dostał jak najwyższą karę, jednak znamy polskie realia i jeżeli dostanie sześć miesięcy więzienia bez zawieszenia, to i tak będzie sukces – komentuje Anna Stengert, nowa właścicielka Mejdej.

Rozprawa na której zapadnie wyrok odbędzie się w poniedziałek 4 kwietnia o godz. 9 w Sądzie Rejonowym przy ul. Chopina w Gorzowie.

TUTAJ możecie zobaczyć naszą relację na żywo, która była prowadzona prosto z sali sądowej.

Fotoreportaż



Podziel się

Komentarze


Zobacz także

Imprezy


Pozostałe wiadomości