Magdalena Gajek: Dlaczego w ogóle zdecydowałeś się na grę w piłkę wodna? Gorzów oferuje wiele innych dyscyplin.
Paweł Radziński: - To całkiem normalna historia chłopca broniącego się przed zapełnieniem mu wolnego czasu po szkole. Kiedy zaczynałem trenować, miałem 14 lat. Wcześniej swoich sił próbowałem jako siatkarz i karateka. W żadnej z tych dyscyplin nie uprawiałem jednak dłużej niż pół roku – kontuzje, czasem brak zapału do pracy. Rodzice chcąc zdrowego i nieotyłego syna, namawiali mnie na jakikolwiek wysiłek fizyczny, który miał mi poniekąd pomóc w nauce. W zdrowym ciele zdrowy duch (śmiech). Pewnego dnia poszedłem z mamą i tatą na basen. Nawet nie pamiętam dokładnie, w jakich okolicznościach. Wiem jednak, że nie chciałem tam wracać! Rodzice obiecali mi jednak nagrodę, jeśli wytrzymam rok i tak się zaczęło.
Długo nie musiałeś czekać na pierwsze sukcesy.
- Po dwóch latach dostałem już powołanie do kadry narodowej. Uczestniczyłem w wielu międzynarodowych imprezach, był to motor napędowy to ciężkiej pracy. W klasie maturalnej zrezygnowałem z reprezentacji, bo musiałem zabrać się za naukę. Teraz cieszę się, że w ogóle mogę grać, jednocześnie studiując. Cały czas czekam jednak na upragnione złoto mistrzostw Polski. Jak do tej pory kończyło się na srebrze, ale początek sezonu w Arkonii daje duże nadzieje.
Wychowała cię gorzowska Słowianka. Chyba niełatwo było zmienić klub skoro sport nie jest dla Ciebie sposobem na życie?
- W Gorzowie nikt mnie nie zatrzymywał. Zostałbym tylko ze względu na kolegów z zespołu. Arkonia Szczecin daje mi szansę rozwoju. Łatwiej mi też pogodzić studia ze sportem. Bardzo miło wspominam jednak zajęcia na Słowiance i mojego pierwszego trenera Ryszarda Łuczaka, któremu wiele zawdzięczam.
Kibicujesz jeszcze choć trochę gorzowskim piłkarzom?
- Oczywiście! Trzymam kciuki za zawodników z Gorzowa przy każdej okazji. Ale jednak sport to sport – przy bezpośredniej konfrontacji nie ma znaczenia, jakiego klubu jestem wychowankiem. Nie ma sentymentów. Staram się grać jak najlepiej z każdym zespołem.
W Szczecinie piłka wodna jest popularniejsza niż w Gorzowie?
- Piłka wodna jest ogólnie bardzo mało znanym sportem w naszym pięknym kraju, nie wiadomo dlaczego? Kto ma przychodzić na mecze, ten przychodzi. W Gorzowie jednak trochę milej mi się trenowało, bo to moje rodzinne miasto. Na trybunach były bardziej znajome twarze. Podczas meczu staram się nie dekoncentrować widownią. Chyba, że jakaś nadzwyczaj piękna dama ma napisane na swej koszulce moje imię – to co innego. (śmiech)
Nie poświęciłeś się piłce. Jakie więc masz teraz plany na przyszłość?
- Ukończyć studia medyczne i być dobrym lekarzem. Możliwe, że wybiorę specjalizację dla lekarzy sportowych i będę nadal walczył z treningami.
Ukończyłeś II LO, podobnie jak Jan Szabłowski. Obecną maturzystką tego liceum jest Aleksandra Dopierała. Sprawdza się więc powiedzenie, że Przemysłowa mistrzów chowa.
- Okres liceum to był prawdziwy sprawdzian dla mojego charakteru. To czasy, kiedy wielu sportowców rezygnuje ze sportu na rzecz nauki. Ja mogłem pogodzić obowiązki szkolne z piłką. Osiągnąłem to również dzięki pomocy kadry z II LO, która rozumiała moje nagłe zniknięcia w środku roku, czego powodem były zgrupowania. Co roku grałem w szkole w piłkę ręczną i zawsze zdobywaliśmy jakiś medal. To bardzo miłe wspomnienia.
Nie masz czasem chwil zwątpienia? Nie myślisz, że powinieneś zrezygnować z nauki i zająć się tylko treningami?
- Każdy się czasami waha. Są momenty, gdy wszystko chcę zostawić, przejść na emeryturę albo uciec na Ibizę. Po tym poznaje się jednak sportowców. Wiedzą, kiedy trzeba zacisnąć zęby. Rocket fuel i do przodu!
Magdalena Gajek
|
TRASA JUBILEUSZOWA (5-LECIE)
24 maja 2026
kup bilet |
|
Koncert w Świetle Tysiąca Świec
21 grudnia 2025
kup bilet |
|
Tomasz Karolak Stand Up - 50 i co
20 grudnia 2025
kup bilet |
|
Kabaret Ani Mru-Mru w najnowszym programie "Mniej więcej"
19 kwietnia 2026
kup bilet |