Wiadomości

Gorzów umiera, Zielona Góra tętni życiem

13 września 2014, 12:57
Sobotni Korowód w Zielonej Górze/ fot: Anna Warchoł
Gorzów pozazdrościł Zielonej Górze wspaniałej, wielodniowej imprezy jaką jest Winobranie i na siłę produkuje "Kulinaria". Wszystkich zwołujemy do hali targowej gdzie wystawiają się standardowo producenci miodów, piekarze i firmy handlujące garnkami. Prawdziwe święto miasta!

Na szczęście do Gorzowa przyjechało Radio Zet, które przywiozło ze sobą Brathanki. Jedynie ten zespół ratuje całą, dwudniową imprezę serwowaną nam przez miasto i instytucje podległe, lub współpracujące. Cała reszta wieje nudą, ale skoro nie ma tego, co się lubi, to się lubi, to co się ma, więc gorzowianie tłumnie przybywają do hali pozwiedzać wspomniane już stoiska z garnkami i urządzeniami do produkcji super naleśników.


W tym samym czasie, 106 kilometrów do Gorzowa (w tak przecież znienawidzonej przez gorzowian Zielonej Górze), już chyba siódmy dzień z rzędu trwa niesamowita impreza. Niezliczona ilość zespołów, setki stoisk z wyrobami regionalnymi, ogródki piwne i "winne". Wielogodzinne imprezy do późnych godzin wieczornych i to nie tylko w weekend. Program obchodów Dni Zielonej Góry mieści się na 36(!)stronach formatu A4, zapisanych drobnym drukiem. Wymieniać? Miasteczka Winiarskie, wycieczki po winnicach, rejsy Galarami, niezliczone ilości koncertów, spektakli teatralnych, imprez tanecznych, nocny Bieg Bachusa, ogromny lunapark w centrum, dyskoteki, zajęcia dla dzieci, wystawy... Mamy czego zazdrościć? Tak! Mamy! Bez dwóch zdań można powiedzieć, że Zielona Góra żyje i tętni. I w dzień i w nocy. Gorzów umiera. Gorzów nie ma nic do zaoferowania swoim mieszkańcom, oprócz Moto Racing Show i Grand Prix. To jednak święto tylko dla wybranych, bo nie każdy w tym mieście kocha żużel i drifty.

 

 

Gorzowa ponoć nie stać na organizowanie własnych "dni". Gorzowa nie stać na zapraszanie gwiazd do siebie, nie przyjeżdżają do nas duże stacje telewizyjne, czy radiowe. Szerokim łukiem omijają nas organizatorzy większych koncertów. Dlaczego? Bo do każdej takiej imprezy musi dołożyć się miasto. A miasto, zapewne w osobie samego prezydenta woli chodzić do Filharmonii i na żużel. Korzystają na tym inni. W Słubicach było RadioZet z Telewizją Polską i mnóstwem gwiazd. W podgorzowskim Deszcznie od wielu lat organizuje się "kurczaka", podczas którego możemy zobaczyć kolejne gwiazdy. Nie jestem w stanie przytoczyć wszystkich nazwisk i nazw zespołów, które przewinęły się przez tę niewielką gminę.

 

 

Nie ma więc co obrażać się na Zieloną Górę. Bo to miasto, to nie tylko Falubaz. Nie patrzmy na naszych sąsiadów przez pryzmat żużla i odwiecznej wojny. Bierzmy z nich przykład, bo tam wiedzą, jak dobrze zorganizować miejskie święto i jak mnóstwo ludzi można tym samym ściągnąć do Zielonej Góry. O wiele więcej ludzi, niż na jedno Grand Prix, na które zresztą wciąż wydajemy ogromne pieniądze... A do Zielonej Góry to teraz tylko godzina drogi. Polecam.

 

Marcin Kluwak


Podziel się

Komentarze

Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Imprezy


Pozostałe wiadomości