Stare porzekadło mówi, że niewykorzystane okazje lubią się mścić. Tak też było w środowym pojedynku Stilonu Gorzów ze Ślęzą Wrocław, które zakończyło się zwycięstwem wrocławian 1:0.
Podopieczni Artura Andruszczaka sytuacji do zdobycia bramki mieli co najmniej kilka. Już w drugiej minucie wynik otworzyć mógł Paweł Posmyk, jednak jego strzał minimalnie minął bramkę strzeżoną przez Marcina Gąsiorowskiego. Do dwudziestej minuty mieliśmy jeszcze cztery dobre sytuację, w których bramki mogli zdobyć Patryk Nowaczewski, Dawin Kwaśny i dwukrotnie Posmyk. ? Uważam, że niepotrzebni chcemy jak najszybciej zdobyć bramkę. Chłopacy muszą sobie ułożyć w głowach, że mecz trwa 90 minut, a u nas jak przez pierwsze 20, czy 30 niepotrzebnie wkrada się nerwowość ? stwierdził po meczu wyraźnie zdenerwowany Dawid Kucharski.
Ślęza przez całe spotkanie nie oddała celnego strzału na bramkę gospodarzy, a i tak wywozi z naszego miasta cenne trzy punkty. Po raz drugi z rzędu dzieje się tak dzięki Grzegorzowi Rajterowi. Najpierw jednego z wrocławian w okolicach narożnika boiska sfaulował Radosław Somrani, a chwilę później po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę ręką w polu karnym zagrał Adam Suchowera, a wspomniany Rajter strzałem pod poprzeczkę pokonał Dawida Dłoniaka. - Rywal nie oddał celnego strzału, a ostatecznie wygrał, to musi boleć. Mój zespół mógł mieć słabszy okres w pierwszym meczu, teraz powinniśmy wyglądać świeżo. Ślęza broniła się bardzo mądrze i ciężko było coś zrobić - przyznał Andruszczak.
Mało tego, że zespół z Gorzowa nie zdobył bramki to jeszcze w kolejnym meczu będzie musiał sobie radzić bez Radosława Somraniego, który w 90 minucie zobaczył czerwony kartonik. Sprawia to, że przy absencji Tomasza Szwieca trener Stilonu może mieć problem z zestawieniem formacji obrony. - mamy szeroką kadrę i trzeba będzie jakoś Radka zastąpić ? stwierdził jednak Andruszczak