• Dziś 10°/3°
  • Jutro /4°
Wiadomości

Bolemin prawie pod wodą

9 sierpnia 2014, 22:07
fot: Jacek Wójcicki
To nie była wielka woda, taką jaką widzimy na południu kraju. Tu nie wylała nagle rzeka, nie przyjechały kamery telewizyjne. Ale ludzie walczyli z wodą tak samo intensywnie, jak Ci na południu. I też tracili dorobek swojego życia.

Powódź, czy też podtopienia w gminie Deszczno to nie nowość. Kilka lat temu wójt Deszczna Jacek Wójcicki walczył z ogromną falą powodziową, która "szalała" na Warcie. Zalewane były domy, podwórka. Ludzie pracowali na wałach, układali worki z piaskiem. Zalepiane były dziury w wałach, które wydrążyły bobry. Wszystko po to, aby nie stracić tego, na co pracowało się czasami całe życie.


Gorzej, jeżeli woda, która zalewa domostwa nie pochodzi z rzeki, a jest efektem intensywnych opadów deszczu. Z takimi mieliśmy do czynienia w ubiegłym tygodniu. Według szacunkowych danych, na jeden metr kwadratowy spadło aż 40 litrów wody. To tak samo, jakbyśmy na powierzchni 1 x 1 metra ustawili 8 dużych, 5-litrowych butli wodą. I tak co metr, w nieskończoność. Nic więc dziwnego, że rowy melioracyjne szybko wypełniły się wodą, a ta z kolei szybko docierała na podwórka i do gospodarstw. Nie było żadnych szans, aby woda mogła odpływać. - Pierwsze, intensywne opady deszczu zaobserwowaliśmy już w niedzielę (3 sierpnia - przyp. red.) - opowiada wójt gminy Deszczno Jacek Wójcicki. Wówczas nie doszło do podtopień, ale rowy melioracyjne się zapełniły. - Kolejny dzień to prawdziwa katastrofa. Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej. Lało intensywne przez 2 godziny. To wystarczyło, aby na polach, posesjach i w rowach utworzyły się jeziora - opowiada wójt.


W poniedziałek najgorzej było w Boleminie. Tam, do akcji udrażniania rowów włączyło się 7 zastępów straży pożarnej, zarówno tej ochotniczej, jak i zawodowej. W ruch poszły dwie koparki i kilkadziesiąt osób. - Pracowaliśmy długo, nawet do późnych godzin nocnych - relacjonuje wójt gminy Deszczno. Kolejny dzień, to podtopienia w Dziersławicach, Białobłociu i Krasowcu. I znów do akcji ruszyły koparki, strażacy i mieszkańcy. Układane były worki z piaskiem, dwa domy zostały zniszczone przez wodę. - Nadają się one do zamieszkania, ale wymagają remontu - tłumaczy Jacek Wójcicki. - Wystąpiliśmy już do wojewody lubuskiego o zasiłki dla poszkodowanych osób - dodaje wójt.

 

 

Dlaczego dochodzi do zalań i podtopień? Odpowiedź jest prosta. Tak samo, jak o stan chodników i dróg przylegających bezpośrednio do działki muszą dbać jej właściciele (np. odśnieżać, posypywać piaskiem czy solą), tak samo o stan rowów melioracyjnych muszą dbać właściciele przyległych nieruchomości. - Skutki tej ulewy byłyby łagodniejsze, gdyby rowy były czyszczone - mówi wójt Wójcicki.


Podziel się

Komentarze


Imprezy


Pozostałe wiadomości