Impreza od samego początku u jednych wzbudza zachwyt, innym natomiast na samą myśl zbiera się na wymioty. W Kostrzynie nad Odrą Przystanek Woodstock gości po raz jedenasty. Mieszkańcy przez tyle lat zdążyli się przyzwyczaić do ogromnej ilości turystów, która przez kilka dni okupuje praktycznie całe miasto. Niektórzy na myśl o kolejnym nalocie "woodstockowiczów" wolą w tym czasie wyjechać na urlop, aby nie uczestniczyć w tym, jak to sami określają "zlocie brudasów". Ile ludzi, tyle opinii.
Resetujemy system
Niewątpliwie Przystanek Woodstock jest niesamowitą odskocznią dla wielu młodych (i nie tylko młodych) ludzi od tzw. codzienności. Wielu z tych, którzy przyjeżdżają do Kostrzyna na przełomie lipca i sierpnia, na co dzień pracuje w poważnych instytucjach, firmach, czy koncernach. Muszą każdego dnia biegać w garniturze, czy nienagannej spódnicy. Wyprasowani, wypachnieni, nowocześni, ze smartfonami, tabletami, stawiają czoła otaczającej rzeczywistości. Gdy przyjeżdżają do Kostrzyna nad Odrą, wszystko to znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jedyny ich kontakt ze światem zewnętrznym to telefon, ale te równie często są wyłączone. - Komórkę włączam rano, tylko na chwilę, aby zameldować rodzicom, że żyję i nic mi nie jest - mówi 19-letnia Marta z Dolnego Śląska, której to region gorzowski kojarzy się tylko i wyłącznie z Przystankiem Woodstock. Uczestnicy imprezy mogą się tu "zresetować". Inni nazywają to "naładowaniem akumulatorów". Ubierają się jak chcą, jedzą co chcą, myją się (bądź nie) kiedy tylko chcą, piją tyle ile chcą, bądź tyle ile mogą. Z dala od rodziców, z dala od nadzoru, na "woodstockowym" polu wszystko jest możliwe. Tu nie ma opłat za rozbicie namiotu, więc pieniądze, które uzbierają, bądź dostaną od rodziców, mogą przejeść, przepić, wydać na cokolwiek. I przez te kilka dni są w swoim raju. Do tego muzyka. Już nie tylko ostry rock, ale trafiają się "kawałki" lżejsze. W tym roku, na Przystanku Woodstock występuje np. orkiestra z Filharmonii Gorzowskiej. Wcześniej mogliśmy podziwiać grupę Enej.
Pociąg do imprezy
Wielu swoją przygodę z Przystankiem Woodstock zaczyna, bądź kończy w pociągu. Pociągi, które wożą "woodstockowiczów", to tzw. music regio. Są to elektryczne zespoły trakcyjne, wykorzystywane przez spółkę Przewozy Regionalne na trasach lokalnych, oraz jako pociągi specjalne - przewożące np. kibiców na mecze piłkarskie. Oczywiście z muzyką te pociągi mają niewiele wspólnego. Z reguły po takim jednym kursie całe składy są remontowane, bo kibice, zazwyczaj będący pod wpływem alkoholu, demolują co się da. Dokładnie taka sama sytuacja jest w przypadku pociągów zdążających do Kostrzyna. Kilogramy puszek, setki butelek po wódce, czy też tanich winach, to rzecz, można byłoby powiedzieć, naturalna. W bardziej ekstremalnych przypadkach, dochodzą do tego ekskrementy i rzygowiny. Do toalety, w napchanym po brzegi pociągu, raczej nikt nie chodzi. Jednak rano większość wychodzi z pociągu szczęśliwa. Chyba tylko dlatego, że po kilkunastu godzinach podróży, w końcu dotarli do celu. Na szczęście, od kilku lat podróż do Kostrzyna odbywa się z pominięciem Gorzowa. Ze względu na brak linii elektrycznej, cały tabor jedzie przez Rzepin. Jednak w okresie poprzedzającym samą imprezę, oraz bezpośrednio po, wzmożony potok pijanych pasażerów porusza się także szynobusami na linii Krzyż - Kostrzyn.
Uczta dla zmysłów
Sama bytność na Przystanku Woodstock to niewątpliwie przeżycie. Dla wszelakich zmysłów. Dla słuchu (niektórzy mogą go sobie uszkodzić, ale to akurat najmniej istotne), dla węchu, szczególnie pod koniec imprezy, kiedy nie ma już siły na poranną lub wieczorną toaletę. To także uczta dla oczu. Możemy zobaczyć tam dosłownie wszystko. Cały przekrój społeczeństwa, oczywiście oprócz tych, którzy chodzą w garniturach. Najbardziej rozpowszechnionym strojem, jest topless i to nie ważne, czy kobieta, czy mężczyzna. Każdy woodstockowicz może przytulić innego (tzw. free hugs - z angielskiego: darmowe przytulanie), bądź otrzymać free kiss. Wszystko to w ramach szeroko pojętej miłości, wolności i przyjaźni. I nie ma w tym zupełnie nic złego, oczywiście oprócz takich sytuacji, kiedy free hugs nie jest natarczywe. Przystanek Woodstock, to oczywiście mnóstwo ciekawej muzyki, setki znajomych, wydarzenia kulturalne, spotkania ze znanymi osobistościami. W jednym miejscu, przez trzy dni jesteśmy w stanie doświadczyć tyle wrażeń, co co przez cały rok. Wrażeń estetycznych i duchowych.
Mamo, ja chcę na Woodstock
Przed nie lada problemem stają rodzice, których dzieci chcą pojechać, bądź jadą na Woodstock po raz pierwszy. Opinie i obawy rodziców są różne. Ci, którzy od kiedyś jeździli do Kostrzyna, czy też wcześniej do Żar i teraz mają już dzieci, patrzą na ten dość istotny problem inaczej. Oni doskonale wiedzą, co tam może się wydarzyć, jak uchronić siebie i dziecko przed ewentualnym niebezpieczeństwem. Są też rodzice, którzy wysyłają dzieci specjalnie na Woodstock, aby Ci zobaczyli "prawdziwe" życie i aby sami uznali, że to jednak nie dla nich. I w końcu są też rodzice, którzy kategorycznie zabraniają wyjazdu na tego typu imprezy. To dla nich największe zło, miejsce, gdzie hektolitrami leje się alkohol, miejsce, gdzie bez problemów zażywa się narkotyki. W końcu miejsce, gdzie często dochodzi do przemocy i kradzieży. Jednak patrząc statystycznie, na Przystanek Woodstock przyjeżdża tyle osób, ile liczy sam Gorzów, a nawet ile razem liczą dwie lubuskie stolice. A przypadków kradzieży, przemocy, jest znacznie mniej, niż codziennie w tych obu miastach. Nie można więc powiedzieć, że Woodstock, to samo zło. Jadąc do Kostrzyna, bądź wysyłając tam swoją pociechę, musimy mieć świadomość czekających nas tam zagrożeń.
(ms)
|
TRASA JUBILEUSZOWA (5-LECIE)
24 maja 2026
kup bilet |
|
Koncert w Świetle Tysiąca Świec
21 grudnia 2025
kup bilet |
|
Tomasz Karolak Stand Up - 50 i co
20 grudnia 2025
kup bilet |
|
Kabaret Ani Mru-Mru w najnowszym programie "Mniej więcej"
19 kwietnia 2026
kup bilet |