Którzy radni nienawidzą prezydenta? Kto doi kasę z Filharmonii Gorzowskiej? W co wierzy prezydent na kilka dni przed swoim sądowym procesem? O tym i o innych sprawach opowiada w rozmowie z 66-400.pl Tadeusz Jędrzejczak, prezydent Gorzowa.
(red): Rzadko się zdarza, żeby radni jednogłośnie akceptowali pańskie pomysły. Wszyscy zgodzili się na remonty ulic, które pan zaproponował. Widać czasami są przychylni, a nie tylko krytykują. Tadeusz Jędrzejczak: Szkoda, że trzy lata temu nie byli tacy przychylni dla remontu ul. Estkowskiego, kiedy były na to pieniądze. Wtedy Rada Miasta pod kierownictwem Krystyny Sibińskiej nie zgodziła się na to. Całe szczęście, że teraz byli ?za?.
- To jakiś prognostyk na lepszą współpracę czy jednorazowy akt dobrej woli? Nigdy nie wiem jakie są motywy działania radnych. Dzisiaj w gorzowskiej radzie politykę prowadzą trzy kluby: PO, PiS i SLD. Oni dogadują się między sobą i prowadzą politykę przeciwko mnie. Kampania wyborcza trwa od rozpoczęcia mojego procesu. Dlatego wszystkie ważne dla miasta cele są odtrącane przez tych radnych.
- Radni przychodzą czasami do pana na konsultacje? Kiedyś przychodzili. Na początku kadencji spotykałem się z radnymi SLD. Czym to się skończyło? Niczym. Bo Sojusz nie ma zamiaru współpracować z prezydentem. Mają swoją politykę opartą na tym, że radny Jan Kaczanowski już ogłosił się dobrym gospodarzem miasta. PiS jest przeciwko wszystkim i wszystkiemu, dlatego ciągle są na ławce rezerwowych. PO cały czas idzie do władzy, mimo, że władzy jeszcze nie zdobyła. Na swoich zebraniach politycy Platformy ciągle zapowiadają, że zdobędą władzę, a ich najlepsza kandydatka wygra wybory na prezydenta.
- Chce pan powiedzieć, że w ogóle nie rozmawiacie? No pewnie, że nie. Radni podejmują swoje decyzji sami. Zamykają się w gabinecie na konwentach i rozstrzygają wszystko między sobą. Jak proponuje, żeby podwyższyć ceny biletów do 3 zł, bo tak wyliczyliśmy, to dają mi pstryczka i uchwalają bilety 10 gr tańsze.
- Może chcą dać panu jasny komunikat: my też jesteśmy silni. Ich jedyną motywacją jest polityka, bo Rada Miasta jest upartyjniona. Te trzy kluby radnych łączy nienawiść do mnie.
- Ostre słowa. Ale prawdziwe. Przecież każdy słyszy, co oni o mnie opowiadają.
- Przejmuje się pan tym jeszcze czy jest już panu wszystko jedno co mówią? Przyzwyczaiłem się do tego. Szkoda tylko, że przez swoje gierki tracimy szansę na rozwój Gorzowa. Radnych to nie interesuje, bo nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje decyzje. Robienie na złość prezydentowi sprawia im radość. Z drugiej strony przez te utarczki, w konkurencji z Zieloną Górą nasza pozycja jest co raz słabsza.
- Co mają do tego radni? No właśnie, oni nawet o tym nie myślą czy Gorzów przypadkiem na tym nie traci. Mają inne zajęcie. Myślą czy ładnie wypadli przed kamerą, jak podlizać się jednemu czy drugiemu dziennikarzowi. Przecież oni jak idą do telewizji po sesji Rady Miasta, to nawet nie wiedzą o czym mają mówić, nie pamiętają w jakiej sprawie głosowali czy o czym była dyskusja.
- Współpraca z radnymi będzie ważna w perspektywie nowego rozdania unijnych pieniędzy 2014-2020? Nie będę za nimi biegał i prosił, żeby chcieli pracować na rzecz miasta. Kluczowe jest to, żeby radni wiedzieli jakie są możliwości pozyskania środków, jakie są procedury, jakie są priorytety Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego. Jakoś nikt z radnych nigdy o to nie pytał.
- Jerzy Sobolewski, mówił w ub. tygodniu w wywiadzie dla naszej gazety, że Gorzów składa dużo mniej unijnych projektów niż Zielona Góra. Pan Sobolewski nie ma pojęcia o czym mówi. Gorzów pozyskał więcej środków pomocowych niż Zielona Góra. Problem to możliwość wygenerowania wkładu własnego, co jest niezbędne przy ubieganiu się o pieniądze z Unii Europejskiej. Temu miała służyć spółka inwestycyjna, żeby odciążyć budżet miasta od niektórych inwestycji, ale przecież i na to radni się nie zgodzili. Tak samo jak nie chcieli się zgodzić na remont ul. Siedlickiej.
- Ostatecznie na remont się zgodzili. Myśli pan, że ulegli bo zagroził pan, że ustawi tablicę na ul. Siedlickiej, w której wymieni nazwiska radnych przeciwnych tej inwestycji? Gdyby się nie zgodzili to bym tak zrobił i zrobię tak teraz w przypadku uchwalenia planu przestrzennego na skrzyżowaniu ul. Strzeleckiej i Wybickiego. Nie może być tak, że interes pojedynczych osób będzie ważniejszy niż interes miasta. W przypadku Siedlickiej tłumaczyłem radnym czemu służy ten remont. Lepiej dać pieniądze na paliwo dla MZK, bo będą musieli dłużej jechać czy wyremontować ludziom ulice, które zostanie?
- Radny Robert Surowiec z PO sugerował, żeby remont zrobić taniej, choćby wysypując tłuczeń na drogę. Pan wypalił, że radny powinien ten tłuczeń wysypać sobie na głowę. Szef rady miasta uważa, że pan przegiął, a te słowa były skandaliczne. Skandaliczna jest niekompetencja radnych, w tym Roberta Surowca. Proszę sobie wyobrazić, że zadzwonił do jednej z firm budowlanych, która wyceniła mu prace remontowe na 100 zł od metra kwadratowego. To jest poziom biegłej z mojego procesu, która bez projektów wyceniła roboty budowlane. Na ul. Siedlicką nie ma projektu, więc żadna firma nie mogła dokonać takiej wyceny. Taka jest właśnie wiedza radnych o projektach budowlanych.
- Od lipca wchodzi nowa ustawa śmieciowa, a konflikt już teraz wisi w powietrzu. Chodzi o wypowiedź dyrektora szpitala Marka Twardowskiego dotyczącą nowych stawek za wywóz śmieci. Dyrektor powiedział, że koszty lecznicy związane z wywozem odpadów od 1 lipca miałyby się zwiększyć, według jego wyliczeń, aż sześciokrotnie. Szpital musiałby płacić aż milion złotych więcej za śmieci. Twardowski stwierdził, że w ten sposób miasto okrada mieszkańców. Idzie pan do Sądu? Tak, składam pozew do Sądu, bo nie pozwolę sobie, żeby w emocjach dyrektor szpitala opowiadał takie brednie. Słowa dyrektora, że miasto jest kierowane przez ludzi, którzy chcą okraść mieszkańców na milion złotych to zwykłe oszczerstwo i nieprawda. Wynika to tylko z jego niewiedzy i braku kompetencji współpracowników. Inna sprawa, że mamy opóźnienia z wdrożeniem tej ustawy. Nasi radni mieli obowiązek do końca grudnia ub. roku przyjąć uchwałę dotyczącą regulaminu i cen. Gdyby tak było to już dawno bylibyśmy po ogłoszeniu przetargu na wywóz nieczystości z miasta. Ponieważ nie było stosownej uchwały, byliśmy zmuszeni czekać i przyglądać temu, co uchwalają radni. Efekt tego był taki, że Regionalna Izba Obrachunkowa unieważniła uchwały radnych, a my przyjęliśmy swoje ceny.
- Z czego w takim razie wynika błędne wyliczenie dyrektora szpitala? Interpretacja dyrektora wynika z tego, że nikt w szpitalu nie skonsultował się ze związkiem gmin MG-6, nie przeczytał regulaminu, cennika, ani zasad jakie obowiązują przy wywozie śmieci z miasta.
- Niedługo poznamy nazwisko nowego dyrektora Filharmonii Gorzowskiej, co jest absolutnie ważne w kontekście przyszłości tej instytucji. Dlaczego, pomimo zapewnień nie wziął pan udziału w spotkaniu, które dotyczyło właśnie przyszłości filharmonii? Bo to spotkanie było niczym innym jak tylko wykorzystaniem okazji do tego, żeby grupa osób skupiona wokół Filharmonii w Słupsku mogła zaprezentować swój pomysł na Filharmonię w Gorzowie. Chcę przypomnieć, że nie tylko ja wycofałem się z udziału w tym forum, ale również prof. Bogdan Kunicki, którego wcześniej awizowano.
- Pan się wycofał na 5 minut przed spotkaniem. To trochę nieeleganckie. Wtedy podjąłem decyzję. Dowiedziałem się, że w spotkaniu weźmie udział dyrektor filharmonii, w której pracuje kandydatka na szefa naszej placówki i inny chętny na to stanowisko. Organizowanie takiego spotkania, na tydzień przed wyłonieniem dyrektora to próba rozstrzygnięcia konkursu przed konkursem. Nie pozwolę sobie na to. Organizatorzy mieli zupełnie inny cel niż dyskusja na temat przyszłości filharmonii.
- Jakie nadzieje wiąże pan z nowym dyrektorem filharmonii? Przede wszystkim, że będzie stabilizacja i normalność, a filharmonia nie będzie miejscem do dojenia kasy, a miejscem rozwoju orkiestry, edukacji i ambitnych planów. Tam ma być normalnie.
- Kto do tej pory ?doił? kasę z filharmonii? Pytanie jest inne, kto nie doił kasy z filharmonii. Nie będzie nigdy zgody prezydenta Jędrzejczaka na to, żeby filharmonia i orkiestra były tylko do zarabiania pieniędzy.
- Niedawno była posłanka PO Beata Sawicka została uniewinniona z zarzutów korupcyjnych. Bronił ją znany warszawski adwokat Jacek Dubois, ten sam, który reprezentuje pana przed Sądem Apelacyjnym w Szczecinie. Ten wyrok to dla pana jakiś dobry znak? Moje zarzuty nie mają nic wspólnego z zarzutami, które miała Beata Sawicka. Moje zarzuty są oparte na zeznaniach człowieka, który w upadającej firmie miał 14 mln zł długów i 400 niezaspokojonych firm. To również oparte jest na bzdurach, które opowiadał skompromitowany dyrektor Agencji Mienia Wojskowego. Wszystkie pozostałe dowody to niedorzeczności, które wypisywała niekompetentna biegła. To cały mój proces. Nigdy nikomu w Sądzie ani w Prokuraturze nie chciało się zweryfikować tego, co jest prawdą. Dziś jestem przekonany, że powołanie biegłej zaraz po moim wyjściu z aresztu było związane z tym, że Prokuratura zorientowała się, że nie ma na mnie żadnych dowodów. Biegła była potrzebna tylko po to, żeby potwierdzić tezy Prokuratury i zeznania tzw. małego świadka koronnego. Biegła nie uznaje przepisów prawa i ustaw, tak samo jak Sąd, który w swoim wyroku oparł się na jej opinii. Trudno się zgodzić z orzeczeniem opartym na tego typu bzdurach.
- Dobry i skuteczny adwokat, który niedawno wybronił byłą posłankę, to chyba jest jakaś przesłanka, żeby wierzył pan w korzystne rozstrzygnięcie. To nie osoby adwokatów, ale dowody i apelacja, w której pokazaliśmy bezpodstawność zarzutów i wyroku powinny być tego podstawą. Tam nie było żadnych przestępstw, wystarczyło przeczytać akta. Mnie sędzia skazał za to, za co mnie nie oskarżono. To jest kuriozum. W samorządzie nie robimy czarów tylko przestrzegamy prawa i przepisów. Od kiedy jestem prezydentem mieliśmy kilka naprawdę dużych kontroli, nie liczę już ile razy sprawdzał nas NIK i Urząd Skarbowy. Nigdy, żadna kontrola nie wykazała jakikolwiek nieprawidłowości, które miałby swój finał przed Sądem. Mam nadzieję, że Sąd Apelacyjny rozważy wszystkie argumenty, a przede wszystkim zdrowy rozsądek, logikę i prawo, które w Polsce obowiązywało w momencie podejmowania przeze mnie decyzji.
- Panie prezydencie, w co pan wierzy przed tym procesem? Wierzę, że polski wymiar sprawiedliwości składa się w większości z przyzwoitych i kompetentnych sędziów, którzy mają odwagę powiedzieć, że nie wszystko co pisze się w gazetach i co mówią zrozpaczeni przestępcy to prawda.
- Odwagą sędziego będzie pańskie uniewinnienie? Nie wiem czy to odwaga czy stwierdzenie faktu. Trzeba być uczciwym, odłożyć na bok emocje i spojrzeć na to chłodno. Sąd miał wystarczająco dużo czasu i argumentów, żeby podważyć ten wyrok i wydać sprawiedliwe orzeczenie. W moim przypadku jest to uniewinnienie.