Rozmowa z Marcinem Kurczyną, radnym i szefem SLD w Gorzowie
(red): Szykuję się pan na wojnę z prezydentem Tadeuszem Jędrzejczakiem, bo ostatnio coraz częściej iskrzy na linii prezydent-radni? Marcin Kurczyna: Prezydent ma ostatnio dziwny sposób uprawiania polityki. Zbyt często denerwuje się, a wszystko można zrobić w sposób cywilizowany. Prowadzić dialog z radnymi, a wtedy byśmy się na pewno dogadali.
- Przypomnijmy, że chodzi m.in. o propozycję prezydenta w sprawie uchwalenie nowego regulaminu wywozu odpadów w związku z wprowadzeniem nowej ustawy śmieciowej. Tak się dzieję, jeśli prezydent wprowadza nową uchwałę pięć minut przed sesją i nie tłumaczy dlaczego. Wystarczyło zebrać szefów wszystkich klubów w radzie miasta i powiedzieć: ?panowie, Regionalna Izba Obrachunkowa uchyliła nam regulamin, który jest bardzo ważny, bo od tego zależy całe postępowanie. Zmiany polegają na dwóch nieistotnych punktach, wprowadźcie to w porządek obrad i przegłosujcie?
- Takiej woli nie było ze strony prezydenta? Nie było. Gdyby prezydent się tak zachował, to myślę, że wszyscy radni podeszliby do tematu ze zrozumieniem. Pojawiło się hasło pod tytułem ?uchwalamy nowy regulamin? bo poprzedni został uchylony i był zły. No i wprowadzamy nowy regulamin, którego nikt nie czytał, który zawiera kilka stron i prezydent zamiast wyjść na trybunę, chociaż spróbować wytłumaczyć o co chodzi, to chodził za naszymi plecami i obserwował reakcję radnych.
- Prezydent wyszedł za to do dziennikarzy i powiedział, że radnym nie zależy na mieście. To dziwne podejście. Prezydent uznał, że źródłem całego zła na świecie są radni, a w ogóle nie rozmawiał z tymi radnymi. Rozumiem też niektórych radnych, którzy czują się urażeni wypowiedziami prezydenta, bo są dość ostre w mediach, kiedy prezydent mówi na temat kompetencji radnych, ich wiedzy czy choćby znajomości materiałów na sesję. Gdybyśmy chcieli być równie uszczypliwi i wredni, to moglibyśmy się zacząć czepiać niektórych uchwał i powiedzieć, że urzędnicy prezydenta nie zawsze dopracowują wszystko tak jak powinno być. - Albo chociaż to, że prezydenta bardzo często nie ma na tych sesjach. To jest druga sprawa. Do tej pory, w imieniu prezydenta dość dobrze działali jego zastępcy i wyjaśniali pewne sprawy. Jednak są takie tematy, w których prezydent powinien sam się pofatygować, wytłumaczyć o co chodzi. Jeśli prezydent chce do czegoś przekonać radnych to musi rozmawiać. Nie da się przekonywać bez rozmowy, tylko pokrzykiwaniem i pohukiwaniem.
- Z czego wynika negatywne nastawienia prezydenta. Mam wrażenie, że on nie tylko do radnych jest nastawiony w ten sposób. Pokrzykuje też na wójtów okolicznych gmin, może ogólnie jest rozdrażniony, ciężko powiedzieć co mu leży na sercu.
- Ostatnio iskrzyło choćby w sprawie połączeń z Kłodawą i skróceniem trasy autobusów linii 111, która nie będą już dojeżdżać do Chwalęcic. Rozumiem interes miasta, którego prezydent musi chronić i to jest najważniejsze. Jeśli natomiast prezydent buduje temat wielkiej aglomeracji gorzowskiej i chce przekonywać wójtów do wspólnych planów, to nie warto robić tego typu wojen. Otwieranie wojen na wszystkich frontach to nie jest dobra strategia. - Pomysł budowy ?wielkiego Gorzowa? jest w takim razie zagrożony? Miałem sprzeczkę z prezydentem po tym jak domagałem się zdecydowanych działań w tej sprawie. Prezydent powiedział ogólnikowo, że jesteśmy co raz bliżej połączenia gmin z Gorzowem. To jednak mydlenie oczu. Brakuje mi zdecydowanych działań jak choćby w Zielonej Górze, która przygotowała koncepcję poszerzenia granic miasta, powołała specjalnego pełnomocnika i przekonuje gminy, że warto wejść w taki pomysł. U nas tego nie ma. Zamiast tego są spory.
- Prezydent powinien brać przykład z Zielonej Góry? A co w tym dziwnego? Trzeba korzystać ze wszystkich dobrych wzorców i nie wiem czy powinien iść drogą Zielonej Góry, ale nie ulega wątpliwości, że prezydent jest ostatnio dość nerwowy. Jeśli miałbym apelować do prezydenta to zdecydowanie o to, żeby rozmawiał z radnymi. Wbrew pozorom radni chcą dialogu i da się z nami dogadać. - Nowa ustawa śmieciowa wywołuje ostatnio wiele kontrowersji. Wciąż nie wiemy ile mieszkańcy będą ostatecznie płacić za wywóz śmieci, czas leci, a wątpliwości przybywa. Niezależnie od tego czy nową ustawą zajmują się miasta czy związki gmin, problem jest taki sam. Wrzucono samorządom kolejny ?gorący ziemniak? w postaci ustawy, co do której SLD było przeciwne. Nasza partia nawoływała, by ustawę dopracować i zastanowić się, by nadzór nad wywozem śmieci przejęły miejskie spółki, na które samorządy mają wpływ.
- Kontrowersje wzbudzają choćby uprawnienia egzekucyjne, które zyskają gminy by ścigać mieszkańców, którzy nie płacą za śmieci. Gorzów jest dużym miastem i tutaj sytuacja nie będzie aż tak zauważalna. Z kolei, proszę sobie wyobrazić sytuację, w której nagle jeden z urzędników małej miejscowości ma stać się nagle komornikiem i zająć telewizor sąsiadowi, który nie zapłacił za śmieci. To jest kuriozum.
- Wiceprezydent Gorzowa Stefan Sejwa zakład, że tylko 5 proc. mieszkańców całego obszaru gmin MG-6 nie będzie płacić za śmieci. To chyba zbyt optymistyczne wyliczenia? Na tę chwilę mamy dużo niewiadomych, bo nie znamy nawet oficjalnych stawek za wywóz odpadów. Zielona Góra na przykład nie przeprowadziła przetargu, bo dysponuje ekspertyzą prawną, na którą się powołuje i powierzyła sprawę śmieci miejskiej spółkę. Dopiero orzeczenia sądów administracyjnych w trakcie obowiązywania ustawy rozjaśnią nam sytuację w wielu kwestiach.
- Spodziewa się pan nowelizacji ustawy śmieciowej, która dla wielu samorządów jest bublem prawnym? Opozycja nie ma przebicia, a poza SLD nie było woli, żeby zmieniać tę ustawę. Teraz tylko Trybunał Konstytucyjny może zmienić zapisy tej ustawy i wtedy trzeba będzie zająć się nią na nowo. W innej sytuacji nie sądzę, żeby ktoś się tym zajmował w Sejmie.