Robert Bagiński, niegdyś utalentowany polityk prawicy, dziś autor internetowego ?Bloga nad Wartą?, którego obecni politycy boją się jak ognia. Bagiński ma za sobą start w wyborach na prezydenta Gorzowa, pracę w kancelarii premiera i obyczajowy skandal, który zniszczył jego karierę. Jak sam przyznaje: ?Z polityką jest jak z narkotykiem. Weźmiesz raz, a ciągnie cię całe życie?. Choć zaznacza, że tego drugiego nigdy nie próbował, a teraz do polityki wracać nie zamierza.
Rozmowa z Robertem Bagińskim, autorem ?Bloga nad Wartą?, byłym politykiem
(red): Lubi pan, gdy mówią o panu per ?były polityk?? Robert Bagiński: Lubię, dlatego, że do polityki nie zamierzam wracać. Chociaż mam świadomość, że polityka w ogólnej opinii społecznej nie należy do chlubnej działalności. Mówiąc krótko, politycy nie są szanowani. Mówienie ?były polityk? jest czymś fajnym, bo charakteryzuje mnie jako kogoś kto wyszedł z tego. Z drugiej strony wciąż jestem identyfikowany jako polityk i bardzo mi to przeszkadza mimo, że już dziesięć lat nie działam w polityce.
- Odszedł pan z polityki trochę na własne życzenie, w dość kontrowersyjnych okolicznościach, a aferę obyczajową z pańskim udziałem opisywały tabloidy. Gdyby nie ten incydent byłby pan dalej w polityce? Nie chcę gdybać. Rzeczą ludzką jest popełniać w życiu błędy, rzeczą bożą powstawać, natomiast diabelską tkwić w błędach cały czas. Mam ten komfort, że dystansuje się do tego. Nie ze wszystkiego jestem dumny w życiu i zadowolony, ale dzięki temu mam dziś zdrowy ogląd na to, co robią ci wszyscy, z którymi miałem przyjemność i nieprzyjemność działać w różnego rodzaju ugrupowaniach.
- Wyklucza pan powrót do polityki? To jest przesądzone. Do polityki nie wracam, bo nie mam do czego wrócić. Teatr polityki został zastąpiony przez teatrzyk kukiełkowy, w którym jak wiadomo występują głównie pacynki, a one przecież nie mówią. Nasi lubuscy i gorzowscy politycy, jako te pacynki, bardzo chcą coś powiedzieć, ale żaden z nich tak naprawdę nie ma co powiedzieć.
- Nie ma polityka, który panu imponuje? Już na żadnego polityka nie patrzę z podziwem, ale są tacy, których cenię za ich działalność. Potrafię u nielicznych znaleźć obszary, w których rzeczywiście widać ich zasługi i dokonania.
- Tylko, że ci politycy z zasługi są trochę jak pomniki z lekcji historii. Coś rzeczywiście kiedyś zrobili, ale zatrzymali się z pomysłami, jak choćby prezydent Tadeusz Jędrzejczak. Faktem jest to, że ideowo prezydent Tadeusz Jędrzejczak nigdy nie był i nie będzie człowiekiem z mojej bajki. Różnimy się i różniliśmy się w przeszłości dosłownie wszystkim. Natomiast są w lubuskiej polityce osoby, które dokonały bardzo wiele jak np. marszałek Józef Zych, wiceminister Marcin Jabłoński czy były premier Kazimierz Marcinkiewicz, ale przecież talentów nie można odmówić też posłowi Pahlowi czy Helenie Hatce z okresu, gdy była szefową kasy chorych. Polityka ocenia się po konkretach i gdy spojrzymy choćby na dzisiejszą Radę Miejską w Gorzowie, to w połowie są to ludzie, którzy rozpoczęli działalność samorządową w latach 90. i tak naprawdę działają siłą przyzwyczajenia. Trudno zidentyfikować cokolwiek, co byłoby ich osobistym sukcesem.
- Można odnieść wrażenie, że radni są tylko aktywni, gdy kłócą się z prezydentem? To prawda, a wojna z prezydentem stała się dla niektórych radnych jedyną działalnością i jedynym co potrafią. Blog nad Wartą, który prowadzę jest trochę jak radziecki myśliwiec, który rozmiata mgłę nad tym politycznym teatrzykiem. Kiedy ta mgła się trochę rozejdzie na boki, to okazuje się, że ci politycy nie wiele mają do powiedzenia i nie wiele zrobili. Mówiąc krótko i bardzo kolokwialnie, im wyżej te polityczne małpy wchodzą na drzewo tym bardziej widać im tyłek.
- Polityczny blog, który pan prowadzi zbudza często skrajne emocje, bo autorskie publikacje są ostre i kontrowersyjne. Czy przez to, politycy boją się pana? Nie czuje tego, bo nie interesują mnie ich emocje i nie chcę też, aby się mnie bali. Mam świadomość komfortu niezależności i obiektywizmu, na który nie mogą pozwolić sobie dziennikarze. Dlatego kiedy trzeba, nie oszczędzam polityków, ale kiedy robią coś fajnego to ich chwalę. Najlepsi politycy to ci, którzy jeszcze się nie narodzili.
- Bohaterowie pańskich tekstów często się obrażają? Tak, a co ciekawe najczęściej obrażają się politycy którzy walczyli, a nawet głosili hasła, że ich priorytetem w działalności publicznej zawsze była walka o wolność, niezależność i swobodę mediów. Ci sami politycy, którzy występują z tymi hasłami na sztandarach są za niezależnością mediów, ale tylko do momentu, gdy nie pisze się o nich samych. Lubię punktować polityków i mam ku temu prawo, a oni powinni wiedzieć iż tak ten świat został ułożony. Znam tych ludzi od 15 lat i jest mi łatwiej niż dziennikarzowi tradycyjnych mediów. Wiem, gdzie byli wtedy i wiem kim są naprawdę. Ten prawdziwy teatrzyk nie wygląda tak samo za kurtyną jak przedstawienie dedykowane dla dziennikarzy.
- Od kiedy uruchomił pan swój blog, politycy składali propozycje objęcia intratnych stanowisk? Politycy zwłaszcza w dobie zaniku mediów gorzowskich szukają sojuszników wśród osób takich jak ja, ale ja nie przyjmuję zleceń na kogoś lub na seanse promocji i lansu. Niecodziennie się zdarza, żeby lokalny blog czy strona internetowa miała kilkanaście tysięcy odsłon dziennie. To powoduje, że w oczach polityków jestem osobą, którą można kupić, pozyskać zwerbować.
- Byli tacy, którzy chcieli pana ?kupić?? Oczywiście byli tacy, którzy do dzisiaj myślą, że w razie czego będą mogli na mnie liczyć, ale o pieniądzach nikt nie rozmawiał, bo doskonale znają moje zdanie na ten temat - nie kupuję i nie dam się kupić. Wbrew pozorom nie zwiążę się z żadną partią polityczną ani z żadnym politykiem.
- Do której partii politycznej panu najbliżej? Bez wątpienia do Platformy Obywatelskiej ze względu na ludzi, którzy tam są, których znam i szanuje. Gdybym jednak dostał do wyboru kilka deklaracji partyjnych, to żadnej bym nie podpisał. Nie ma partii, która byłaby dla mnie ideałem.
- Jakie propozycje dostawał pan od polityków? Politycy składali bardzo różne oferty, ale oczywiście nie wymienię żadnego nazwiska z prostej przyczyny. Sukces bloga to również efekt tego, że dla mnie najważniejsza jest dyskrecja i anonimowość moich rozmówców.
- Ma pan wielu informatorów? Wielu, jak każde tego typu medium, które czytane jest głównie przez polityków, urzędników, ludzi zainteresowanych działalnością publiczną w mieście. Blog ma charakter polityczny, bo taki był zamiar jego założenia. Informatorzy przychodzą sami, bo wiedzą, że mogą liczyć na gwarancje tego, iż nigdy nie zostaną wydani. Nawet gdyby sprawa tekstu pojawiła się w sądzie.
- Sami politycy też przysyłają panu donosy? Polityka ma to do siebie, że politycy uprawiają politykę poprzez donoszenie na siebie.
- Kapują na siebie? Kapują i to niemal codziennie, ale ta moralność pszenno-buraczana charakterystyczna jest nie tylko dla polityków oraz ich działalności, ale Polaków w ogóle. - Nie brzydzi pana to? Jak ktoś donosi na kolegów, a pan o tym pisze, to jest pan częścią tej karuzeli. Owszem brzydzi mnie to, ale często jest tak, że to donosiciel wystawia świadectwo sobie, a nie temu na kogo wysyła donosy. Błędy popełniają wszyscy, ale są tacy, którzy za wszelką cenę chcą donosami obrzucić błotem, bo dzięki temu sami czują się dobrze.
- Sprawdza pan te donosy? Sprawdzam, bo zdarzyło się kilka razy, że podsyłane były informacje nie prawdziwe, które po weryfikacji okazywały się zwykłą próbą zdyskredytowania bloga lub innych osób. Na szczęście udało się to w wyeliminować, w przypadkach, co do których miałem wątpliwości. Co ciekawe te ?fałszywki? pochodziły od osób, co do których mógłbym nie mieć żadnych wątpliwości, że chcą dobrze dla bloga i dla mnie, ale okazywało się inaczej.
- Politycy oferują panu pieniądze za pozytywne informacje o nich samych? Nie. Myślę, że mają świadomość tego, że spośród wszystkich moich przypadłości i cech charakteru ciągota do pieniędzy nie jest szczególnie ważną domeną w moim życiu.
- Gdyby jednak, któryś z polityków zaoferował panu pieniądze za pozytywny artykuł, to co by pan zrobił? Nie wziąłbym pieniędzy, ale opisał taką propozycję na blogu. Sytuacja, w której polityk próbuje przekazywać pieniądze w zamian za pozytywny artykuł jest dla mnie newsem, który powinien wyjść na światło dzienne, a ludzie powinni dowiedzieć się, że taka osoba jest niemoralna.
- Który artykuł w historii pańskiego bloga cieszył się największym powodzeniem? Paradoksalnie największą poczytnością cieszą się teksty, co do których nie miałem przekonania iż mają sens. Bez wątpienia nośnymi tematami są kwestie związane ze szpitalem, relacje zielonogórsko-gorzowskie, ale też nazwiska, które w sposób szczególny powodują wzrost klikalności. Należą do nich: Jędrzejczak, Wontor, Bukiewicz i Tomasz Możejko. Nie ukrywam, że wymienienie tych właśnie nazwisk w jakimkolwiek artykule powoduje znaczny skok odwiedzin na blogu. - Czytałem komentarze na pański temat: bezczelny, cyniczny, megaloman, wszechwiedzący, nadęty, złośliwy. To raczej nie są komplementy, a właśnie takie epitety pod pańskim adresem dominują. Czytając komentarze na swój temat już dawno przestałem siebie poznawać i od wielu lat odnoszę wrażenie, że czytam o jakimś innym Robercie Bagińskim niż o sobie. Choć mam wrażenie, że na swój temat napisałem kilka artykułów, w których krytykowałem się jeszcze skrajniej niż komentarze różnych osób, które niekoniecznie muszą pałać do mnie miłością. Taki już los osoby, która pisze o rzeczach nie zawsze wygodnych, ale panu tez niczego w tym zakresie odmówić nie można. Jesteśmy bezpośredni, a dzisiaj w cenie są dziennikarze podatni na zlecenia.
- Kto będzie wojewodą lubuskim? A co nie ma wojewody? Czytałem, że Kamil Siałkowski już dawno wręczył mu nominację. A tak poważnie, to najpewniej zostanie nim Jerzy Ostrouch, który musi się jednak zdecydować, czy chce być w spółce rządowej z premierem, czy jego przeciwnikami w spółce biznesowej.
- Jako pierwszy poinformował pan o nieprawidłowościach w gorzowskim PiS-ie. Skąd miał pan te informacje i listy? Paradoksalnie od jednego z bohaterów listów i zapewniam, że nie mówię o Sebastianie Pieńkowskim.
- Jaka jest dalsza przyszłość bloga? Nie mam jakiegoś planu i to jest też uzasadnieniem faktu, że blog nie ma żadnego związku z jakimikolwiek moimi planami politycznymi. Na tę chwilę mam satysfakcję prowadząc blog, codziennie wieczorem dodając nowe wpisy, opisując wydarzenie ważkie i mniej istotnie, ale co będzie za rok, dwa, trzy, to nie wiem.
- Zarabia pan na blogu? Nie zarabiam, chociaż przy tej ilości odsłon mógłbym spokojnie publikować reklamy. Robię to świadomie by nikt nie powiedział, że ten blog to element uprawienia przeze mnie polityki i zarabiania pieniędzy.