Marek Surmacz (pierwszy z lewej) miał donosić na klubowego kolegę Sebastiana Pieńkowskiego (fot. Bartosz Zakrzewski)
Czy w gorzowskim PiS dochodziło do przestępstw? Tak twierdzi Robert Surowiec, radny PO, który dotarł do wewnętrznych listów polityków tej partii. - Mamy do czynienia z dużą aferą, która przyćmi nawet aferę budowlaną - obwieścił w środę Surowiec. Dzień później ripostowała poseł Elżbieta Rafalska: - Na razie przyćmiło radnego Surowca, i to mocno.
Środa, trzecia rocznica katastrofy smoleńskiej. W gorzowskim biurze Platformy Obywatelskiej o godz. 11 Robert Surowiec, radny PO rozpoczyna konferencję prasową. W tym samym czasie politycy PiS składają kwiaty i palą znicze na grobach Anny Borowskiej i jej wnuku Bartosza, którzy zginęli w katastrofie. Data spotkania z dziennikarzami zupełnie przypadkowa. - Dostałem dokumenty we wtorek i chciałem jak najszybciej je upublicznić. To nie ma nic wspólnego z obchodami rocznicy katastrofy - zapewniał radny, który wszedł w posiadanie wewnętrznych listów polityków PiS. Dokument ma dziewięć stron. Jego adresatem jest poseł Marek Ast, szef PiS w Lubuskiem, nadawcą radny i były wiceminister spraw wewnętrznych Marek Surmacz.
List - zdaniem Surowca - ma ujawniać nieprawidłowości, jakich mieli dopuścić się niektórzy z członków gorzowskiego PiS-u. ?Posiadam udokumentowane przykłady postępowania, w którym doszło do naruszenia przepisów ustawy o ochronie danych osobowych i wykorzystania przez kandydata danych personalnych osób fizycznych, do których przesyłano materiały propagandy wyborczej, zresztą nielegalnie wytworzone? - napisał w swoim liście Surmacz. To jednak nie wszystko. W dokumencie, który cytował na konferencji Surowiec - padają też oskarżenia wobec Sebastiana Pieńkowskiego, radnego PiS: ?Pan Pieńkowski popełnił karygodne fałszerstwo, polegające na zmianie kolejności kandydatów na radnych?. Z listu wynika, że Pieńkowski miał popieraną przez siebie kandydatkę umieścić na zarejestrowanej liście z okręgu nr 2 na miejscu 10., a na miejsce 9. przesunąć znanego sportowca, uczestnika paraolimpiad. Jednocześnie miał zniszczyć listy z oryginalnym zatwierdzonym przez Zarząd Okręgowy PiS składem w tym okręgu z podpisami wyborców. ?W moim przekonaniu postępowanie pana Pieńkowskiego znamionuje czyn opisany w stosownym przepisie kodeksu karnego?- pisał Surmacz. Najpoważniejszy zarzut miał dotyczyć nielegalnego finansowania kampanii wyborczej PiS. ?Tylko pobieżna analiza wielkości dokonywanych wpłat (przez niektórych kandydatów) na konto funduszu wyborczego i skonfrontowanie tych wielkości z ilością i rodzajem propagandy wyborczej pozwala na przyjęcie z najwyższym prawdopodobieństwem, że w wielu przypadkach doszło do drastycznego złamania zasad finansowania kampanii wyborczej" - czytamy. To oznacza, że PKW mogłaby zakwestionować całe rozliczenie wyborów samorządowych w kraju przedstawione przez PiS.
Surowiec, który zorganizował konferencję prasową nie ujawnił w jaki sposób trafił w posiadanie wewnętrznych dokumentów polityków PiS. Pewne jest, że dokument jest autentyczny. Co ciekawe list nie dotyczy świeżej sprawy, a ostatniej kampanii wyborczej do samorządu. Pismo datowane jest na grudzień 2010 roku. - Jestem przerażony, że sprawę zamieciono pod dywan, bo jak inaczej nazwać to, że najważniejsze osoby w lubuskim PiS o tym wiedzą i nic nie robią. Skoro ma się wiedzę o popełnieniu przestępstwa i tego nie zgłasza się do prokuratury, to również jest naruszenie prawa - przekonuje Surowiec, który podczas konferencji domagał się od poseł Rafalskiej wyjaśnień.
Riposta przyszła już na drugi dzień. - W ocenie radnego Platformy Obywatelskiej, ?ta sprawa przyćmi aferę budowlaną? pokazuje, że na razie przyćmiło radnego Surowca, i to mocno. Jeżeli Robert Surowiec coś wie o poważnych zarzutach dotyczących kampanii wyborczej niech zgłosi to do prokuratury. Ja takich dowodów nie posiadam - stwierdziła Rafalska. Posłanka PiS nie zostawiła też suchej nitki na radnym, który swoją konferencję zorganizował w dniu trzeciej rocznicy katastrofy smoleńskiej. - To pokazuje radnego Surowca jako polityka pozbawionego empatii. Osoby bez słuchu społecznego, bez zdolności do współczucia i rozumienia innych a równocześnie bezwzględnego do osiągania swojego celu politycznego.
Surmacz zachował się dwuznacznie
Trzy pytania do Marcina Kurczyna, radnego SLD i radcy prawnego
- Czy Marek Surmacz, który jest autorem wewnątrz partyjnych zarzutów (złamanie ustawy o ochronie danych osobowych, ordynacji wyborczej, fałszerstwa) powinien według Pana jako prawnika, zawiadomić prokuraturę? Oczywiście, że powinien. Wynika to z art. 304 kodeksu postępowania karnego, zgodnie z którym: Każdy dowiedziawszy się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu ma społeczny obowiązek zawiadomić o tym prokuratora lub Policję. Natomiast trudno przesądzić czy nie zawiadamiając popełnił przestępstwo, bo przestępstwem jest jedynie niezawiadomienie o przestępstwach wskazanych w art. 240 kodeksu karnego. Jego działania mogą mieć jedynie charakter utrudniania postępowania.
- Czy wobec tych informacji, które ujawnił Robert Surowiec, a z których wynika, że sprawa ciągnie się od ponad dwóch lat - ma pan wrażenie, że PiS zamiata od początku sprawę pod dywan? Mając na względzie dotychczasową działalność pana Surmacza, fakt że wielokrotnie zatrudniał organa ścigania nawet w sprawach, w których z góry było wiadomo że przestępstwa nie popełniono i będą umorzone to duże zdziwienie musi budzić fakt, że w sprawie gdzie ma tyle podejrzeń, a nawet przekonanie, że przestępstwa popełniono zawiadomienia nie złożył. Z całą pewnością fakt, iż sprawa dotyczy wewnętrznych spraw PIS miał tu znaczenie i zachował się moralnie dwuznacznie.
- Robert Surowiec użył określenia, że to afera większa od budowlanej, zgadza się Pan z tym stwierdzeniem? Trudno ocenić te sprawę bo nie widziałem dokumentów na których oparł swoje twierdzenia radny Surowiec. Cała sprawa jeżeli się potwierdzi na pewno wygląda poważnie. Ale tak jak nie komentowaliśmy śledztwa w sprawie nieprawidłowości wewnętrznych w PO tak trzeba poczekać na ustalenia ewentualnego śledztwa w sprawie PIS.