Wiadomości

Trudno jest być wiceprezydentem

17 marca 2013, 12:50
fot. Bartosz Zakrzewski
Rozmowa ze Stefanem Sejwą, wiceprezydentem Gorzowa

- Już prawie rok jak jest pan wiceprezydentem, wcześniej był pan radnym (Sejwa zaczął swoją pracę 2 kwietnia 2012 r. – przyp. red.) Dużo zmieniło się dla pana przez ten czas?

Świat widziany przez pryzmat radnego, a wiceprezydenta to są dwie różne rzeczy. Radny nie ponosi odpowiedzialności, może mówić co chce. Jako wiceprezydent biorę na siebie pełną odpowiedzialność. Muszę bezwzględnie kierować się przepisami prawa, ale też możliwościami finansowymi miasta. Bycie wiceprezydentem jest bardzo trudno. Podchodzę do tego emocjonalnie, bo chciałbym lepiej dla miasta, a nie zawsze to jest możliwe.

- Rok temu, kiedy rozmawialiśmy wspominał pan, że ma poukładane życie, a tu nagle trzeba byłoby się przestawić, choćby na ranne wstawanie do pracy w Urzędzie Miasta. Jak z tym jest teraz?

Jeszcze gorzej. Mój czas pracy zaczyna się przed 8 raną, a kończy o 19 wieczorem. Nie mówię nawet o dodatkowych obowiązkach w weekend. Jednak to nie jest tak, że jestem nieudolny i nie umiem sobie zorganizować pracy. W magistracie jest ogrom zadań, problemów i biurokracji również. W domu jestem tylko gościem. To stresująca praca, nie jest łatwo ze wszystkim sobie poradzić.

- Zrezygnować pan nie zamierza?

Nie ma takich podstaw.

- Sam mówi pan o stresie. Miał pan przez ten rok taką chwilę zwątpienia, że tych spraw jest na tyle dużo, że może jednak trzeba zrezygnować?

Zastanawiałem się czy z tytułu mojej pracy następuje krok do przodu dla miasta. Potem zrozumiałem, że jestem tylko ogniwem w całej tej machinie, która funkcjonuje. Nie zawsze nasze możliwości są adekwatne do potrzeb, stąd pewne stresy i niezadowolenie, że chciałoby się lepiej.

- To zdanie, że nasze możliwości nie zawsze są adekwatne do potrzeb idealnie określa tegoroczny budżet na inwestycje. Każdy narzeka, że potrzeb jest wiele, a pieniędzy jest mało. Kiedy najważniejsze inwestycje 2013 będą realizowane?

Nasze możliwości i najpilniejsze potrzeby oszacowaliśmy w tym roku na 30 milionów zł. Długo analizowaliśmy listę inwestycji, były one wielokrotnie weryfikowane. To nie jest tak, że ktoś sobie z kapelusza wybrał te zadania do wykonania. Najważniejszą inwestycją tego roku jest remont ul. Kobylogórskiej. Całkowity koszt to 11 mln zł, a część tej kwoty - 3 mln zł otrzymamy w formie pomocy rządowej (ta droga to tzw. Schetynówka – przyp. red.). Jako, że otrzymamy dofinansowanie to mamy czasowy reżim w wykonaniu tej inwestycji, bo musimy skończyć drogę do końca roku. Ta inwestycja już się rozpoczęła. Mamy już za sobą wycinkę drzew, zrobiliśmy też wariant objazdu tej skomplikowanej trasy.

- Kiedy przetarg na wybór wykonawcy remontu ul. Kobylogórskiej?

Przetarg zostanie rozpisany lada dzień, a na przełomie marca i kwietnia rozpoczną się już prace. Drugi etap tej inwestycji będzie zależny od budżetu na 2014 rok.

- W tegorocznym budżecie znalazły się też pieniądze na dokumentację przebudowy ul. Kostrzyńskiej. Ta droga aż się prosi o remont. Kiedy możemy się go spodziewać?

Przystępujemy do kontynuacji działań związanych z remontem ul. Kostrzyńskiej. Koncepcja na remont tej ulicy zyskała już akceptację radnych. Według jej założeń, będziemy chcieli mieć cztery pasy ruchu na tej drodze. To jest konieczne rozwiązanie, a całą inwestycję chcemy rozwiązać tu dwuetapowo. Pierwszy etap - od osiedla Słonecznego do ronda przy ul. Dobrej, a drugi do granic administracyjnych miasta. To będzie ogromny koszt, bo całość może kosztować nawet 120 mln zł! Bez wsparcia zewnętrznego będzie to trudne do przeprowadzenia, aczkolwiek nie jest to niemożliwe. Gorzowianie potrzebują tej inwestycji.

- Znamy jakiś termin, kiedy prace na Kostrzyńskiej mogłyby ruszyć?

Zakładamy, że będziemy ubiegać się o pieniądze z Unii Europejskiej już z najbliższego rozdania 2014-202. Nasze optymistyczne założenie zakładają, że droga będzie ukończona nie później niż w 2016 roku.

- Co ze słynnymi tramwajami z Kassel, które miasto chciało kupić już w ubiegłym roku? Temat umarł?

Nie. To nie jest od nas zależne. Niemcy mają teraz skomplikowaną sytuacją, ale my nie rezygnujemy z zakupu wozów.

- Na czym polega problem?

Niemiecka strona musi spełnić określone formalności związane z przetargiem na sprzedaż tramwajów. Ogólnie chodzi o to, że najpierw muszą zaproponować sprzedaż wozów na terenie Niemiec.

- Wiadomo już kiedy Niemcy uporają się z tą sprawą?

Każdego dnia czekamy na informacje, ale póki co jest cicho. W tej chwili to my jesteśmy petentami w tej sprawie.

- Jak bumerang wraca temat poszpitalnych budynków przy ul. Warszawskiej (w ub. roku marszałek Elżbieta Polak przekazała tereny miastu w formie darowizny – przyp. red.) Pierwotnie miały znaleźć się tam szkoły techniczne, a teraz jest pomysł, żeby swoją siedzibę miały tam również szkoły artystyczne. Co robi miasto w tej sprawie?

Przygotowaliśmy się do tych działań w tegorocznym budżecie. Mamy zagwarantowane pieniądze na koncepcję, a wizja tego co tam się znajdzie powoli się krystalizuje. Myślimy, żeby zagospodarować te budynki trochę „szerzej” niż do tej pory. Utrzymujemy przeniesienie tam szkół technicznych, ale również chcemy ulokować tam siedzibę Gorzowskiego Ośrodka Technologicznego. Najnowszy pomysł to zaadaptowanie części budynków przy ul. Warszawskiej na potrzeby szkół artystycznych.

- Szkoły artystyczne miały pierwotnie powstać w sąsiedztwie Filharmonii Gorzowskiej. Czy ulokowanie ich w sąsiedztwie szkół technicznych, w ogóle do siebie pasuje?

Dlaczego nie? To przecież też funkcja oświatowa. W tym wariancie bierzemy też pod uwagę oszczędności, a przecież mamy kryzys.

- Jednak pierwotne założenie było inne.

Sytuacja się zmieniła. W najbliższym czasie zapadną ostatecznie decyzje. Musimy tworzyć dokumentację projektową. Musimy też wziąć pod uwagę pewne ograniczenia. W umowie darowizny wyraźnie jest zapisane, że mamy pięć lat na adaptację tych budynków. Zostało nam ponad cztery lata. Musimy się spieszyć i szybko przystąpić do pracy. Nie ukrywamy, że liczymy też na pozyskanie środków zewnętrznych, które ułatwiłyby nam remont tych terenów.

- Skoro marszałek województwa dała nam budynek, to chyba da też pieniądze?

Tak myślimy, ale zobaczymy co będzie.

- Co z zamkniętą kładką na moście kolejowym?

Mamy patową sytuacją. Polskie Koleje Państwowe są zobligowane do remontu kładki. Tak zdecydował Wojewódzki Nadzór Budowlany. My, jako miasto chcemy dołożyć się do remontu, ale z naszych informacji wynika, że kolej miga się z rozpoczęciem prac. Z tego co wiem, PKP odwołała się do nadrzędnych władz w Warszawie i nie wiemy jak zakończy się sprawa. Miastu trudno będzie wziąć na siebie wszystkie koszty remontu kładki, a dodatkowo nie wiemy nawet ile to może kosztować, bo kolej nie oszacowała nawet wydatków na remont.

- Kładka będzie zamknięta do końca roku czy to tylko czarny scenariusz?

Nie chciałbym tego powiedzieć. Czekamy na oficjalne stanowisko PKP. Wiem, że próba odwołania się od decyzji nadzoru budowlanego jest podejmowana. Jeszcze w marcu powinniśmy mieć ostateczną odpowiedź w tej sprawie.

Rozmawiał: Łukasz Chwiłka


Podziel się

Komentarze

Elvis
Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Imprezy


Pozostałe wiadomości