Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przesłuchali w Zielonej Górze prezydenta Gorzowa Tadeusza Jędrzejczaka. Prezydent zeznawał w charakterze świadka w sprawie nieprawidłowości przy budowie Filharmonii Gorzowskiej. Śledczy nie postawili mu zarzutów. Prokuratura nie ujawnia, o co był pytany prezydent
Śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy budowie Filharmonii Gorzowskiej, które prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Szczecinie oraz Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Zielonej Górze jest już na finiszu. W czwartek swoje zeznania w tej sprawie złożył prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak. Przesłuchanie trwało aż sześć godzin, ale prokuratura nie chce zdradzić, o co pytała prezydenta. - To tajemnica - zaznacza Anna Gawłowska-Rynkiewicz, rzecznik szczecińskiej Prokuratury Apelacyjnej. Wiadomo natomiast, że Jędrzejczak wracał z przesłuchania bez jakichkolwiek zarzutów. Status prezydenta w tej sprawie to świadek.
Według założeń prokuratury śledztwo ma zakończyć się jeszcze w tym roku. W tym celu ponownie przesłuchano wszystkich podejrzanych, w tym byłego naczelnika wydziału inwestycji Władysława Ż.
O co chodzi w całej sprawie? Według Marka Surmacza, radnego PiS z Gorzowa, miasto przepłaciło ok. 20 mln zł przy budowie filharmonii. Zdaniem radnego - miasto miało stracić pieniądze na zamianie betonu architektonicznego na znacznie tańszy beton konstrukcyjny przy wykonywaniu parkingu podziemnego.
Do tej pory prokuratura postawiła zarzuty siedmiu osobom. To m.in. Krzysztof H., były urzędnik wydziału inwestycji, któremu śledczy zarzucają ukrywanie dokumentów dotyczących budowy filharmonii. Pozostali podejrzani to kierownik budowy i trzech inspektorów nadzoru budowlanego. Mieli poświadczyć nieprawdę w częściowych protokołach odbioru robót, w zakresie sporządzenia dokumentacji projektów wykonawczych. Ostatnimi osobami, które usłyszały prokuratorskie zarzuty są Władysław Ż., były naczelnik wydziału inwestycji w gorzowskim Urzędzie Miasta i Alina P., podległa mu wtedy pracownica. Oboje mają postawiony zarzut przekroczenia uprawnień. Za to przestępstwo grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Od początku śledztwa przesłuchano w tej sprawie ok. 50 osób.