Tomasz Jagła zapewnia, ze GSPR dokończy sezon (fot. Iga Andres)
Działacze GSPR, chociaż lewo wiążą koniec z końcem zapowiedzieli, że nie ma groźby wycofania klubu po pierwszej rundzie rozgrywek. Gorzowianie tym samym będą chcieli do końca bronić się przed spadkiem z pierwszej ligi.
Piłka ręczna w Gorzowie odrodziła się w 2007 roku. Nasz zespół po dłuższym okresie spędzonym w drugiej lidze (trzeci poziom rozgrywkowy) awansował do I ligi. Drużyna była oparta na samych wychowankach, którzy tworzyli zgraną paczkę. AZS AWF (tak wówczas nazywał się zespół) pierwszy sezon, po świetnej drugiej części sezonu zakończył na bezpiecznym miejscu. Przed sezonem 2008/09 na ławkę trenerską przyszedł były trener reprezentacji Polski – Michał Kaniowski. Piłka ręczna wzbiła się wtedy jeszcze wyżej. Gorzowianie w efektownym stylu wywalczyli awans do Ekstraklasy! Jednak pierwszy sezon dla beniaminka był bardzo trudny. AZS AWF jeszcze przed ostatnią kolejką był nad kreską, lecz wysoka porażka w Legnicy sprawiła, że nasz zespół wylądował znów w pierwszej lidze. Nad swoją przyszłością zastanawiał się gorzowski trener. – Ciągłe problemy organizacyjne sprawiają, że mam nieprzespane noce – mówił wówczas Michał Kaniowski. Ostatecznie do zmian na pozycji szkoleniowca nie doszło, a gorzowianie kolejny raz skutecznie zaatakowali ekstraklasę. Przed sezonem ściągnięto ciekawych zawodników z Władimirem Huziejewem, czy Krzysztofem Misiaczykiem na czele. Dobry start w rozgrywkach nie zapowiadał tąpnięcia na przełomie 2010 i 2011 roku. W przerwie między rundami z zespołu odeszli czołowi zawodnicy, a klubem przestał opiekować się AZS AWF. Gorzowianie z hukiem spadli z elity, a z klubem pożegnał się trener Michał Kaniowski, który trzymał w ryzach cały klub. Kaniowski miał też poparcie u prezydenta Tadeusza Jądrzejczaka, a przecież tajemnicą nie było, że gro pieniędzy na szczypiorniaka pochodziło właśnie z kasy miasta.
Ostatecznie za odbudowę klubu wzięli się sami zawodnicy z Robertem Jankowskim (został prezesem) i Tomaszem Jagłą (został wiceprezesem) na czele. Klub zmienił też nazwę z AZS AWF na GSPR. Pierwsza runda na pierwszoligowych parkietach była udana dla naszej drużyny, lecz kolejny raz na przełomie roku pojawiły się problemy. Drużynę opuścili czołowi zawodnicy z wychowankami na czele. Gorzowianie pomimo tego, że rozgrywali swoje mecze w Deszcznie (trwał remont hali przy ul. Szarych Szeregów) pokazali charakter i zakończyli rozgrywki w środku stawki. Przed startem do sezonu 2012/13 klubowa kasa świeciła pustkami, a klubowi działacze długo zastanawiali się, czy przystąpić do rozgrywek. Ostatecznie postanowiono walczyć. Skład GSPR został oparty na juniorach oraz pięciu seniorach: Mateuszu Wolskim, Michale Nieradko, Ryszardzie Patalasie, Robercie Jankowskim i Tomaszu Jagle. Gorzowianie w sześciu kolejkach zanotowali komplet porażek (stosunek bramek 140:192). Jednak warto podkreślić, że nasz młody zespół skazywany w każdym meczu na pożarcie w kilku spotkaniach zaprezentował się z dobrej strony prezentując wyrównaną grę z bardziej doświadczonymi ekipami. Do końca pierwszej rundy podopiecznym trenera Piotra Gintowta pozostało jeszcze sześć spotkań. GSPR podejmie już w najbliższy weekend lidera: KPR Legionowo, a później czekać nas będą pojedynki z SMS Gdańsk i Sokołem Kościerzyna. Na pierwsze ligowe punkty będzie przede wszystkim szansa w meczu z młodzieżą z Gdańska. Na wyjeździe zmierzymy się też z Wybrzeżem Gdańsk, Pomezanią Malbork i KS Elbląg. Po tych spotkaniach nastąpi miesięczna przerwa między rundami. Działacze GSPR już teraz uspokajają, że pomimo trudności gorzowski klub dokończy sezon. – Jakoś wiążemy koniec z końcem i nie ma groźby wycofania się z rozgrywek – zapewnił Tomasz Jagła, wiceprezes GSPR. Głośno mówiło się też o problemach finansowych GSPR, jednak wszystko zmierza w dobrą stronę. – Praktycznie spłaciliśmy wszystkie zaległości i prawie jesteśmy na swoim – powiedział Jagła.
Gorzowianie pomimo młodej i niedoświadczonej kadry chcą powalczyć o utrzymanie. – Przed nami w tabeli z jedną wygraną na koncie jest Grunwald Poznań. Ten klub ma również swoje wewnętrzne problemy, a sportowo jest w naszym zasięgu. Kluczowe będzie nasze styczniowe spotkanie z tym zespołem we własnej hali – zakończył grający wiceprezes klubu.