Piotr Borkowski, dyrektor artystyczny filharmonii i dyrygent orkiestry kameralnej, został odwołany. Zwolnienie to wynik zmian w statucie instytucji i dualizmu władzy. Do tej pory Borkowski podlegał bezpośrednio prezydentowi. Po zmianach jego szefem jest dyrektor naczelny. Umowa Borkowskiego obowiązuje do końca miesiąca
Od sierpnia 2010 r. Borkowski jest dyrektorem artystycznym Filharmonii Gorzowskiej i dyrygentem Orkiestry Kameralnej. Jednak od kilku dni jest na wylocie. Odwołał go nowy dyrektor naczelny Krzysztof Świtalski. Umowa zwolnionego dyrygenta wygasa 31 października.
Powód odwołania? Chodzi o zmiany w statucie filharmonii. Do tej pory bezpośrednim przełożonym Borkowskiego był prezydent Gorzowa. Po tym jak na wniosek byłego szefa FG Krzysztofa Nowaka - radni zmienili statut instytucji, wiele zmieniło się też dla samego dyrygenta. Zmalały jego kompetencje i zmienił się przełożony, którym teraz jest dyrektor naczelny. Na umowie nie może mieć dwóch różnych przełożonych. Żeby wszystko było zgodnie z prawem, potrzebna jest nowa umowa. Żeby ją zawrzeć, trzeba odwołać Borkowskiego ze stanowiska i powołać na nowo.
Teraz wszystko zależy od rozmów Świtalskiego z Borkowskim, który z pewnością chce dalej pracować w najdroższej instytucji kultury w mieście. Dyrektor filharmonii może powołać swojego zastępcę bez konkursu, takie ma prawo. Może być nim Borkowski, ale wcale nie musi. - Nie wiem jaki będzie dalszy los całej sprawy. Jak dotąd prowadzimy rozmowy, ale nie będę ich upubliczniał, bo to wewnętrzna sprawa instytucji - przyznaje Świtalski.
Nam nieoficjalnie udało się dowiedzieć, że filharmonii trwa kontrola wewnętrzna. Sprawdzane są przede wszystkim warunki zatrudnienia Borkowskiego. Z naszych informacji wynika, że jego wypłaty za dodatkowe koncerty mogły być bezzasadne.
Przy okazji tej decyzji warto się zastanowić nad samym wynagrodzeniem Borkowskiego. Nie jest tajemnicą, że w filharmonii zarabia więcej niż sam szef instytucji. Nic dziwnego skoro na jego wynagrodzenie składała się do tej pory pensja zasadnicza, dodatek funkcyjny i wynajęty dom w ramach kontraktu. Według krążących plotek, Borkowski miał zarabiać w FG ok. 30 tys. zł miesięcznie, czyli trzy razy więcej niż prezydent Tadeusz Jędrzejczak.
Dziwne praktyki przy wynagrodzeniu dyrygenta to jedno. Druga sprawa to jego zachowanie w ostatnim czasie. Najpierw Borkowski udał się na zwolnienie lekarskie. Potem pod gabinetem prezydenta ogłosił, że wyzdrowiał (dziwna, aczkolwiek ciekawa praktyka) i wraca do pracy. Dodatkowo ogłosił, że rezygnuje ze swoich honorariów dyrygenckich, które dostawał za każdy występ. Po tym jak sprawdziliśmy zapisy w kodeksie pracy, wyszło na jaw, że to tylko pusty i nic nieznaczący gest. Bo z przepisów jasno wynika, że pracownik nie może zrzec się prawa do swojego wynagrodzenia. Gdyby chciał mniej zarabiać musiałby zostać odwołany i powołany na nowo.
Jego deklaracje o powrocie do pracy też budzą zastrzeżenia. Od kiedy ogłosił, że wraca do pracy minął miesiąc. W tym czasie Borkowski nie dyrygował żadnego koncertu w filharmonii. Wyjeżdżał za to prywatnie do innych miast na prywatne koncerty. W tym czasie orkiestrą musiał dyrygować sam dyrektor Świtalski. Robił to za darmo. Do sprawy będziemy wracać.