Studenci gorzowskiej PWSZ na Uniwersytecie w Salerno (fot. materiały PWSZ)
- Jest tu tak pięknie, że chyba się przeprowadzę - mówi Magdalena Lasota. We włoskich krajobrazach zakochała się od pierwszego spojrzenia na wieczorną Zatokę Salernitańską
Jest w grupie sześciorga studentów PWSZ, którzy dziś rozpoczną rok akademicki na Uniwersytecie w Salerno, najstarszym w Zachodniej Europie. Są tam od 20 września w ramach unijnego programu Erasmus, by przez 5 lub 10 miesięcy doskonalić swój warsztat językowy (w PWSZ studiują filologię włosko-niemiecką i niemiecko-włoską) oraz poznawać tamtejszą kulturę. Niemal 2000 km od domu.
Przyznają, że obaw było sporo. - Czego się bałam? Wszystkiego - śmieje się Magda. - Teraz już wiem, że niepotrzebnie - dodaje.
- Najtrudniej jest przełamać barierę językową. Trzeba też przyzwyczaić się do tutejszego trybu życia - mówi Mateusz Woźniak. Wiadomo: upały, celebrowanie posiłków, dolce far niente, poobiednia drzemka, wieczorne spacery i zabawa do późna... Wszystko rozleniwia. Ale nie każdego. - Mam zamiar uczyć się tutaj pilnie. Życie jest jednak dość drogie, więc poproszę męża o przesłanie kilku euro - śmieje się Agnieszka Kuś. Włoskie życie studenckie różni się nieco od polskiego. Na śniadanie cappuccino z rogalikiem lub kanapka przyrządzona przez panią w sklepie spożywczym (choć rekordy popularności bije jajecznica w wykonaniu Magdy). Na obiad pizza z lokalnymi trunkami i widokiem na zatokę. Kolacja to z kolei specjały kuchni śródziemnomorskiej, czyli owoce morza. - Są bardzo smaczne, dobra jest ośmiornica i miecznik. Oczywiście, limoncello też warto spróbować - wylicza Anna Dunaj.
Atrakcją jest np. widok z tarasu mieszkania czworga studentów - mieści się ono w San Pietro, górskiej dzielnicy Cava de’ Tirreni (okolice Salerno), 60-tysięcznego miasta partnerskiego Gorzowa. Działające tam stowarzyszenie zajmujące się współpracą międzynarodową dba też o studentów PWSZ. - Nie spodziewałam się, że na świecie są tak otwarci ludzie jak w Cava de’ Tirreni. Zawsze możemy liczyć na ich pomoc, wskazówki - podkreśla Paulina Romanowska.
Maurizio Avagliano i Nicola Pisapia (oraz wiele innych osób) w ramach stowarzyszenia od wielu lat podtrzymują i pogłębiają kontakty między naszymi miastami. To dzięki nim gorzowianie czują się tam jak w domu. Podczas pierwszych dni pobytu studenci zostali zaproszeni przez władze na oficjalne (w urzędzie) i nieoficjalne (podczas kolacji - to tam królowały owoce morza) obchody 20-lecia umowy o współpracy między Gorzowem a Cava de’ Tirreni. Burmistrz, prof. Marco Galdi podkreślał, że właśnie młodzież jest sensem takich kontaktów. Prosił, by studenci zwracali się do niego w razie jakichkolwiek problemów.
Choć głównym celem pobytu studentów w Italii jest nauka, udaje im się - w przerwach między wertowaniem książek - znaleźć czas i na inne przyjemności. Taką na pewno był niedzielny wypad na jedną z bajecznych plaż Wybrzeża Amalfitańskiego w Erchie (oczywiście z książkami do włoskiego). Gdy część studentów sprawdzała temperaturę lazurowej wody, Eliza Łubieńska z Pauliną po raz pierwszy w życiu wsiadły do kajaka. Początkowo uderzały w skały, ale po kilku godzinach wiosłowania wzdłuż wybrzeża wróciły jako pierwsze z polsko-włoskiego spływu.
One samodzielnie znalazły mieszkanie przez internet. - Zaskoczyło nas nieco, że w mieszkaniu brakowało garnków, czajnika, był problem z pościelą - wylicza Eliza. Mogły trafić lepiej, ale radzą sobie znakomicie. Potrafią już nawet same przesuwać pralkę i zmienić ustawienie mebli. Plusem jest bliskość uczelni (15 minut pieszo) i niski koszt wynajmu.
Obie w najbliższą niedzielę reprezentować będą Gorzów w 51. międzynarodowym biegu św. Wawrzyńca. Przed naszymi dziewczynami 7800 m górskich zmagań w okolicach Cava de’ Tirreni.
Pierwszy test z włoskiego mają już za sobą. Wyników jeszcze nie było. A w poniedziałek idą na pierwsze zajęcia. Trzymamy kciuki za wszystkich erasmusowców!