Wiadomości

Marcin Kurczyna (SLD): Marszałek nie traktuje Gorzowa poważnie

23 września 2012, 09:33
Marcin Kurczyna (fot. Bartosz Zakrzewski)
- Marszałek nie traktuje poważnie mieszkańców Gorzowa. Podejmuje decyzje, które nas dotyczą, ale niczego nie wyjaśnia. Tak jest na przykład ze szpitalem, który chce zredukować ewidentnie. Wygląda na to, że plan jest taki, żeby w najlepszym wypadku zrobić ze szpitala wojewódzkiego w Gorzowie szpital powiatowy. Nikt nie mówi o tym głośno, bo byłaby większa awantura - mówi szef SLD w Gorzowie.

 

Rozmowa z Marcinem Kurczyną,

gorzowskim radnym,

przewodniczącym SLD w Gorzowie

 

To m.in. dzięki radnym SLD udało się ocalić WOMP w Gorzowie. Lewica w Gorzowie pomogła?

 - Historia z Wojewódzkim Ośrodkiem Medycyny Pracy zaczęła się z chwilą, kiedy marszałek Elżbieta Polak zapowiedziała likwidację ośrodka w Gorzowie i utworzenie u nas jedynie filii. Od samego początku mieliśmy sygnały od pracowników, którzy jedynie z mediów dowiadywali się o sprawie. Rozmawialiśmy z nimi i obiecaliśmy wsparcie z naszej strony. Udało się przekonać naszych radnych, że likwidacja ośrodka w Gorzowie to zły pomysł. Poza tym od początku nie było zgody SLD na propozycję marszałek Polak.

 

Podczas tego głosowania w Sejmiku PiS z SLD mówiły jednym głosem.

 - To nie jest ewenement, ale wynik tego, że marszałek nie ma ochoty rozmawiać z nami i tłumaczyć swojej decyzji. Ogłasza coś i nie podaje żadnych konkretów, a tylko chce coś realizować.

 

Wasz wspólny wróg?

 - To nie jest kwestia wrogów. Nad wszystkim można rozmawiać tylko trzeba się poważnie traktować. Mam wrażenie, że marszałek nie traktuje nas poważnie.

 

Nas, czyli kogo?

 - Marszałek nie traktuje poważnie mieszkańców Gorzowa. Podejmuje decyzje, które nas dotyczą, ale niczego nie wyjaśnia. Nie traktuje poważnie też radnych sejmiku. Oni nie mają żadnych informacji, a na sesjach rzuca im się projekty uchwał do głosowania.

 

Przy okazji głosowania w sprawie WOMP, Barbara Kucharska, radna PSL, która też była przeciwna likwidacji stwierdziła jasno: Ośrodek w Zielonej Górze jest dzierżawiony i ponosi większe koszty, a budynek w Gorzowie kupiony. W końcu to oszczędności miały być powodem likwidacji gorzowskiej placówki. Logika nakazywałaby odwrócić uchwałę do góry nogami.

 - To normalne. Jeśli mam coś własnego to ponoszę mniejsze koszty niż jak gdy korzystam z cudzej rzeczy i muszę za to płacić. Taka jest specyfika każdej umowy najmu i dzierżawy, czynsz to jest zawsze dodatkowe obciążenie. Do mnie dotarła plotka, że za siedzibę WOMP w Zielonej Górze zapłacono 20 lat do przodu. To absurdalne i niegospodarne działanie. Być może z tego wynika pomysł marszałek. Oszczędność po likwidacji placówki w Gorzowie miała być niestety tylko na papierze.

 

Czy radni w ogóle powinni się zajmować tą sprawą na sesji? Wcześniej dwie komisje w Sejmiku wydały negatywną decyzję o likwidacji placówki w Gorzowie.

 - To błąd. Radni pracują przede wszystkim na komisjach i tak jest na wszystkich poziomach samorządu. Na sesji powinniśmy mieć efekt tego co wypracowaliśmy na komisjach. Jeśli radni sejmiku pracowali nad tą uchwała merytorycznie i wypowiedzieli się na ten temat negatywnie, to pchanie tego na porządek obrad jest bez sensu.

 

Widzi pan inne przykłady nierównego traktowania Gorzowa oprócz planowanej likwidacji WOMP?

 - Z działalnością medyczną w Gorzowie jest coraz gorzej i pani marszałek ma jakiś pomysł, żeby ją zredukować ewidentnie.

 

Ciągle nieoficjalnie mówi się, że ten pomysł polega na tym, żeby szpital sprowadzić do rangi powiatowej.

 - Też mam takie wrażenie. Wygląda na to, że plan jest taki, żeby w najlepszym wypadku zrobić ze szpitala wojewódzkiego w Gorzowie szpital powiatowy. Nikt nie mówi o tym głośno, bo byłaby większa awantura.

 

Jaki interes miałaby w tym mieć marszałek Polak?

 - Trzeba o to zapytać panią marszałek. Możemy tylko oceniać jej działania. Dyrektor szpitala Marek Twardowski, czyli osoba powołana przez marszałka na to stanowisko, działa zupełnie prowokacyjnie.

 

Zauważa pan jakiś konflikt między dyrektorem a marszałek? W końcu dyrektor wysłał już zawiadomienie do prokuratury, które pośrednio dotyczy władz wojewódzkich.

 - To jeszcze nie oznacza, że są w jakimś sporze. Marszałek deklaruje, że dyrektor szpitala to jej zaufany człowiek i jest bardzo zadowolona z jego działań. Gdyby był spór, to marszałek odwołałaby dyrektora po wniosku rady społecznej szpitala. Marszałek jednak stoi murem za dyrektorem.

 

Dla dyrektora Twardowskiego receptą na długi szpitala jest spółka. Czy jako SLD widzicie inny pomysł?

 - Alternatywa dla tego pomysłu musi być stworzona na poziomie rządowym. Ten szpital nie jest w stanie samodzielnie wyjść z długów. Musi być plan, który pozwoli oddłużyć szpitale, w tym lecznicę w Gorzowie. Plan który jest obecnie zakłada przekształcanie szpitali w spółki. To budzi nasze wątpliwości, bo ze spółką można zrobić wszystko. Można ją też po prostu zlikwidować. Zgodnie z formułą spółki, taki podmiot ma działać w określonym celu.

 

Ale teraz to jedyna możliwość.

 - Przecież można zmienić przepisy na „górze” i dać możliwość do przystąpienia planu ratunkowego bez konieczności zmiany w spółkę.

 

Myśli pan, że znajdą się chętni żeby zasiadać w zarządzie takiej spółki? Zarząd spółki w razie długów odpowiada swoim majątkiem.

 - To zależy od tego jak spółka ma wyglądać. A to jest problem, bo nie wiemy jaka będzie formuła tej spółki i jej majątek. To kluczowa sprawa. Pytaliśmy o szpitalne nieruchomości czy będą stanowić kapitał spółki, ale nie mamy jeszcze odpowiedzi. Lepiej, żeby kapitał zakładowy był na przyzwoitym poziomie. Wniesienie nieruchomości do spółki to bezpieczne rozwiązanie z punktu widzenia zarządu.

 

Jak pan ocenia ruch rady społecznej i radnych PO w Gorzowie, którzy chcą odwołania dyrektora. W końcu dyrektora powołał marszałek, czyli członek Platformy. Bunt w partii?

 - Już się zgubiłem, kto w tej Platformie rządzi. Ale nie ulega wątpliwości, że to kompromitacja lubuskiej Platformy. Członkowie z Gorzowa piszą jakieś listy, ktoś to czyta i się z tego śmieje. Sytuacja jest taka, że każdy członek PO odpowiada za całość tego, co robi partia. Rząd robi coś co się ludziom nie podoba, i mimo wszystko każdy kto zapisał się do tej partii ponosi za to odpowiedzialność.

 

To jak pan odbiera list poseł Krystyny Sibińskiej do marszałek?

 - Nie wiem jak wygląda funkcjonowanie PO. Mam krótkie doświadczenie kierowania partią, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, że nie potrafimy się porozumieć. Jeśli mamy rozmawiać o sprawach miejskich, o tym co się dzieje w Gorzowie, my decydujemy, a nie politycy z Zielonej Góry.

 

Wiadomo, że prezydent Tadeusz Jędrzejczak niedługo będzie konstruował budżet na przyszły rok. Czy SLD ma już jakieś konkretne propozycje do budżetu?

 - Będziemy chcieli się skupić na drobnych inwestycjach, remontach dróg, parkingów czy ulic.  Brakuje nam tego, co obiecaliśmy mieszkańcom kiedy szliśmy do wyborów. Duże, drogowe inwestycje już są realizowane, potrzeba pieniędzy na mniejsze projekty. Choćby przebudowa ul. Gwiaździstej, która od 30 lat nie była remontowana. Takich projektów jest bardzo dużo. Będziemy o to wnioskować.

 

Dobrze, że ul. Warszawska jest remontowana we wrześniu?

 - Pod warunkiem, że zostanie szybko skończona.

 

Jedna z kluczowych dróg w Gorzowie jest remontowana kilka dni po starcie roku szkolnego i w przededniu nowego roku akademickiego.

 - Jeśli nie udało się zrobić tego wcześniej, to pytanie kiedy? Jeśli mielibyśmy to odkładać na wiosnę, to lepiej robić to teraz. Ulica jest w takim stanie, że zagraża bezpieczeństwu.

 

Czy klub radnych „Nadzieja dla Gorzowa” będzie miał swojego wiceprzewodniczącego? Grażyna Wojciechowska została odwołana z tej funkcji.

 - To zależy, kto będzie kandydatem. Jak na razie radni kwestionują kandydaturę Jakuba Derecha-Krzyckiego.

 

Jak pan zagłosuje, jeśli to on wystartuje?

 - Zagłosuję „za”, bo to dobry kandydat.

 

Ale to członek SLD. Jeśli zostałby wiceszefem rady, wtedy lewica miałaby dwóch przedstawicieli.

 - Ale to przewodniczący innego klubu radnych. W każdym razie, ja nie będę się wtrącał w plany jego klubu.

 

Nie uważa pan, że to nie jest w porządku choćby względem większych klubów jak PO czy PiS?

 - Poczekajmy, aż będzie kandydat. Na razie tylko mówimy o Krzyckim, ale nie padła konkretna propozycja. Może będzie to ktoś inny? Choćby Piotr Paluch, który świetnie rządzi w Stali Gorzów. To też dobry kandydat.

 

Krąży taka plotka po Gorzowie, która mówi, że prezydent Jędrzejczak rozważa start w wyborach na posła i to z list SLD. Poparłby go pan?

 - Mnie jeszcze nie pytał o poparcie. To też nie jest moja decyzja, ale całego SLD. Kandydatów w wyborach zatwierdzają władze wojewódzkie i trzeba byłoby zapytać o to posła Bogusława Wontora. Jeśli chodzi o samą plotkę, to nie wybiegałbym tak daleko w przyszłość. Równie dobrze sprawa w sądzie może zakończyć w tym albo przyszłym roku. W mieście za dużo osób z niecierpliwością oczekuje na rozstrzygnięcie i wymyśla różne scenariusze.

 

SLD ma swojego kandydata na prezydenta Gorzowa?

 - Jeśli będzie taka potrzeba, to zaczniemy o tym rozmawiać. Na tę chwilę mamy prezydenta. Nie ma co dywagować, bo to krzesło jest na razie zajęte.

 

A pan ma takie plany? Chciałby pan zostać prezydentem?

 - Nie mam takich specjalnych aspiracji politycznych. To będzie decyzja partii. Jeśli będzie taka wola, żebym wystartował w wyborach na prezydenta Gorzowa, to wtedy będę się zastanawiał.

 

Mecenas Synowiec twierdzi, że bycie prezydentem nie opłaca się finansowo.

 - Nie zaglądałem jeszcze do jego oświadczenia majątkowego. Musiałbym sprawdzić, ile zarabia on i prezydent, bo sam nie wiem (śmiech).

 

Rozmawiał Łukasz Chwiłka


Podziel się

Komentarze

Elvis
Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Imprezy


Pozostałe wiadomości