Nowym dyrektorem Filharmonii Gorzowskiej został Krzysztof Świtalski, obecnie dyrektor Regionalnego Centrum Animacji Kultury w Zielonej Górze. Świtalski zasiądzie w dyrektorskim fotelu we wrześniu. Ma kontrakt na pięć lat. Już teraz zapowiada, że nasza filharmonia powinna stać się instytucją wojewódzką, a docelowo narodową
Dotychczasowy dyrektor naczelny Filharmonii Gorzowskiej Krzysztof Nowak (ma jeszcze umowę do końca sierpnia) złożył w czerwcu wniosek o odwołanie z funkcji. Jak sam przyznał, zrezygnował tylko i wyłącznie ze względów osobistych. Po jego rezygnacji magistrat szybko rozpisał konkurs na nowego dyrektora. Zgłosiło się sześciu kandydatów, ale tylko dwóch miało realną szansę na zwycięstwo. Z dwójki: Marek Sztark (były dyrektor szczecińskiej opery) i Krzysztof Świtalski (szef Regionalnego Centrum Animacji Kultury w Zielonej Górze), to ten drugi uzyskał najwięcej punktów.
- Cieszę się, że osoba z takim dorobkiem będzie kierować filharmonią - mówił prezydent Tadeusz Jędrzejczak, powołując go na dyrektora. Świtalski nie chciał być dłużny w komplementach. - Czuję się wyróżniony, że prezydent obdarzył mnie zaufaniem. Zapewniam, że całą swoją wiedzę i doświadczenie skupię na tym żeby Filharmonia Gorzowska rosła w siłę. Chcemy aspirować, żeby nasza filharmonia była instytucją wojewódzką, a nawet narodową - zapowiada Świtalski.
Nowy dyrektor będzie pracował w filharmonii przez pięć lat. Swoją pracę zacznie już 1 września. Może liczyć na zarobki rzędu 9 tys. zł miesięcznie.
Świtalski ma 38 lat. Jest absolwentem Akademii Muzycznej w Poznaniu, Akademii Muzycznej we Wrocławiu oraz Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Poznaniu. Obecnie jest dyrektorem Regionalnego Centrum Animacji Kultury w Zielonej Górze. Pracuje tam od lutego 2009 roku. Świtalski ma za sobą karierę polityczną. W 2005 roku wystartował do Sejmu z listy PiS. Mimo niskiej pozycji na liście, wierzył w sukces. Do Sejmu nie wszedł. Rok później wystartował w wyborach na burmistrza Gubina. Tym razem reprezentował już Platformę Obywatelską. Mimo świetnych sondażowych notowań PO, przegrał z kandydatem niezależnym.
Łukasz Chwiłka
Jestem wrogiem rozrzutności i rozpasania
Rozmowa z Krzysztofem Świtalskim, nowym dyrektorem Filharmonii Gorzowskiej
Łukasz Chwiłka: Jakie ma pan pierwsze plany wobec filharmonii?
Krzysztof Świtalski: - Żeby szczegółowo poznać filharmonię, to trzeba w niej trochę przebywać. Muszę poznać ludzi, zobaczyć jak rozwiązane są sprawy administracyjne i zapoznać się z umowami, jakie są podpisane z muzykami. To ważne, głównie przy budowie zespołu artystycznego, żeby najlepsi muzycy zatrudnieni na czas określony nie podziękowali nam znienacka za współpracę. Ważnym celem jest rozbudowa orkiestry, bo ten zespół to nie jest jeszcze filharmonia. To musi być formacja symfoniczna, uzupełniona o najważniejsze instrumenty dęte. Chodzi o to, żeby koncerty zabrzmiały w pełni bez konieczności zatrudniania muzyków z zewnątrz. To generuje koszty, a przypadkowi muzycy mogą wprowadzić zamieszanie do skonsolidowanego zespołu artystycznego. To jeden z kluczowych celów.
Poprzedni dyrektor skupiał się głównie na budżecie, który filharmonii zapewniało miasto. Zamierza pan to zmienić?
- Obiekt w Gorzowie zasługuje na dofinansowanie z województwa. Myślę, że możemy przekonać zarząd województwa do tego. Filharmonia nie będzie się rozwijać, jeśli nie będzie wspierana z innych źródeł niż tylko z budżetu Gorzowa. Nie może być podziału na lepszą i gorszą część województwa, na lepszą i gorszą filharmonię. Każdy kto tutaj był to wie, że filharmonia w Gorzowie nie jest gorsza od tej w Zielonej Górze. Mamy duży potencjał. To obiekt, który powinien konkurować z filharmonią we Frankfurcie czy Poznaniu. W tym kierunku powinniśmy iść. Taka instytucja jak Filharmonia Gorzowska może promować całe miasto i województwo.
Zamierza pan wprowadzić jakieś nowości do działalności filharmonii?
- Muszę przyjrzeć się budżetowi i kosztom działalności. Nie chcę rzucać obietnic bez pokrycia, ale mam pomysły, jak ożywić filharmonię. Na pewno powinniśmy wyjść poza granicę miasta, aby pokazać, jak ważna jest nasza instytucja. Jeśli tego nie zrobimy, to nie będziemy w stanie przekonać władz województwa, żeby dofinansował instytucję, która ogranicza swoją działalność tylko do Gorzowa. Myślę też o publikacjach przedstawiających instytucję od środka i pokazujących muzyków. Chcę, żeby filharmonia stała się instytucją familijną. To musi tętnić życiem.
Przewiduje pan zmiany kadrowe?
- Trudno powiedzieć. Nie można krytykować instytucji za obsadę administracji póki się jej nie pozna od środka. Jeśli poprzedni dyrektor zrobił zatrudnienie na takim poziomie, to wiedział co robi. To jest potężny budynek i dużo etatów. Pamiętajmy jednak, że to będzie najważniejsza instytucja kultury w województwie. Możemy ograniczyć koszty do minimum, ale czy da nam to pewien rozmach, którym musimy zachwycić? Jestem przeciwnikiem rozrzutności i rozpasania, tego nie znoszę. Muszę przyjrzeć się kosztom.
Jak pan ocenia poprzedniego dyrektora Krzysztofa Nowaka?
- Oceniam go bardzo dobrze. Poznałem go jako osobę bardzo charyzmatyczną, wyciszoną i zdystansowaną do pewnych spraw. Nie miał łatwej roli. Taka instytucja jak Filharmonia Gorzowska jest zawsze na celowniku, bo godzi w interesy środowisk, które od lat tutaj funkcjonowały. Każda drobna porażka, traktowana jest bardzo negatywnie. Filharmonia dopiero raczkuje, wchodzi w życie, a wszyscy uczą się tutaj na błędach. W Gorzowie przecież nigdy nie było filharmonii, nikt nie wiedział jak ona ma funkcjonować.