Koniec z przyglądaniem się temu, co zarząd województwa robi z naszym szpitalem. Radny PO Robert Surowiec proponuje, że to miasto powinno być właścicielem szpitala. Niezależnie od tego, kto będzie pociągał za sznurki, najpierw trzeba wyprowadzić lecznicę na prostą. Dziś dług szpitala to ponad 250 mln zł. Rozwiązanie tego problemu to spółka
Rozmowa z radnym PO Robertem Surowcem
Łukasz Chwiłka: Zgłosił pan pomysł, aby to miasto Gorzów było udziałowcem w spółce, która ma zarządzać szpitalem. To realne rozwiązanie?
Robert Surowiec: - Tak. Trudne do wykonania, ale realne. Przyzwyczailiśmy się, że przez ostatnie lata narzekamy na szpital i zarząd województwa. Powszechna opinia była taka, że województwo nie dba o gorzowski szpital. Dzisiaj jest ostatni moment, w którym Gorzów może realnie planować przyszłość szpitala i włączyć się do gry. Jeśli teraz tego nie zrobi, to spółka będzie należała do województwa.
Dlaczego to trudne, żeby Gorzów był udziałowcem?
- Trudne, bo Gorzów nie jest dzisiaj właścicielem szpitala. Należy szukać formuły wejścia miasta do spółki, ale to wymaga porozumienia z zarządem województwa.
Jak namówić marszałek Elżbietę Polak, żeby podzieliła się z miastem udziałami w spółce?
- Jest wiele argumentów. Choćby to, że Gorzów od zawsze wspomagał ten szpital, chociaż on do nas nie należał. Miasto np. umarzało wiele razy dług za niepłacenie podatku od nieruchomości.
Czy za tym pomysłem pójdą konkretne rozwiązania?
- Na sesji publicznie zadałem pytanie radnym Gorzowa. Jeśli chcemy w tej spółce uczestniczyć, to musi być duże porozumienie polityczne. To nie może być pomysł jednego człowieka.
Dyrektor szpitala zapowiada, że w marcu 2013 roku szpital będzie już spółką. Czy nie jest za późno na takie działania?
- Czasu jest mało, ale to jest właśnie ten moment. Jesteśmy w sytuacji pomiędzy uchwałą intencyjną radnych a czasem, kiedy spółka zostanie zarejestrowana. W Gorzowie musimy postanowić, czy chcemy być udziałowcem w spółce zarządzającej szpitalem.
Gdyby pomysł wypalił, to miasto byłoby tylko współwłaścicielem szpitala?
- Jestem zwolennikiem tego, żeby przejąć szpital w całości. Wtedy to byłby nasz gorzowski szpital i to my ponosilibyśmy za niego odpowiedzialność. Nie musielibyśmy już opowiadać, że coś nam Zielona Góra robi złego.
Gorzów 100-procentowym udziałowcem?
- Tak. To jest możliwe.
Nie boi się pan, że nowa spółka będzie miała rozdmuchaną administrację, wieloosobowy zarząd, radę nadzorczą, że tych stanowisk będzie dużo?
- Jesteśmy w takiej sytuacji, że dzisiaj możemy się tylko przyglądać i komentować. Mój pomysł powoduje, że będziemy mieli wpływ na lecznicę. Gdyby szpital należał do Gorzowa, to my będziemy określali, ile będzie osób w zarządzie i radzie nadzorczej.
Są jakieś wady tej inicjatywy?
- Szpital może obciążać budżet Gorzowa. W szpital trzeba inwestować i dlatego często możemy stawać pod presją. Jeśli szpital uda się oddłużyć w całości lub w dużej części, to może być firma, która będzie wizytówką Gorzowa. Możemy udowodnić, że z najbardziej zadłużonego szpitala przejdziemy w ciągu kilku lat do czegoś, czym możemy się pochwalić.
Długo prowadzi pan swoją firmę?
- Mam spore doświadczenie.
Prowadził pan już spółkę z o.o., czyli taką, jaką docelowo ma być szpital?
- Tak.
Gdyby doszło do takiej sytuacji, że to pan przejmuje zadłużoną spółkę, która ma jednak potencjał. Co robi pan najpierw? Jakie koszty obcina najpierw?
- To jest bardzo trudne, bo każda spółka ma swoją specyfikę. Trzeba najpierw zobaczyć z czego w tej spółce mogą być przychody i tak prowadzić działalność, żeby były one jak najwyższe. Druga rzecz to pilnowanie kosztów.
Pacjenci boją się, że gdy spółka z długiem zostanie utworzona, to władze firmy będą likwidować oddziały albo zwalniać personel.
- To nie jest tak, że spółka będzie tylko ograniczać koszty, bo szpital już dzisiaj to robi. Gdyby nie ten dług, to mamy naprawdę bardzo dobry szpital. Koszty leczenia są niższe niż w Zielonej Górze, tak samo koszty pracownicze. Problem polega na tym, że szpital musi spłacać odsetki od wielomilionowego długi. Gdyby zadłużenie było na niższym poziomie np. 40 mln zł, to szpital przynosiłby dochody i mógłby spokojnie spłacać dług.
Gdzie szpital powinien szukać oszczędności?
- Szpital powinien dbać o przychody. Trzeba się temu przyglądać. Mam wrażenie, że szpital w Gorzowie wygląda dobrze, jeśli chodzi o koszty. Na pewno trudno oszczędzać na lekarzach czy pielęgniarkach.
Ustawa o szpitalach wyklucza likwidację naszej lecznicy, ale kodeks spółek handlowych dopuszcza upadłość.
- Jeśli właścicielem spółki będzie Gorzów to daje gwarancję, że spółka nie upadnie. Gorzów ma bogatszy budżet niż zarząd województwa.
Nowy dyrektor Marek Twardowski sprawdza się na stanowisku?
- Trudno powiedzieć, bo nie przyglądam się uważnie jego pracy. Jest zbyt krótko na stanowisku. Za wcześnie na ocenę jego pracy tylko po tym, co mówi. Chcę go ocenić za to co robi.
Niedawno na konferencji prasowej, dyrektor Twardowski wyliczał błędy swoich poprzedników. Informował o wielu nieprawidłowościach. To dla pana zaskoczenie?
- Nie jestem zwolennikiem, żeby przyszedł nowy szef i opowiadał źle o starym. Najpierw wolałbym, żeby zrobił coś dobrego. To nie było najlepsze otwarcie. To też jest dla mnie argument za tym, żeby Gorzów był właścicielem.
Spółka to jedyna droga, żeby szpital wyszedł na prostą?
- Nie ma żadnej innej realnej możliwości oddłużenia szpitala. A lecznica z 257-milionowym długiem nie jest w stanie dalej funkcjonować. Doprowadzilibyśmy do tego, co chciał PiS. To Elżbieta Płonka ówczesna wicemarszałek podjęła decyzję, którą zarząd przyklepał, że kardiologia w gorzowskim szpitalu miała podlegać szpitalowi w Nowej Soli. Jeśli tak to będzie wyglądało, to skończy się gorzowski szpital. Będziemy mieli budynek, którym będą zarządzały inne szpitale, a my nie będziemy mieli wpływu na to, co tu się dzieje. Jeśli chcemy myśleć o dobrym leczeniu, to nie ma innej drogi.