Wiadomości

Perspektywy młodzieży w Gorzowie

10 lipca 2012, 13:00
Augustyn Wiernicki (fot. Bartosz Zakrzewski)
Co po studiach? Co z przedsiębiorczością młodych wykształconych? - pyta Augustyn Wiernicki, znany przedsiębiorca i społecznik, były radny Gorzowa
Augustyn Wiernicki*

Co człowiek po studiach ma robić? Gorzów staje się miejscem pracy dla ludzi po studiach w magazynach sklepowych i przy ladach, przy układaniu towaru i przy sprzątaniu w hipermarketach. W Gorzowie prawie nie ma zakładów produkcyjnych - wszystkie duże upadły.

Utrzymanie mieszkania kosztuje dziś 1200 złotych. Ile młody musi zarobić, by cztery kąty utrzymać? Oferują mu na gorzowskim rynku pracy ok. 1500 zł netto. Jak żyć?

„Szansa w Niemczech”- pod takim tytułem jeden z urzędów szczebla wojewódzkiego wydał przewodnik dla młodych Polaków chcących wyjechać na zachód Europy. Poniżające!

 Co za pięć lat będą w Gorzowie robić nasze dzieci? Niektóre dzieciaki gorzowskie już sprzedają narkotyki, inni młodzi sprzedają dopalacze, rozwija się patologia pogranicza, a w tym rozkwit przemytu, tzw. Juma, prostytucja nieletnich i przemysł pornograficzny z udziałem naszych gorzowskich dzieci i młodzieży. Gorzów sprzedażą alkoholu stoi!

W Skandynawii Gorzów znany jest jako dolina pornografii dziecięco-młodzieżowej. Dlaczego młodzi nie pracują w swoich zawodach, nie rozwijają pożytecznych zainteresowań i swojej aktywności gospodarczej, nie produkują, nie handlują legalnie? Bo się nie da, nie ma gdzie, brak dla nich przestrzeni rynku. Wielu myśli: „Skończyłem studia, teraz ruszę” i nagle napotyka mur nie do przebicia.

Ekstensywny gorzowski model rozwoju?

 Czy miasto bez własnej i stabilnej produkcji, bez naukowego ośrodka nowych myśli technicznych, bez własnej sieci handlowej może mieć perspektywę rozwoju, a ludzie nadzieję na poprawę sytuacji materialnej? Niemcy pokazują, że nie!

Zafundowano nam model rozwoju bez znaczących zakładów produkcyjnych wysokich technologii, niekontrolowaną hipermarketyzację miasta i uczelnie bez wydziałów generujących nową myśl techniczną. Banki nastawione są na szybki zysk, a nie na finansowanie rozwoju lokalnego.

Małe przedsiębiorstwa, małe i średnie sklepy zaczęły masowo upadać, wiele rodzin popadło w kłopoty finansowe, a duża cześć ich właścicieli i pracowników zasiliła szeregi bezrobotnych lub po prostu wegetuje, licząc na przetrwanie. Pomiędzy małymi sklepami a wielkopowierzchniowymi musi być zdrowa równowaga. Tę równowagę zburzono. Przy tym zniszczono coś dużo ważniejszego - zniszczono nadzieję młodych wykształconych na szansę pracy na swoim.
 
Centrum miasta z małymi sklepami zanika, jest niedoinwestowane, nieatrakcyjne, nie przyciąga turystów, którzy mogli by zostawiać u nas pieniądze. Handel i turystyka to główne źródła bogacenia się społeczeństw. Aż miło patrzeć na te miasta, na ich śródmieścia i lokalne rynki dzielnic, w których tętni życie - wszyscy coś sprzedają, służą usługami gastronomicznymi, inni coś im dostarczają biorąc od producentów. Społeczeństwo żyje aktywnie, ma czym się zająć, stragan czy targowisko tam nie przeszkadza.

Widziałem wiele takich miast w Niemczech, w Szwecji, w Jordanii, a szczególnie w Izraelu. Myślałem: jak oni dbają o to, by ich obywatele mieli zajęcie dające ludziom aktywność i źródła utrzymania, żeby młodzi mieli się gdzie realizować na swoim.

A u nas? Gdy powstaje zachodnia firma czy hipermarket to mamy tam nowe drogi, podjazdy, rozjazdy, a obok stację paliw. Małym sklepom w centrum funduje się jednokierunkową ulicę lub zakaz postoju. Od wieków wiadomo, że miasta żyją z handlu, szczególnie tego rodzinnego.

Ale komu tu sprzedawać? Powinniśmy handlować między sobą, ponadto liczymy na to, że ktoś trafi do Gorzowa i też kupi. Potrzebny jest dopływ pieniędzy z zewnątrz, by poprawić nasz bilans płatniczy i możliwości rozwojowe miasta. Ale jak przyjezdny ma się poruszać w Gorzowie w jednokierunkowym labiryncie?

Dla przykładu: we wschodniej części Niemiec - tam też przecież nie jest lekko, właściciel małego sklepiku, czy rzemieślnik może liczyć na samorząd. Drobny instalator nie musi nikogo prosić o stworzenie dojazdu do swojej firmy czy parking. Tam lokalna władza jest zobowiązana do tworzenia dobrych warunków dla funkcjonowania firm lokalnych. U nas z kolei ulice jednokierunkowe wyprowadzają ruch z miasta lub kierują ten ruch na parkingi obiektów handlowych wielkopowierzchniowych.

Handel to obieg krwionośny, o niego jak dotąd nie zadbaliśmy, to nie zadbaliśmy o coś, co w organizmie nazywa się obiegiem krwi, a w ekonomii obiegiem pieniądza. Każde miasto, szczególnie np. w Niemczech, Izraelu, u naszych sąsiadów Czechów, dba o lokalny handel. On jest najlepszym źródłem dochodów podatkowych i wzrostu najtańszych miejsc pracy. Handel średni i mały to główny determinant wymuszający zapotrzebowanie na lokalną produkcję. A w naszym mieści małe zakłady umierają bo nie mają komu swoich produktów dostarczać. Ile jest w Gorzowie małych piekarni czy hurtowni spożywczych? Prawie nie ma. A małych zakładów przetwórstwa spożywczego? - też nie ma. Młodzi czekają na nowe podejście do gospodarki, na rozwiązania, które dają im szanse.

Rządzący muszą się wykazywać zdrowym rozsądkiem, wiedzą ekonomiczną i znajomością funkcjonowania miasta - czyli znajomością warunków, które trzeba tworzyć dla pobudzania aktywności gospodarczej mieszkańców. Jeżeli nie wiemy jak postępować to uczmy się na przykładzie Niemców, od sąsiadów, od największej potęgę współczesnej Europy. Izraelski model rozwoju miast też jest bardzo ciekawy - w dodatku się sprawdził. Są też inne przykłady. Warto się też z nim zapoznać z myślą o Gorzowie.

 Należy przypomnieć o Planie Marshalla (1948-1952) - Niemcy dostali pieniądze, kilka miliardów ówczesnych dolarów. Zatem nic wielkiego. Mimo biedy powojennej w drakoński sposób wykorzystali kapitał na nowe technologie, badania naukowe, import wysoko zaawansowanych technologii z USA i kształcenie kadr. Postawili na model: nasza produkcja i nauka, nasz handel, nasze finanse. Zatem tylko na to, co daje rozwój gospodarczy, dlatego osiągnęli sukces, a dzisiaj mają pozycję pierwszej potęgo Europy. Ten ład ekonomiczny i gospodarczy w Niemczech trwa od Bismarcka do dziś. Nikt go tam nie zlikwidował i dlatego mają efekty. Z kolei w mieście słyszymy, że pierwszą potrzebą jest budowa boisk, hali sportowej, nowego magistratu i ścieżek rowerowych. Zapewne jest to potrzebne, ale nie w pierwszej kolejności. My mamy teraz też taki Plan Marshalla - to są fundusze europejskie. Ale czy postępujemy tak samo jak Niemcy ?

Ekonomia u podstaw rozwój miasta

 Mówi się, że do Gorzowa za wszelką cenę należy sprowadzać kapitał zagraniczny. Ale czy każdy kapitał jest równie ważny dla rozwoju miasta? Jaki kapitał powinien tu trafić? Bo czy w Gorzowie rzeczywiście mamy kapitał, który nakręca koniunkturę rozwojową w dłuższym okresie czasu, likwiduje bezrobocie, czy jest czynnikiem aktywizacji gospodarczej. Czy daje nadzieję młodym? A może na dłuższą metę niewiele daje?

Do Gorzowa w pierwszej kolejności trafia kapitał przejmujący lub wypierający lokalne firmy. Na początku przynosi efekt i na krótko poprawia sytuację Szybko przychodzi redukcja zatrudnienia, nadmierna eksploatacja pracowników i niskie płace. To inwestycje tzw. przejmujące lub wypierające, z którymi w Gorzowie najczęściej mamy do czynienia. Ich faktycznym celem jest przejęcie rynku zbytu. Z kolei kapitał tzw. goszczący siedzi na walizkach, jak je napełni to przenosi się dalej gdzie jest jeszcze tańsza siła robocza i jeszcze lepszy dostęp do łatwego rynku. Niektórych firm już nie ma. Pozytywny efekt znowu jest na krótko - pozostaje mglista perspektywa rozwoju miasta.

Inwestorzy przejmujący, wypierający czy goszczący zwykle reprezentują model gospodarczy oparty na zależności między silnym centrum zarządzania w kraju pochodzenia a podległą jej firmą filialną. Filie nie wywołują efektu kooperacji w miejscu ich lokalizacji i dlatego rzadko działają rozwojowo na korzyć otaczającej ją gospodarki miejscowej. Jedynie kompletują, składają, pakują, ale nie produkują. Przygotowują produkt finalny, ale bez współdziałania z miejscowym biznesem. Jest to ekstensywny model rozwoju, taki bez ambicji. Ten model nie prowadzi do dobrobytu, do zmniejszania biedy, nie pomoże dogonić zachodnią Europę. Ten model utrwala peryferyjność Gorzowa. Tu młodym jest trudno żyć, dlatego wyjeżdżają.

Gorzowska peryferyjna gospodarka

Tylko jeden rodzaj inwestorów zagranicznych dobrze działa na miejscowe otoczenie biznesowe - to ten o trwałym charakterze kooperacyjnym. Buduje trwale obiekty i wywołuje efekt kooperacji z lokalnymi zakładami. Ma biura badawcze i sekcje wdrażania nowych technologii, zatem tworzy zapotrzebowanie na ludzi wysoko wykształconych. A to z kolei prowadzi do zwiększenia zapotrzebowania na nowe uczelnie i wydziały. Ten kooperacyjny model bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ ) dał by szanse na rozwój małych i średnich firm z myślą o aktywizacji absolwentów szkół wyższych, którzy aż się palą by zacząć na swoim. Niestety w Gorzowie jak dotąd takich firm nie ma.

 Stąd też Gorzów nabiera cech gospodarki peryferyjnej, gdzie daleko do centrum gospodarczego, jest tu tania siła robocza, niskie zarobki i otwarty rynek zbytu dla zagranicznych koncernów. Tam gdzie przedsiębiorstwa - córki, tam gospodarka najczęściej peryferyjna, tam gdzie przedsiębiorstwa - matki tam centrale eksportowe z zapleczem badawczym i wdrożeniowym. U tych pierwszych zawsze niedobór środków rozwojowych, u tych drugich nadpłynność finansowa. Przykładem są dzisiaj zasobne finansowo Niemcy.

 Peryferyjność gospodarcza Gorzowa prowadzi do tego, że miejscowe przedsiębiorstwa zamieniają się w firmy o charakterze niszowym. Aby ratować siebie i swoich pracowników, szukają miejsc, w których jeszcze można coś zarobić. Ich dochodowość jest niewielka.

W tym modelu gospodarczym bez produkcji, bez technicznej myśli naukowej i własnego handlu i własnego kapitału musi być dominacja alokacji kapitału gotówkowego poza Gorzów nad zasobem pieniądza krążącego w społeczeństwie. To prowadzi do małej dynamiki rozwoju, a może nawet do stagnacji.

Co te firmy córki i sklepy sieciowe robią z pieniędzmi zagarniętymi z rynku? Czy wpuszczają je w obieg, wzbogacają lokalną społeczność? Nie. Reinwestują, ale zupełnie gdzie indziej. Jeżeli fundujemy sobie wiele przedsiębiorstw wysysających krew z obiegu to naszemu społeczeństwu w końcu musi brakować kapitału, a szczególnie na rozwój i cele społeczne. Młodzi wyjeżdżają bo nie widzą szans dla siebie.

 Potrzebna jest poważna zmiana modelu i strategii rozwoju Gorzowa, z silną podbudową lokalnym patriotyzmem i determinacją pracy dla swojego społeczeństwa. Potrzebny jest silny impuls z Warszawy, który ukazuje nam ekonomiczny i gospodarczy model rozwoju Polski, na wzór niemieckiej reguły ładu, a na którym możemy się wzorować. Potrzebna nam jest też taka naczelna reguła ładu gospodarczego i ekonomicznego w Gorzowie, przez realizację której możemy zapewnić godne życie i rozwój dla społeczeństwa, a młodzi nie będą szukać szans poza naszym miastem.

Zarządzanie miastem to już jest sztuka, a do tego trzeba mieć talent i wiedzę.


 * Augustyn Wiernicki - były radny Gorzowa, absolwent Akademii Rolniczej i Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, doradca wojewody w latach 2000-2001, przedsiębiorca, od 1982 właściciel firmy Metalplast-Meblopol w Gorzowie Wlkp., od 1992 założyciel i prezes Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu im. Brata Krystyna

Podziel się

Komentarze

Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Imprezy


Pozostałe wiadomości