• Dziś /2°
  • Jutro /1°
Wiadomości

Prezes Woźny spróbuje coś zmienić

9 lipca 2012, 12:35
Prezes AZS PWSZ Janusz Woźny (fot. Radosław Łogusz)
Do tej pory Janusz Woźny znany był z działalności biznesowej i wspomagania niepełnosprawnych sportowców. Od kilku dni jest prezesem AZS PWSZ i jak sam zapowiada, zamierza przywrócić klubowi blask sprzed kilku lat.
Co skłoniło pana do tego, aby zostać prezesem AZS PWSZ?
 - Grono przyjaciół, którzy od lat działają przy koszykówce, nie dało mi wyboru. Jeżeli chodzi o pracę zawodową, szykuję się już do odejścia na emeryturę i będę miał trochę czasu. No i cynicznie to przyjaciele wykorzystali [śmiech - przyp. red.]. Abym nie zwariował w domu. Przekonali mnie, że powinienem coś zrobić. No i spróbuję.

Z jednej strony mówi pan o emeryturze, a z drugiej podejmuje się pan kierowania klubem. To kolejne wyzwanie w pana życiu. Nie obawia się pan tego trochę?
 - Nie mam obaw, jeśli chodzi o to, czy dam rade, bo dam na pewno. Wiem co trzeba, wiem co można. Prowadzenie klubu jest przecież jak prowadzenie biznesu, bo jest tam konto winien, jest konto ma, jest saldo, no i te trzy rzeczy muszą ze sobą współgrać. Niezdrowy klimat wokół sportu w Gorzowie wymaga dużej akrobacji, żeby w ogóle podołać. Czas spróbować coś zmienić, żeby to wróciło do cywilizacji. Nie to, że coś się należy, ale trzeba na coś zasłużyć.

Sporym problemem jeśli chodzi o koszykówkę, ale i inne sporty halowe, jest brak odpowiedniego obiektu. Wierzy pan, że to się może zmienić?
 - Marzy się nam wszystkim budowa nowej hali. Jest pewna zależność między sportem, a tym co się dzieje w społeczeństwie. Niekoniecznie wszyscy zauważają, ale jest dużo mniej patologii, jeżeli ludzie mają co robić. Hala może być budowana jako obiekt sportowo-rekreacyjny, a przy tym nie musi ona kosztować miasta ani złotówki. Pokazują to inni. Błąd zrobiła Zielona Góra robiąc halę tylko sportową, bo nie można tak w sumie oprócz widowisk sportowych zrobić widowisk kulturalnych i rozrywkowych.

Mówi pan o tym, że hala nie musi kosztować nawet złotówki. Może pan to wyjaśnić?
 - Zostały nam ostatnie dwa, trzy lata, żeby skorzystać z pomocy finansowej. Ja nie ukrywam, że to jest jednym z moich głównych celów, aby włączyć się w ten temat i pochodzić wokół niego. Pieniądze leżą na ulicy i trzeba je podnieść, ale trzeba to zrobić szybko. Chcę, aby hala była budowana na innych zasadach niż stadion żużlowy. Taka inwestycja nie powinna prawie wcale obciążać budżetu miasta. Dobrym przykładem jest tu Drzonków. Popegerowski obiekt przekształcony w światowej klasy ośrodek sportowy, a Zielona Góra włożyła tam naprawdę mało pieniędzy. Dlaczego nie iść tą drogą? Taka hala w Gorzowie to na pewno byłoby koło napędowe, jeśli chodzi o ekonomię klubów.

Zawsze słynęliśmy z pracy z młodzieżą. Czy ten kierunek zamierza pan podtrzymywać?
 - W okolicy Gorzowa, ale i w ościennych województwach jest młodzież, która gra w koszykówkę. Moje marzenie jest takie: w gorzowskich uczelniach 500 dziewczyn studiuje, a przy okazji walczy, aby pójść do Stanów Zjednoczonych grać i studiować. Mamy już nawet pozawierane umowy, nie zdradzę na razie gdzie, że po kilkanaście dziewczyn z różnych miejscowości kończy u siebie szkołę i idą do Gorzowa do liceum. Ten mechanizm uruchomić można bardzo łatwo.

Podczas ostatniej konferencji prasowej mówił pan, że w ciągu trzech lat klub ma znów walczyć o medale i wrócić do Euroligi. To dość ambitny plan.
 - To jest bardzo realne. Tym bardziej, że to przedsięwzięcie oparte jest na tej młodzieży, która już się u nas szkoli. My chcemy w przyszłości oprzeć skład na wychowankach, a nie kupować zawodniczki. Oczywiście dwie, czy trzy zawodniczki zagraniczne trzeba będzie zakontraktować, między innymi po to, aby ktoś dawał przykład młodzieży. To jest trochę zło konieczne, ponieważ są momenty, kiedy wyszkolone zawodniczki nie przedstawiają takiego poziomu na jaki się zapowiadały i trzeba wzmocnić drużynę. Jest jednak drugi efekt tego wszystkiego. Najlepszym przykładem jest osoba Samanthy Richards. Ile młodych jest w nią zapatrzonych, ile chce być tak dobrą zawodniczką, jak ona.

Mówił pan o nowym otwarciu w klubie. Zamierza pan coś pozmieniać w organizacji AZS PWSZ?
 - Chcemy trochę pozmieniać. Statut klubu był tworzony jakiś czas temu i chcemy go nieco zmienić. Powiększymy liczbę członków zarządu, chcemy stworzyć radę konsultacyjną przy klubie. Mieliby w niej zasiąść ludzie, którym się w życiu powiodło. Oprócz tego zatrudniliśmy menadżera, który ma nam pomóc w bieżącym prowadzeniu klubu. To koszykarski zapaleniec, ale z bardzo dobrym CV. Sam przyznał, że marzyła mu się taka praca. Wierzymy, że wspomoże nas w pozyskiwaniu pieniędzy, bo nie ma co ukrywać, że cały sport opiera się na budżecie. Wszystko to wygląda w tej chwili bardzo optymistycznie.

Rozmawiał Radosław Łogusz

Podziel się

Komentarze

Zobacz nową kamerę na żywo z Gorzowa

Zobacz także

Imprezy


Pozostałe wiadomości