Temat handlu przy cmentarzu został poruszony na ostatniej sesji rady miasta. Głos zabrali na niej również sami sprzedający, którzy nie szczędzili gorzkich słów włodarzom miasta.
Miasto zadecydowało: nadszedł kres handlu ze straganów położonych tuż pod cmentarną bramą. Sprzedawcy dostali zawiadomienie z Gorzowskiego Rynku Hurtowego, który zarządza targowiskiem, że do 10 lipca mają opuścić plac i zabrać swoje stragany.
- W 1999 roku miasto przygotowywało do zbycia nieruchomości przy drugiej bramie cmentarza. Wtedy też powstała koncepcja handlowania w tamtym miejscu. W 2000 roku miasto wystawiło do przetargu nieruchomości, gdzie miały powstać docelowe obiekty handlowe i tylko w nich przewidziane było prowadzenie działalności. Z uwagi na to, że inwestycja trwała dość długo, a gorzowianie są zainteresowani zaopatrywaniem się w niezbędne akcesoria, prezydent zezwolił na uruchomienie targowiska tymczasowego. Ta tymczasowość trwała dość długo - tłumaczyła Ewa Piekarz, wiceprezydent miasta.
Zdaniem Piekarz, argumentem była również estetyka. - Staramy się ucywilizować handel na tymczasowych obiektach - dodała.
- Decyzja miasta wykańcza rodziny tych sprzedających i tworzy monopol na naszym rynku, a także likwiduje miejsca pracy - alarmował radny PiS Sebastian Pieńkowski.
Na sesji pojawiła się też grupa sprzedawców ze Żwirowej. Głos zabrał Mirosław Zotow, który z grona handlujących może pochwalić się największym stażem. Akcesoria cmentarne sprzedaje bowiem od 17 lat. Jego przejmujące wystąpienie z pewnością musiało wywrzeć wrażenie na urzędnikach. Niestety, Tadeusza Jędrzejczaka (tradycyjnie) w sali sesyjnej nie było.
- Pan prezydent jednym podpisem zrobił z nas żebraków. W tej chwili będziemy musieli żebrać o kuroniówkę i zasiłki. Tu nie chodzi o estetykę. Chodzi o wyrzucenie nas i wprowadzenie monopolu. W pawilonie obok znajduje się restauracja, sklep producenta zniczy i hurtownia kwiatów. Zaopatrujemy się właśnie u takich producentów i hurtowników. Jeśli znikniemy, ceny u producentów i w hurtowni pójdą do góry. Nasi klienci zostaną załatwieni tak samo jak i my. Mam ochotę się wymeldować, zrobić się bezdomnym. Skoro miasto nas nie chce, to po co mam tu mieszkać? - pytał retorycznie Zotow.
Sprzedawcy zapowiadają, że swoich straganów nie opuszczą, a dodatkowo nie zawahają się pójść do sądu na wojnę z prezydentem. Po ich stronie stoi rada miasta: - Likwidacja targowiska wskazuje na brak transparentnej polityki prezydenta w obszarze prowadzenia targowisk miejskich. Apelujemy o ustanowienie klarownych zasad warunkujących wydanie pozwolenia na handel straganowy i w obszarze targowisk naszego miasta. Do czasu opracowania głównych założeń wnioskujemy o przedłużenie umów dla gorzowskich kupców - czytamy w stanowisku rady miasta, które w środę zostało przyjęte przez aklamację.