Dwa miesiące temu prezydent Gorzowa rzucił pomysł na wielki Gorzów. Działacze SLD żałują, że idei nie poparto konkretami. Zaprosili burmistrza Ursynowa, a ten storpedował pomysł Jędrzejczaka. - Niech zaproszą jeszcze prezydenta Kielc, mera Paryża i burmistrza Londynu, skoro sami niczego nie potrafią wymyślić - kpi prezydent Gorzowa.
Pierwsze spotkanie prezydenta Jędrzejczaka z samorządowcami odbyło się w kwietniu. Wtedy padł pomysł wspólnego budżetu sześciu gmin w ramach „jednego organizmu”. Zdaniem prezydenta ten organizm, miałyby tworzyć gminy zrzeszone w związku celowym MG-6, czyli Bogdaniec, Lubiszyn, Santok, Deszczno, Kłodawa i Gorzów. Jak na razie w ramach związku realizowana ma być wielka inwestycja - budowa wspólnej sieci wodno-kanalizacyjnej.
- Gdybyśmy połączyli majątek wszystkich gmin, sześć budżetów, będąc jednym organizmem miejskim, mielibyśmy dużo większy potencjał - przekonywał Jędrzejczak. Jak zaznaczał, takich połączeń nikt do tej pory nie robił, ale jest to wykonalne. Według wizji Jędrzejczaka wybory w 2014 r. mogłyby się odbyć już do wspólnego samorządu Gorzowa.
Głos w tej sprawie zabrał gorzowski Sojusz Lewicy Demokratycznej. W poniedziałek, na konferencji prasowej, którą zwołał szef gorzowskiej lewicy Marcin Kurczyna, pojawił się wójt gminy Deszczno Jacek Wójcicki i burmistrz Ursynowa (dzielnicy Warszawy) Piotr Guział. - Minęło tyle czasu, a ja dalej nie wiem, jaki jest pomysł prezydent na ten „wspólny organizm”. Prezydent powiedział tylko, że ma jakąś wizję i chciałby doprowadzić do Gorzowa, który będzie miał 160 tys. mieszkańców i będzie wielkim miastem do 2014 roku. To tylko ogólna koncepcja i za tym nic nie poszło - uważa Marcin Kurczyna, radny SLD. Jego zdaniem Gorzów powinien przekonać gminy do swojego pomysłu i przedstawić korzyści, jakie będą z tego wynikały.
Guział, który zarządza Ursynowem (ma 150 tys. mieszkańców) twierdzi, że łączenie gmin i miast we wspólne organizmy to proces nieunikniony. - Najważniejsze, żeby zrobić to z głową, a nie z automatu. Rzeszów jest tego przykładem. To miasto, które się powiększa o gminy i sołectwa, które same tego oczekują. Nie robi nic na siłę. Burmistrz Ursynowa zwraca uwagę, że po przyłączeniu do Gorzowa okolicznych gmin konieczne będą inwestycje na tych terenach. - Pytanie tylko, za czyje pieniądze. Jak na razie, pomysł prezydenta to skok na kasę z budżetów tych mniejszych miejscowości. Prezydentowi chodzi o to, żeby te pieniądze przeznaczyć na Gorzów - uważa Guział.
Jacek Wójcicki, wójt Deszczna, które Jędrzejczak chce włączyć do granic Gorzowa twierdzi, że ten pomysł nie wypali w najbliższej przyszłości. - Prezydent chce wspólnych wyborów już w 2014 roku, ale nie ma szans, żeby to zrobić w tym terminie. Ze względu na stan prawny jest to dziś niemożliwe - tłumaczy Wójcicki.
Zdaniem Guziała ewentualne połączenie Gorzowa z okolicznymi gminami musi odbywać się za ich przyzwoleniem. - Dlatego koniecznie powinno być referendum w tej sprawie, żeby mieszkańcy sami zdecydowali - przekonuje burmistrz.
Do głosów polityków lewicy odniósł się prezydent Jędrzejczak. - Co ma w ogóle burmistrz Ursynowa do problemów Gorzowa? Marcin Kurczyna jest radnym. Jeśli jest ciekaw, jaki mam pomysł na rozwój Gorzowa, to niech mnie zapyta, a nie burmistrza Ursynowa. Jacek Wójcicki jest przeciwnikiem mojego pomysłu, a jego działania to czysta propaganda. Już dawno przestał kierować Deszcznem, a teraz należy do grupy ludzi, którzy czekają na moją przegraną w sądzie. Nie jest tajemnicą, że chce kandydować na prezydenta Gorzowa.
O konferencji SLD Jędrzejczak mówi bez ogródek. - Świadczy to o słabości intelektualnej SLD. Zaprosili burmistrza Ursynowa, to może zaproszą prezydenta Kielc, mera Paryża i burmistrza Londynu skoro sami niczego nie potrafią wymyślić. Jeśli ktoś mówi o skoku na kasę jest w błędzie. Owszem, chodzi o konsolidację finansów, ale te pieniądze wrócą do gmin w postaci licznych inwestycji.
Łukasz Chwiłka
Piotr Guział, burmistrz Ursynowa Wchłonięcie okolicznych gmin to skok na kasę tych samorządów. Jeśli zmienimy granice administracyjne, to gminy przestaną istnieć. Podatki generowane przez mieszkańców z tego terenu wpłynęłyby do Gorzowa bez żadnej gwarancji, że te pieniądze wrócą do dawnych gmin. Jeśli to ma się odbyć pokojowo, to potrzebne są gwarancje, jak ten podział środków będzie się odbywał. Na przykładzie Warszawy mogę powiedzieć, że jeśli burmistrz dzielnicy jest z innej partii niż prezydent stolicy to często też podział pieniędzy jest nierówny. Musimy iść dwoma torami. Idźmy za pomysłem prezydenta, ale włączajmy tylko te gminy, które tego chcą. Z drugiej strony dajmy impuls politykom do tego, żeby rozpoczęli pracę nad ustawą, która to uporządkuje.