Gorzowska koszykówka znalazła się na skraju upadku. Są jednak promyki nadziei. Jakie? O tym przeczytacie w naszej rozmowie z Ireneuszem Madejem, wiceprezesem AZS PWSZ Gorzów.
Sezon już za nami. Ostatnim jego akcentem było oficjalne zakończenie, które odbyło się w ostatni piątek. - Chcieliśmy spotkać się ze wszystkimi sponsorami i podziękować, że w tym trudnym dla nas sezonie byli z nami. Bardzo się cieszymy, że tak dużo ludzi przyszło. Widać że to siódme miejsce wywalczone z takim mozołem pozostawia pewien niedosyt, ale daje też radość. Miło, że ludzie wierzą, że ta koszykówka się odrodzi. Sygnały, które otrzymujemy o nowym rozdaniu sportowych pieniędzy w mieście, utwierdzają nas w tym, że zrobiliśmy dobrze, że wytrwaliśmy. Wielu skazywało już nas na straty. W Polsce myślano, że koszykówki w Gorzowie już nie będzie. Chcieli rozdrapać to, co można. My jednak z determinacją pokazujemy, że chcemy koszykówkę utrzymać. Wierzę z całego serca, że nam się to uda.
Gdy rozstawaliście się z kibicami po ostatnim meczu sezonu nad klubem i zespołem wisiały ciemne chmury. - W tej chwili przez te chmury przebija się promyk słońca. Prowadzimy rozmowy z dwoma dużymi sponsorami, władze miasta też patrzą na nas nieco inaczej niż w ostatnich miesiącach, a to daje nam trochę optymizmu. Ostatnio jesteśmy po kilku spotkaniach z Tomaszem Kucharskim i on widzi potrzebę utrzymania koszykówki w naszym mieście. Mówił, że ma sygnały od prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, że koszykówkę trzeba ratować, bo po prostu warto. Myślę, że oprócz żużla, koszykówka jest i będzie taką dobrą marką naszego miasta.
Podczas ostatniego spotkania ogłosił pan, że jest duża szansa na utrzymanie w klubie trenera Dariusza Maciejewskiego i jednej z koszykarek. O kogo chodzi? - Myślę, że uda nam się utrzymać zawodniczkę, która pod nieobecność Eweliny Kobryn i Agnieszki Bibrzyckiej ma szanse na bycie najlepszą Polką w lidze. Oczywiście mówię o Agnieszce Skobel. Jest bowiem duża szansa, że zostanie ona z nami. Podjęliśmy się zadania zbudowania budżetu, który pozwoli nam na zatrzymanie Agnieszki i trenera. Zarząd jest zdeterminowany, te najbliższe dwa, może trzy tygodnie sprawią, że wśród naszych obecnych oraz przyszłych sponsorów zbierzemy odpowiednie środki. Trener Maciejewski jest już naszą ikoną, więc nie możemy sobie pozwolić na jego stratę.
Zarówno Ally Smalley, jak i Lyndra Weaver kiedy przed halą żegnały się z kibicami mówiły do zobaczenia w przyszłym sezonie. Czy klub rozważa pozostanie tych koszykarek w składzie? - Oczywiście że tak. Allison pokazała się z bardzo dobrej strony, rozwijała się tutaj bardzo mocno, chcielibyśmy ją zatrzymać. Z tego co wiem sztab trenerski w tej chwili skupia się jednak na skompletowaniu polskiej części składu i to w tej chwili jest najważniejsze. Zawodniczki amerykańskie jest o wiele łatwiej pozyskać. Jest ich naprawdę sporo, a do tego mamy bardzo dobry układ z menadżerem z USA Borysem Lelchitskim. On, znając nasze możliwości finansowe, będzie się starał wybrać najlepsze zawodniczki, na jakie nas będzie stać. Nie chciałbym w tym momencie mówić o nazwiskach, bo rozmowy z koszykarkami jeszcze trwają. Myślę jednak, że kibice będą zadowoleni.
Kiedy poznamy skład? - Priorytetem jest budżet. Sfinalizujemy umowy z naszymi sponsorami i będziemy wiedzieli dokładnie, jakimi pieniędzmi dysponujemy. Nie chcemy się znów znaleźć w takiej samej sytuacji, jak w ostatnim sezonie. Były pewnie obietnice, które nie zostały zrealizowane i potem brakowało nam środków, żeby utrzymać zespół w drugiej rundzie. Jesteśmy na dobrej drodze. Wszyscy sponsorzy, którzy byli z nami w zeszłym sezonie zadeklarowali chęć pozostania. Jesteśmy bliscy pozyskania kolejnych.
Prosiliście o wsparcie także kibiców. Jaki był odzew? - Jak na gorzowskie warunki bardzo duży, bo otrzymaliśmy ponad sto wpłat, a cały czas są telefony. Szkoda, bo gdybyśmy mieli halę, to prosilibyśmy o wykupywanie biletów, a niestety w tej chwili musimy prosić o takie wpłaty. My ze swojej strony deklarujemy pomoc w znalezieniu źródeł finansowania budowy nowej hali i myślę, że wspólnie taką halę wybudujemy. I nie będziemy musieli prosić o wstępowanie w szeregi klubu i wpłacanie rocznej składki, a o kupowanie biletów. Jestem pewien, że nasi wierni kibice zapełniliby trybuny.