Prokuratura wciąż bada, czy w wydziale kultury gorzowskiego magistratu za kadencji Lidii Przybyłowicz łamano prawo. Była urzędniczka dziś pracuje w Filharmonii Gorzowskiej. Czy w związku z toczącym się śledztwem powinna zostać zawieszona? Radni idą dalej: - Po co zawieszać, skoro można ten etat zlikwidować?
Śledczy zajęli się już wnioskiem gorzowskiego radnego PiS Sebastiana Pieńkowskiego. Ten zawiadomił prokuraturę, że w wydziale kultury Urzędu Miasta mogło dojść do łamania prawa. Chodzi o audyt w wydziale kultury przeprowadzono w latach 2009-2010. Wydziałem kierowała wówczas Lidia Przybyłowicz. Audytor wytknął urzędniczce m.in. brak nadzoru nad wydziałem, wątpliwości przy zatwierdzaniu sprawozdań finansowych, naruszenie przepisów o rachunkowości i konflikt interesów. W tych latach pieniądze z miejskiej kasy dostawały stowarzyszenia, w których działały urzędniczki wydziału kultury, a Lidia Przybyłowicz była prezesem jednego z nich.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień (paragraf 231 kodeksu karnego) i poświadczenia nieprawdy w dokumentach (paragraf 271 kodeksu karnego). Za przestępstwa te grozi nawet pięć lat więzienia.
Dziś śledztwo jest prowadzone w sprawie, a nie przeciwko komuś. Na razie śledczy czekają na dokumenty z Urzędu Miasta związane z pracami w wydziale kultury w latach 2009-2010. Gdy tylko je dostaną, zaczną przesłuchiwać świadków.
Była urzędniczka dziś jest koordynatorem pracy artystycznej gorzowskiej filharmonii. Zapytaliśmy więc władze tej instytucji, czy w związku z prokuratorskim śledztwem rozważają zawieszenie Przybyłowicz. - Jeśli pojawią się personalne zarzuty dla Lidii Przybyłowicz, wtedy rozważymy taką sytuację. Na razie nie wchodzi to w grę - mówi Krzysztof Nowak, dyrektor Filharmonii Gorzowskiej. Znany adwokat i radny PO Jerzy Synowiec idzie o wiele dalej. - Funkcja Lidii Przybyłowicz w filharmonii jest zbędna. Trzeba zlikwidować to stanowisko. Filharmonia to specjalistyczna instytucja. Nie powinna przyjmować do pracy ludzi, którzy gdzie indziej się nie sprawdzili - twierdzi Synowiec i dodaje: - Audyt w wydziale kultury stanowi o zaniedbaniach w urzędzie. Prezydent już dawno powinien wyciągnąć konsekwencje.
Marek Surmacz, radny PiS, który od dawna śledzi nieprawidłowości w filharmonii, ma wyrobione zdanie o byłej urzędniczce. - Dzisiaj filharmonia stała się przechowalnią dla osób odpowiedzialnych za wysokie koszty budowy. To Lidia Przybyłowicz, która była w komisji przetargowej na wybór dyrektora filharmonii i Władysław Żelazowski, który był pełnomocnikiem prezydenta do spraw budowy filharmonii.