Gorzowskie koszykarki po wielu zawirowaniach finansowo-organizacyjnych zakończyły sezon na siódmej pozycji. Trener KSSSE AZS PWSZ Dariusz Maciejewski uważa, że zespół mógł zagrać o lepszy wynik, choć... - W sumie wyższa pozycja byłaby chyba za wysoka, jak na nasze obecne możliwości - ocenia trzeźwo
Mimo zmniejszonego budżetu przed sezonem ponownie mówiło się o wysokich celach. Do zespołu dołączyły dwie młode Amerykanki Paris Johnson oraz Allison Smalley. Po trzech kolejnych wygranych meczach klub ogłosił, że do kadry dołączyła Tatum Brown, doświadczona zawodniczka zza oceanu.
Gorzowskie koszykarki pierwszą porażkę w nowym sezonie zanotowały w piątej kolejce, kiedy na Śląsku uległy ekipie z Rybnika. Wtedy po raz pierwszy przekonaliśmy się, że liga będzie wyrównana i o czwórkę (która była wtedy cichym marzeniem) nie będzie łatwo. Kolejne mecze to były wzloty i upadki naszego zespołu. - Tak naprawdę, w przekroju całego sezonu, jestem niezadowolony tylko z dwóch spotkań, z Widzewem u siebie [porażka 69:76 - red.] i z MUKS-em na wyjeździe [57:61 - red.] - powiedział Dariusz Maciejewski, szkoleniowiec AZS-u.
Akademiczki w tym sezonie zagrały kilka spotkań, które zapadną w pamięć kibicom, ale jak wspomniał trener, zaliczyły też dwie wpadki, które na koniec sezonu zasadniczego nieco nam pokrzyżowały plany na walkę o wyższe cele.
- Poza tymi dwoma wpadkami to pozostałe mecze zapamiętam jako dobre, kilka było wybitnych, m. in. z Lotosem w Gorzowie - dodał trener KSSSE AZS PWSZ. Przypomnijmy, że nasze koszykarki ograły we własnej hali faworyzowany Lotos 81:63, w barwach którego zagrała wtedy wieloletnia, była kapitan gorzowianek Justyna Żurowska.
Pod koniec roku nastroje w gorzowskim klubie pogorszyły się. Kolejne dzielenie miejskich dotacji spowodowało, że klub musiał pożegnać się z zawodniczkami. Najpierw rozwiązano kontrakt z Tatum Brown, następnie z Chiomą Nnamaką. Do tego Katarzyna Dźwigalska zakończyła sezon wcześniej, ponieważ spodziewa się dziecka.
Nowy rok nie zaczął się więc optymistycznie. Po cięciach budżetowych i przez braki kadrowe zanotowaliśmy porażkę w Bydgoszczy, gdzie zazwyczaj AZS wygrywał różnicą co najmniej 40 punktów. Kolejne zwycięstwa kosztowały gorzowianki wiele sił. Ostatecznie te wysiłki dały nam siódmą pozycję na koniec sezonu zasadniczego i w pierwszej rundzie play-off mieliśmy zmierzyć się z CCC Polkowice.
W pierwszym starciu - na wyjeździe - akademiczki nie miały szans (przegrały 56:90), własnej hali jednak broniły przez 40 minut i dopiero po dodatkowym czasie gry uległy rywalkom 64:67. - To był naprawdę wybitny mecz. Jak na ten zespół, jakim dysponowaliśmy, był to pojedynek na bardzo wysokim poziomie - ocenia na spokojnie Maciejewski.
Po tej porażce AZS walczył już tylko o miejsca 5-8, co nie zdarzało się przez ostatnie pięć sezonów. Na początek zmierzyliśmy się w dwumeczu z Liderem Pruszków. Niestety, zabrakło nam trzech oczek, aby grać o piąte miejsce, po przegranej rywalizacji pozostała walka o siódmą lokatę. - Można było powalczyć nawet i o piąte miejsce, ale to chyba byłoby za wysoko na to, co prezentowaliśmy przez cały sezon - zaznacza trener gorzowianek.
W ostatnich starciach gorzowianki pewnie wygrały z ŁKS-em i bez problemów zapewniły sobie 7 miejsce na koniec rozgrywek. - Tak naprawdę myślę, że to miejsce odzwierciedla poziom tego zespołu, który mamy - podsumował szkoleniowiec akademiczek.
W ostatnich miesiącach o sile gorzowskiego zespołu stanowiły juniorki, które bardzo dobrze wchodziły w grę. - Być może to one będą musiały decydować o przyszłości naszej koszykówki - mówi dziś Maciejewski.
A właśnie przyszłość to jest to, co teraz najbardziej niepokoi kibiców w Gorzowie. Jaka ona będzie?
- Trener ma już kilka propozycji z zagranicy. Chcemy, żeby został, ale to będzie zależało jeszcze od wielu czynników - powiedział Ireneusz Madej, wiceprezes AZS PWSZ. - Jesteśmy dobrej myśli. Zarząd usilnie pracuje nad skompletowaniem budżetu, a jak będzie, zobaczymy. Mam nadzieję, że koszykówka jest potrzebna i zostanie w Gorzowie - dodał Madej.
Wzruszające, jak sezon podsumowała Elżbieta Skorupska-Raczyńska, rektor PWSZ, uczelni-matecznika gorzowskich koszykarek. - Dziękuję za to, że jesteście, że walczycie w tak wspaniały sposób, tak niespotykany, z tak ogromnymi sukcesami. Nie liczą się punkty, liczy się walka - powiedziała Skorupska-Raczyńska. Dawid Lis