Wiadomości

Życie na gruzach

25 kwietnia 2012, 09:31
(fot. Bartosz Zakrzewski)
Wał Okrężny. Z daleka ta ulica wygląda na wymarłą. Na klatkach kręcą się złodzieje, bezdomni. Słychać huk spadających cegieł. Dopiero z bliska widać więcej. Na podwórku jednej z kamienic suszy się pranie. Dalej ktoś wygląda przez okno. W prawie już opuszczonych, przeznaczonych do rozbiórki budynkach, pośród gruzu i szkła, wciąż toczy się życie mieszkańców. Czekają, aż ich życie, ich domy zostaną zburzone.
Szum pralki. Tylko to słychać w zawalonej gruzem, szmatami, potłuczonym szkłem ruinie. Dziwnie słyszeć szum pralki w budynku bez okien, z zerwanymi podłogami, zburzonymi piecami kaflowymi, wyłamanymi drzwiami do mieszkań, powyrywanymi rurami, wyburzonymi ścianami.

Idę za tym dźwiękiem, ostrożnie stawiając kroki, bo wszystko wygląda tak, jakby miało się za chwilę zawalić, czy to ściany, czy schody, sufit na głowę, wszystko.
Na pierwszym piętrze, pomiędzy jednym a drugim mieszkaniem rozciągnięty jest kabel. Pan Jerzy musiał przeciągnąć go ze swojego mieszkania do mieszkania swoich byłych sąsiadów. Przeniósł tam swoją pralkę, do ich opuszczonej łazienki. Pierze tam od zimy, odkąd ci, którzy dewastują prawie już pustą kamienicę, wyrwali część rur nad jego łazienką.

Pan Jerzy jest przedostatnim mieszkańcem kamienicy nr 18 na Wale Okrężnym. Jego sąsiadów wysiedlono w ubiegłym roku. Mieszkali tam od lat 60-tych. Sąsiadka zmarła krótko po wyprowadzce do nowego, przydzielonego przez miasto mieszkania zastępczego.

Życie w ruinie

Wał Okrężny to śliczna ulica w Gorzowie, prawie w centrum miasta. Z jednej strony jest Warta, po drugiej stronie kamienic są ogródki. Cicho i zielono tu jak na wsi. Wyburzenie kamienic przy ul. Wał Okrężny, stojących na terenie należącym do miasta, magistrat ma w planach już od 2009 r. Powód? Budowa w tym malowniczym miejscu nowej siedziby magistratu i poszerzenie jezdni.
 
- Kamienice przy Wale Okrężnym nie są wyburzane ze względu na zły stan techniczny. Oczywiście nie są w dobrym stanie, ale nie w aż tak złym, żeby z tego powodu musiały być wyburzane - mówi dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej Paweł Jakubowski.

W ubiegłym roku wyburzono już trzy budynki: nr 21, 30 i 33. Na ten rok planowane jest wyburzenie pozostałych: 17, 18, 26, 28, 29 i 31. Z całej ulicy wysiedlono już kilkadziesiąt rodzin. Większość z nich spędziła całe życie na Wale Okrężnym. Miasto znalazło dla nich inne mieszkania. Kilka rodzin wykwaterowano do bloków socjalnych przy ul. Zbąszyńskiej, innym przydzielono mieszkania w różnych częściach Gorzowa.

Serca popękały

Pan Jerzy wciąż czeka na przydzielenie mieszkania dla niego, żony i syna. Bo tego miejsca już nie traktuje jak swojego domu, choć mieszka tam od 40 lat. Teraz robi pranie w zdewastowanej łazience wysiedlonych sąsiadów i wspomina. - Wspaniale tu było. Z jednej strony widok na Wartę. Z drugiej ogródki. Wszyscy się znaliśmy. Jak rodzina. Piwkowaliśmy w ogródkach latem z sąsiadami, panie się opalały, robiliśmy grille - opowiada, a jego słowa zaczyna zagłuszać dźwięk roztrzaskujących się cegieł na podwórku, wypadają z okien ostatniego piętra.

To złodzieje, właśnie wyrywają ramy okienne z jednego z opuszczonych mieszkań. Pan Jerzy macha tylko ręką. Na policję przecież nie zadzwoni, bałby się potem wyjść na ulicę. Praktycznie każdego dnia w kamienicy słyszy ludzi, którzy konfiskują wszystko, co pozostało po byłych mieszkańcach.
 
- Gdy przyszły pisma z miasta o tym, że wyburzą nam domy, to człowiek najpierw myślał, że to niemożliwe. Dopiero jak wysiedlono pierwszą rodzinę, zaczęło się wierzyć, że to dzieje się naprawdę. My kochaliśmy te domy. Wszystkich synów tu wychowałem. Teraz mam nadzieję, że szybko coś się znajdzie, bo ja nerwowo nie wytrzymuję - mówi, a cegły ciągle spadają na podwórko.

W kamienicy nr 17 na schodach stoi młoda kobieta. - Tylko ja tu zostałam - mówi Izabela Brecht. Mieszka na Wale Okrężnym od 1989 r., ale spędziła tu też kawał swojego dzieciństwa, mieszkała tu jej babcia. Teraz, wraz z mężem i czwórką dzieci zostali sami w całej kamienicy, bo trudno miastu znaleźć odpowiednie mieszkanie dla tak dużej rodziny. - Masę starszych ludzi stąd wysiedlono. Mieszkali tu całe życie, a teraz porozrzucano ich po mieście. Były łzy, działy się tu dramaty. No i niektórzy zaraz potem poumierali. Sąsiad jeden miesiąc tylko pomieszkał na nowym, sąsiadka tydzień, inna w smutku rok spędziła na nowym. Staruszka, całe życie tu spędziła, a wynieśli ją na jakieś Słoneczne. Serce jej pękało. Wcześniej żyło się tu jak w sielance. Wszyscy zżyci, w przyjaźni, dzieci w ogródkach się razem bawiły. A teraz jest strach. Każdego dnia kręcą się tu obcy, wchodzą do tych opuszczonych mieszkań i kradną wszystko.

Ktoś chce zburzyć ci dom

W kamienicach z każdej strony słychać stukanie i szemranie, choć nikogo nie widać. Mieszkania, z których ludzi już wysiedlono, zostały wprawdzie zabite płytami pilśniowymi przez pracowników ADM, ale taka płyta to przecież żadna bariera. Kto tylko chce, może wejść do środka i zabrać wszystko, co ludzie pozostawili. Powyrywane są drewniane drzwi, kable, rury, zerwane podłogi, rozebrane piece, w oknach nie ma szyb ani ram. Niektóre budynki mają zabarykadowane od wewnątrz drzwi, ostatni mieszkańcy boją się słysząc każde pukanie.

Tak jak w kamienicy nr 34, gdzie na podwórku wisi wytrzepany właśnie dywan. W małym ogródeczku kwitną czerwone tulipany, suszy się pranie, przy stoliku stoi ogrodowy parasol. Dywan wytrzepał pan Marek, rencista, wyprowadza się z końcem kwietnia, miasto znalazło dla niego mieszkanie. Do tego przy Wale Okrężnym wprowadził się 20 lat temu. - Wrzuciłem cały swój dobytek, czyli parę worków do mieszkania, i nie było mnie tam pół roku. Potem pomyślałem, że trzeba wypić z tymi sąsiadami jakąś herbatę, kawę, zintegrować się. I okazało się, że tam ludzie żyją jak rodzina. Taki kolektyw. Nigdy tu nie było sprzątaczki, mieszkańcy sami dzielili się obowiązkami. Wspólnie dbali o ogródki, spędzali w nich razem czas. Dziwnie się robi, gdy pomyślę, że to po prostu zniknęło - opowiada pan Marek.
 
- Bo urzędnicy wpadli na pomysł, żeby ludziom życie całe zabrać. I to tylko po to, żeby siebie tu urządzić! W głowie mi się to nie mieści. Przecież jest tyle innych miejsc, mają świetną lokalizację na przykład w budynku po komendzie na Obotryckiej - podnosi głos mężczyzna.

- Nie jestem sentymentalny, ale teraz, no nie wiem... jakąś cząstkę siebie człowiek zostawia w tym miejscu. To, co się tu dzieje, przerasta ludzi. Był jeden facet z kamienicy obok. Miasto dało mu kilka propozycji nowych mieszkań. Wszystkie podłe. Widzi pani to okno wysoko? Pewnego dnia sam dokonał swego żywota, z tego okna. Nie wiem, w jakim on był stanie, ale te problemy z mieszkaniem mogły przecież przyczynić się do tego, co zrobił. W końcu to nie jest naturalne żyć ze świadomością, że ktoś chce ci zburzyć dom.

Jak dostanę norę, umrę

Mieszkańcom nie jest łatwo się pogodzić z decyzją magistratu. Pan Jerzy: - Szkoda straszna. Dach był wymieniany 10 lat temu, jest w świetnym stanie, sześć lat temu była wymieniana cała elektryka. Ludzie robili generalne remonty w mieszkaniach. A teraz nie wiem, gdzie mnie odeślą. Dostałem już kilka propozycji, ale... były skandaliczne. Mieszkania bez łazienki, niski parter.

Izabela Brecht też się martwi, odkąd obejrzała mieszkanie zaproponowane przez miasto. - Na Zbąszyńskiej, w tym nowym budynku socjalnym. Nie było warunków dla sześcioosobowej rodziny. Dwa ciasne pokoiki, trzeci jeszcze węższy, wspólny przedpokój z inną rodziną.
Pani Irena mieszka pod nr 34 z chorym mężem. - Propozycji żadnej na razie nie dostałam. Ale boję się. Sąsiedzi, co po wysiedleniu pomarli, zostali wyniesieni do strasznych warunków, ciemno, zimno. Starzy schorowani ludzie trafili gdzieś do oficyny na końcu Grobli. Jak dostanę jakąś norę, to umrę.

Wydział Spraw Społecznych ciągle szuka mieszkań dla rodzin mieszkających na Wale Okrężnym. Dopiero gdy wszyscy się wyprowadzą, wyburzone zostaną wszystkie kamienice, za jednym razem.

Dyrektor ZGM Paweł Jakubowski ma nadzieję, że uda się to zrobić jeszcze w tym roku. Zależy mu na tym, żeby znaleźć firmy, które wykonają rozbiórkę nieodpłatnie, za materiały. - Chcemy jak najmniej pieniędzy wydać na wyburzanie, a dzięki temu więcej na termomodernizację, ocieplanie innych budynków - tłumaczy dyrektor Jakubowski.

Na rozbiórki w 2012 roku zostało przeznaczone 300 tys. zł. Poza kamienicami z Wału Okrężnego w planie na ten rok są jeszcze hale przy ul. Wróblewskiego 6, dom przy ul. Okrzei 39 (ze względu na zły stan techniczny, miasto szuka mieszkania zastępczego dla jego mieszkańców), przy ul. Koniawskiej 7 (ten został już wykwaterowany), pomieszczenie przy budynku przy ul. Chrobrego 6. W tym roku rozebrano już komórki przy ul. Kasprzaka, Przemysłowej i budynki mieszkalne przy Walczaka 28, 32 i 34.

Agnieszka Drzewiecka

Podziel się

Komentarze

Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Imprezy


Pozostałe wiadomości