Od lewej: Robert Surowiec, Krystyna Sibińska, Witold Pahl i Tomasz Gierczak (fot. Bartosz Zakrzewski)
Śledztwo w sprawie afery w Platformie Obywatelskiej ciągle w toku. Chodzi o fałszowanie deklaracji członkowskich i zapisywanie do gorzowskiej PO ludzi bez ich wiedzy. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w maju mogą zostać postawione zarzuty niektórym działaczom PO.
Śledztwo prokuratury trwa od maja 2011 roku. Zaczęło się od gorzowianki, która dowiedziała się, że była członkiem Platformy. Dostała pismo, że została wyrzucona z partii, bo nie płaciła składek. W międzyczasie na policję i prokuraturę zaczęły zgłaszać się kolejne osoby, które twierdziły, że zostały zapisane do gorzowskiej Platformy wbrew swej woli.
W połowie 2009 roku do PO przyjęto blisko 300 nowych członków. Prokuratura sprawdza, ilu z nich zostało zapisanych do partii bez ich wiedzy. Fikcyjni członkowie to w dużej mierze słuchacze dwóch policealnych szkół w tym mieście.
Pompowanie kół miało związek z walką o władzę w partii. Najbardziej rozrosły się dwa koła: kierowane przez radnego Roberta Surowca (151 nowych członków) i Marcina Gucię, który też zasiada w gorzowskiej radzie miasta (90 osób). Po wybuchu afery krajowej władze PO zdecydowały o rozwiązaniu struktur partii w Gorzowie. Po miesiącu partia wyznaczyła komisarza, a jesienią ub. roku wybrała nowe władze. Teraz gorzowską PO rządzi posłanka Krystyna Sibińska.
Po kilkunastomiesięcznym śledztwie nie ma jeszcze przełomu w sprawie. Prokuratura przedłużyła dochodzenie do 25 maja. Do pory przesłuchano ponad 330 osób, w tym wielu znanych i prominentnych polityków Platformy. Jednak nie wszystkich członków PO udało się przesłuchać. Część osób mieszka za granicą i kontakt z nimi jest utrudniony. Biegły grafolog powołany przez prokuraturę ustala, kto fałszował deklaracje. Nieoficjalnie jeden z polityków PO mówi: - Widziałem te deklaracje. Są pisane jednym i tym samym charakterem pisma. Nie mają żadnych danych kontaktowych, tylko imię, nazwisko i numer PESEL mówi anonimowo nasz rozmówca.
Biegły porównał już kilkadziesiąt zakwestionowanych deklaracji członkowskich z podpisami osób, które miały je złożyć. - Okazało się, że blisko 50 deklaracji z ponad 70, które zostały oddane do ekspertyzy, zostało sfałszowanych - mówi prokurator Andrzej Bogacz, który prowadzi sprawę i nie wyklucza postawienia zarzutów. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zarzut fałszowania dokumentów zostanie przedstawiony jednemu z szeregowych członków Platformy jeszcze w maju. Grozi za to kara do pięciu lat więzienia.
Oprócz tego, kto usłyszy zarzut, zagadką pozostaje też, kto płacił składki za martwe dusze. Ustaliliśmy bowiem, że pieniądze za członków widmo wpływały na konto partii. Dlatego prokuratura sprawdza, dlaczego w Gorzowie wpłacano pieniądze ze składek niezgodnie z instrukcją.