Po raz drugi w historii cyklu Grand Prix zawody rozgrywane będą poza Europą. W tym roku decyzją włodarzy do praw do cyklu pierwsze ściganie zobaczą kibice w nowozelandzkim Auckland.
Przeglądając historię cyklu Grand Prix tylko raz zawodnicy wyjechali poza stary kontynent. Miało to miejsce dziesięć lat temu, kiedy żużlowcy ścigali się w australijskim Sydney. Wtedy najlepszy okazał się obecny mistrz Greg Hancock. Australijska runda rozgrywana była jako ostatnia w roku, kiedy w Europie ściganie się skończyło. Nie kolidowało to więc z ligowymi rozgrywkami. Tym razem jest nieco inaczej.
Taka inauguracja cyklu zmusiła zawodników do wytężonej pracy przed sezonem. Bowiem już w połowie miesiąca jeźdźcy, których zobaczymy w pierwszych zawodach w tym roku musieli nadać sprzęt na którym ścigać się będą w sobotę. Sami żużlowcy też kosztem przedsezonowych meczów sparingowych musieli się udać do Nowej Zelandii, co być może odbić się na przygotowaniach zarówno poszczególnych zawodników, jak i wielu polskich klubów.
Nowozelandzka runda może być istną ruletką. Tor którego nikt nie zna, specyficzne warunki atmosferyczne i zmiana strefy czasowej. Na pewno te wszystkie aspekty nie pozwalają nam na wskazanie faworytów. Czy wśród nich jest Tomasz Gollob, kapitan Stali Gorzów? - Nie będzie to nam sprzyjać, bo to jest bardzo krótki okres czasu, żeby się przyzwyczaić. Jednak nie robiłbym z tego nadzwyczajnej rzeczy. Każdy z nas jest tak dobrze przygotowany, że przejedziemy te zawody bez problemów i mam nadzieję, że pomyślnie dla mnie się te zawody zakończą - stwierdził sam zawodnik.
Grand Prix Nowej Zelandii rozpocznie się o godz. 16:00 czasu miejscowego. Jako że pomiędzy Warszawą, a Auckland jest aż 11 godzin różnicy. to oznacza, że jeśli polscy kibice będą chcieli obejrzeć ten turniej, będą musieli wstać w sobotę o godz. 5:00.