Gorzowscy koszykarze pokonali na wyjeździe KING Wilki Morskie Szczecin. W dużej mierze to efekt znakomitej gry w pierwszej połowie. Nasi zagrali koncertowo i nawet ambitna gra gospodarzy nie przeszkodziła im w odniesieniu zwycięstwa.
W spotkaniu w Szczecinie znów trener Wierzbicki nie mógł skorzystać z usług Wojciecha Rogacewicza. Oficjalny powód absencji gorzowskiego podkoszowego to sprawy na uczelni. Mecz bardzo dobrze zaczął Tomasz Ejsmont, który przechwycił piłkę i to on otworzył Łukaszowi Wojciechowskiemu drogę do kosza. Od początku nasi koszykarze byli bardzo zdeterminowani, co przekładało się na wynik. Po czterech minutach gry prowadzili 8:4. W końcu w początkowej fazie meczu nie było po naszej stronie problemu z nieskutecznością w ataku. Większość akcji znajdowała drogę do kosza. Na trzy minuty przed końcem pierwszej kwarty gorzowianie prowadzili 14:9. Chwilę później gospodarze jeszcze bardziej się pogubili i przewaga GKK wzrosła do aż dziesięciu punktów (21:11). Ostatecznie pierwsze dziesięć minut gry zakończyło się wynikiem 23:15 na korzyść gorzowian. Z bardzo dobrej strony w tej kwarcie pokazał się Paweł Suwała, który na dwa rzuty, dwa razy trafił.
Z początkiem drugiej kwarty znów w głównej roli był Suwała. Tym razem za sprawą faulu przy jego rzucie trzypunktowym. Dwa z tych rzutów gorzowianin wykorzystał i ponownie na dziesięciopunktowym prowadzeniu byli gracze GKK (25:15). Z wielką łatwością mimo nieobecności Rogacewicza przychodziło naszym trafianie spod samego kosza. Suwała z Rafałem Pęczkiem byli nie do zatrzymania. Na siedem minut przed końcem drugiej kwarty na tablicy widniał wynik 29:15 na korzyść przyjezdnych. Swoje dołożył Tomasz Ejsmont i trener szczecinian Marek Żukowski przecierając oczy ze zdziwienia musiał prosić o czas. Po rzutach osobistych Ejsmonta przewaga wynosiła już 20 punktów (35:15). Pierwsze punkty dla Wilków w drugiej kwarcie zdobył Marcin Kowalski. Warto wspomnieć, że było to po blisko pięciu minutach gry w drugiej części meczu. Gospodarze byli zagubieni jak dzieci we mgle, nie trafiali nawet z linii rzutów wolnych. Konsekwentnie wykorzystywali to gorzowianie i na przerwę schodzili z przewagą jedenastu punktów (41:30).
Po przerwie znów mocne uderzenie gorzowian. Najpierw trójka Wojciechowskiego, chwilę potem Ejsmont po indywidualnym rajdzie. I tu zaczęło coś się psuć w grze GKK. Serią trafiali szczecinianie i trener Janusz Wierzbicki musiał prosić o przerwę, bo przewaga zmalała do ośmiu oczek (46:38). Po czasie zrobiło się jeszcze goręcej. Za trzy trafili kolejno: Radosław Bojko, Piotr Knowa i Karol Nowacki. Do odrobienia gospodarzom został tylko jeden punkt. Pojawiły się błędy, straty i kroki. Szkoda, bo przewagę, którą budowali cały mecz, nasi koszykarze stracili w dwie minuty. Ostatecznie po trzydziestu minutach na tablicy było 49:37 dla GKK.
Ostatnie dziesięć minut podobnie jak trzecia kwarta, dobrze zaczęli gorzowianie. Znów Wojciechowski i Ejsmont popisali się celnymi rzutami. Szybko trójką odpowiedział Nowacki i nasi prowadzili 53:50. Kolejne celne akcje Bojki i trójka Knowy wyprowadziły Wilków na pierwsze prowadzenie 55:53. Szybko odzyskali je gorzowianie i wiadomo było, że już do końca mecz toczony będzie akcja za akcję. Na pięć minut przed końcem po udanej akcji Zbigniewa Owczarka podopieczni trenera Wierzbickiego prowadzili 59:55. Na dwie i pół minuty nadal nie było jasne, która z drużyn wygra to spotkanie. Gorzowianie prowadzili 61:57. Ostatecznie lepsi w końcówce okazali się gracze GKK I LO, którzy po dramatycznej końcówce wygrali 70:67. Najwięcej punktów po stronie gospodarzy rzucił Marcin Kowalski - 14, natomiast dla GKK Tomasz Ejsmont 18 punktów.
KING Wilki Morskie Szczecin - GKK I LO Gorzów 67:70 (15:23, 15:18, 17:8, 20:21)