Niestety w tym roku spotkanie sponsorów AZS PWSZ nie przebiegało w radosnej atmosferze, jak to miało miejsce w ostatnich latach. Podstawowym tematem było, czy basket w naszym mieście w ogóle przetrwa.
Na pewno pozytywną informacją przekazaną przez Tadeusza Babija był fakt, iż w w ekspertyzie przeprowadzonej przez zewnętrzną firmę nie stwierdzono przypadków wykorzystywania środków do celów niezgodnie z przeznaczeniem. - Wszystkie wydatki związane są z działalnością klubu. W przypadku braku środków na działalność udzielane były klubowi pożyczki i kredyty również przez zarząd klubu. Zarząd nie pobierał żadnych wynagrodzeń, wręcz przeciwnie udzielał klubowi wsparcia finansowego - usłyszeliśmy z ust przewodniczącego komisji rewizyjnej AZS PWSZ. To odpowiedź przede wszystkim na miejskie zarzuty o złym wydatkowaniu pieniędzy i o tym, że zarząd czerpie korzyści finansowe za pracę na rzecz klubu.
Później jednak nie było już powodów do zadowolenia. Najpierw nowa księgowa klubu przedstawiła obecną sytuację klubu. Zebrani dowiedzieli się, że co prawda zeszłoroczne zobowiązania są na bieżąco spłacane, ale klub ma jeszcze 230 tys. zł długu. Jeszcze bardziej pesymistycznie zrobiło się, gdy na mównice wyszedł Dariusz Maciejewski. - Ja zawsze tryskałem optymizmem, ale teraz go u mnie brakuje. Niestety w aspekcie sportowym cofamy się teraz jakieś pięć, sześć lat do tyłu. Musimy się mocno zastanowić nad przyszłością tej dyscypliny, bo ja czuje, że jesteśmy miastu zupełnie niepotrzebni. Co więcej mam wrażenie, że cały sport został zepchnięty na zupełny margines - stwierdził szkoleniowiec KSSSE AZS PWSZ. Co prawda z tymi słowami nie zgodziła się obecna na spotkaniu wiceprezydent Alina Nowak, jednak fakty są jakie są.
Co więc dalej z koszykarskim klubem, który w ostatnich latach gościł na podium mistrzostw Polski? Na tę chwilę ciężko stwierdzić. Na pewno dużo odpowiedzi da walne zebranie sprawozdawczo - wyborcze członków klubu, które zaplanowano na przyszły tydzień.