"Jeden grób był wykopany, drugi był nieuporządkowany, tabliczka i przypalony krzyż męża leżały na ziemi. Nie było wiadomo co się tam dzieje. Synek pytał się gdzie jest tata, czy go wykopali" - te słowa to nie wspomnienie nocnego koszmaru, lecz relacja rodziny, która dwa dni po pochowaniu bliskiego postanowiła odwiedzić jego mogiłę. Na miejscu żałobnicy zastali zatrważający widok.
Dwa dni po pogrzebie męża pani Wioleta S. (nazwisko do wiadomości redakcji) wraz z najbliższymi udała się na cmentarz by odwiedzić grób ukochanego. Przyszła z teściową, teściem, chrzestną męża i pięcioletnim synkiem. Widok, jaki przywitał rodzinę wywołał szok. - Byliśmy zszokowani ,zdezorientowani, zastaliśmy wielki bałagan. Krzyż z grobu męża i tabliczka były nadpalone i leżały na ziemi. A wokół było pełno dymu, nic nie było zabezpieczone, paliły się też kwiaty z grobu męża, wszędzie były ślady butów - relacjonuje pani Wioleta.
Grób jak wysypisko
Okazało się, że wynikiem zaistniałej sytuacji są działania pracowników jednego z gorzowskich zakładów pogrzebowych. Mężczyźni ogniem chcieli rozmiękczyć zamarzniętą ziemię, ponieważ przygotowywali mogiłę pod nowy pochówek w sąsiedztwie grobu męża naszej czytelniczki. To znana praktyka, jednak w takich przypadkach stosuje się specjalne elementy bezpieczeństwa, m.in. metalowe "kominki", które zatrzymują płomienie w obrębie przygotowywanego do wykopu grobu.
- W trakcie tej sytuacji stojąc nad grobem męża rozmawiałam prawdopodobnie z właścicielem zakładu. Próbował mnie uspokoić. Ironicznie pytał w czym widzę problem. Nie było żadnych zabezpieczeń, specjalnych rynien. Wokół leżały potłuczone znicze. To nie był grób, tylko wysypisko śmieci - komentuje działania pracowników firmy pani Wioleta.
Zniesmaczenia całym zajściem nie kryje też Michał Andrusyszyn z Gorzowskiego Centrum Odszkodowań, które postanowiło zająć się sprawą: - Ludzie stoją nad grobem, proszą by nie deptać po nim, obok leży spalony krzyż, pogięta tabliczka, a pół metra dalej pali się ognisko z kwiatów z grobu męża mojej klientki. Ci ludzie dwa dni wcześniej chowali ukochaną osobę i byli w takiej sytuacji bezsilni. Uważam, że jest to zwykły gwałt. Ktoś zgwałcił moralnie tych ludzi mówiąc im prosto w oczy, że tak naprawdę nic się nie stało. Nie może być sytuacji, w której wykorzystuje się słabość i bezsilność ludzi pogrążonych w żałobie.
Z relacji poszkodowanej rodziny wynika, że nawet obcy ludzie przechodzący w pobliżu podchodzili i pytali co się stało. - Jeżeli obcy człowiek widzi z daleka co się dzieje i jego to rusza, to proszę pomyśleć w jakim stopniu poruszyło to rodzinę. Skontaktowałem się z zakładem w celu wyjaśnienia sprawy. Właściciel uznał, że tak naprawdę nic się nie stało, śmiejąc się do słuchawki. Więc niech o wszystkim rozstrzygnie prokuratura. Wystosowaliśmy też pismo do firmy Products, czyli zarządcy cmentarza. Uważam iż ból, który odczuwa rodzina został spotęgowany przez ten zakład pogrzebowy - mówi Andrusyszyn.
Tego na cmentarzu jeszcze nie było
Do zawiadomienia o "uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa" zostały dołączone dowody w postaci filmów i zdjęć. Część z nich prezentujemy państwu na łamach naszego tygodnika. Ponadto pełnomocnik rodziny załączył oświadczenie firmy Products, która jest administratorem Cmentarza Komunalnego w Gorzowie.
Czytamy w nim "(...) w wyniku działań prowadzonych przez Zakład Pogrzebowy 'N****' w dniach 10-11.02.2012 r. rzeczywiście doszło do zniszczenia kwiatów i krzyża na grobie zmarłego Michała S. Jako Administrator Cmentarza Komunalnego w Gorzowie informujemy, że ustosunkujemy się w tej sprawie osobnym pismem, o czym Państwa poinformujemy".
Rozmawialiśmy ponadto z Adrianem Romaniszynem, kierownikiem Biura Cmentarza Komunalnego z firmy Products.
- Na cmentarzu faktycznie doszło do opisywanego zdarzenia w wyniku działań tej firmy. Wezwaliśmy ich do wyjaśnienia sprawy - przyznaje Romaniszyn. Administrator cmentarza niechętnie opowiada o całym zajściu: - Nie chcę wydawać sądów. Moim zadaniem jest administrowanie cmentarzem. Wystosowałem prośbę o wyjaśnienie tej sytuacji przez zakład i kontakt z poszkodowaną rodziną. Następnie firma ma przedstawić nam swoje stanowisko - ucina pracownik Products. Mężczyzna dodał jednak, że podobnego zdarzenia na terenie gorzowskiej nekropolii sobie nie przypomina.
"Nie czuję się winny"
Zadzwoniliśmy również do właściciela opisywanego zakładu pogrzebowego. Uważa on, że wykopywany przez jego pracowników grób został zabezpieczony specjalnym, niepalącym się materiałem. - Zrobiliśmy odkuwkę młotem pneumatycznym i w dole rozpaliliśmy ognisko. Wysokości ognia i wiejącego wiatru nie można przewidzieć. W wyniku tego zesmaliła się tabliczka na krzyżu. Swoją szkodę jednak naprawiliśmy wymieniając krzyż i tabliczkę - mówi właściciel i dodaje, że cała sytuacja została zbyt mocno rozdmuchana. - Przeprosiłem tą panią w imieniu swoim i pracowników. Ona jednak szuka sensacji, na cmentarzu zaczęła krzyczeć, później poszła do biura odszkodowań. Ręce opadają, nie mam siły dyskutować na ten temat. W tym samym dniu wszystko zostało naprawione. Wszystko wzięliśmy na siebie. Nie czuję się więc winny. Nie wiem co mam jeszcze zrobić, dać milion zadośćuczynienia? Ta pani wykorzystuje sytuację, by zrobić show. Rozumiem jej traumę, ale to nie oznacza, że może tak postępować - uważa szef firmy pogrzebowej.
Wioleta S. dodaje, że po uporządkowaniu grobu jej męża nadpalone wieńce były schowane pod inne kwiaty. Poświęcony krzyż i tabliczkę zastąpiły natomiast elementy w innym kolorze. - Dla nas te szczegóły mogą nie mieć znaczenia, ale dla rodziny, która pochowała ukochaną osobę to jak najbardziej istotne - mówi Michał Andrusyszyn.
Pozostaje jeszcze kwestia strat moralnych. Widok zastany na cmentarzu szczególny ślad odcisnął na pięcioletnim synku zmarłego. - Pięcioletnie dziecko widzi to śmietnisko, nie ma krzyża, kwiaty są spalone i pyta się czy tatę spalili czy wykopali - te słowa chłopca, a słyszałem je w materiale nagranym telefonem komórkowym właśnie z miejsca zdarzenia, zmroziły mnie. On nie pojmuje co się wokół dzieje. W domu pojawiają się dyskusje o tym co działo się na grobie taty. Chłopiec ma większy problem z tym, jak to wszystko wyglądało po pochowaniu ojca, niż jak to wyglądało w czasie pogrzebu. Zobaczył płomienie, brak szacunku pracowników zakładu pogrzebowego do tego miejsca i dziecko ma problem do dziś - budzi się w nocy mówiąc o ogniu i jednocześnie sikając do łóżka - mówi Andrusyszyn i dodaje: - Klientka zwróciła się do naszej firmy z zapytaniem co może w takiej sytuacji zrobić, gdyż została potraktowana tak, a nie inaczej przez firmę, która jest szczególnie zobowiązana do godnego postępowania. Oczywiście i w tym momencie właściciel firmy ironizuje mówiąc o robieniu show i dawaniu miliona. Tutaj nie chodzi o robienie show ani o pieniądze. Chodzi o zwykły, ohydny gwałt moralny na ludziach, którzy przeżyli tragedię i wyciagnięcie z tego zdarzenia wniosków i oczywiście konsekwencji.
Pojawia się więc pytanie, czy za kopanie grobu wzięły się osoby mające doświadczenie w tego typu pracach. - Czy do kopania grobów trzeba mieć specjalne uprawienia, czy każda firma może kopać mogiły na naszym cmentarzu? - pytamy zarządcę gorzowskiej nekropolii. - Firma wykonała na terenie cmentarza usługę i zrobiła to w sposób taki a nie inny. Skoro rozmawiał pan z firmą, a także z rodziną, to jako redaktor wnioski wyciągnie pan sam - usłyszeliśmy na koniec od Adriana Romaniszyna. Filip Praski