Urząd Miasta szuka chętnych do pracy w roli kontrolera biletów w zakładzie komunikacji. Obecnie w Gorzowie pracuje 10 "kanarów". - To dwa razy za mało, żeby walczyć z gapowiczami - przyznaje Anna Zaleska, rzecznik prasowy magistratu. W ostatnim naborze zgłosiło się tylko 5 osób.
Do 27 lutego można było składać podania o pracę w charakterze kontrolera biletów. Miasto chciało zatrudnić do walki z gapowiczami 10 osób. - Chcemy podwoić liczbę kontrolerów, wtedy walka z gapowiczami będzie skuteczna - mówi Anna Zaleska, rzecznik prasowy Urzędu Miasta. Jednak na ogłoszenie odpowiedziało tylko 5 osób.
Według założeń przyszli kontrolerzy mają pracować na umowę zlecenie. Nie mogą liczyć na żadną podstawę wynagrodzenia. Zarabiać będą jedynie na wysokich, bo 45-procentowych prowizjach od zapłaconego mandatu. Kontrolerzy nie mają też stałych godzin pracy ani wytyczonych tras. Pracują wtedy, kiedy tramwaje i autobusy akurat jeżdżą po mieście.
Osoby, które pomyślnie przejdą rekrutacyjne sito rozpoczną pracę jeszcze w marcu. Zanim jednak zobaczymy je sprawdzające bilety będą musiały przejść szkolenie w wydziale transportu.
W Powiatowym Urzędzie Pracy bezrobotni z umiarkowanym optymizmem wypowiadają się o ofercie pracy "kanara". - Nie dość, że nie ma żadnej umowy tylko prowizja, to po prostu "siara" jeździć autobusem i sprawdzać czy ktoś nie ma biletu - mówi Tomek, który od czterech miesięcy szuka pracy.
- Nigdy w życiu nie przyjąłbym tej pracy - zaręcza Piotr, który dopiero zarejestrował się w "pośredniaku" - Źle mi się kojarzy ten zawód i po prostu nie lubię kontrolerów. Jestem przeciwny temu, żeby było ich więcej. Tylu, ile jest w Gorzowie zupełnie wystarczy - dodaje.
Sami kontrolerzy, których aktualnie zatrudnia magistrat niechętnie wypowiadają się o swojej pracy. - Praca kontrolera jest zbyt stresująca. Jeśli miałbym alternatywę, chętnie rzuciłbym te autobusy - mówi jeden z "kanarów", ale nie chce podawać swojego imienia. Jak przyznaje praca jest ciężka i bardzo niewdzięczna, a jako wątpliwy "atut" tej roboty przywołuje niemiłe incydenty z pasażerami.
Obecnie Urząd Miasta zatrudnia 10 osób. W Zielonej Górze pracuje w zależności od potrzeb 15-17 kontrolerów. Z informacji gorzowskiego magistratu wynika, że gapowicze zalegają miastu już 415 tys. zł.