Koszykarze drugoligowego GKK I LO Gorzów niestety przegrali kolejne spotkanie. Tym razem lepsi okazali się zawodnicy Korsarza Gdańsk, którzy dość wyraźnie zaznaczyli swoją wyższość na własnym parkiecie.
Do Gdańska nasza ekipa wybrała się w ośmioosobowym zestawieniu z prezesem Robertem Pawłowskim w składzie. Mecz znakomicie zaczął się dla Łukasza Wojciechowskiego. Zawodnik gorzowskiego klubu dwukrotnie trafił za trzy punkty i wyprowadził swój zespół na prowadzenie 6:2. Chwilę później po akcji Tomasza Ejsmonta nasi prowadzili jeszcze wyżej (8:2) jednak w niecałe dwie minuty gospodarze doprowadzili do remisu i trener Janusz Wierzbicki był zmuszony do wzięcia przerwy na żądanie. Ta pomogła bo po powrocie na parkiet znów dobrymi akcjami popisali się gracze z Gorzowa wysuwając się na pięciopunktowe prowadzenie. Na cztery minuty przed końcem pierwszej kwarty sprawy w swoje ręce wziął Bartosz Sarzało. Zawodnik, który już w pierwszym meczu narobił nam sporo kłopotu celnie wykończył trzy akcje i spowodował, że gdańszczanie złapali wiatr w żagle. Pod koniec trójkę dorzucił jeszcze Jakub Załucki i po pierwszych dziesięciu minutach gospodarze prowadzili 25:21.
Z początkiem drugiej kwarty gdańszczanie zaczęli odjeżdżać. W naszej ekipie pojawiły się błędy znane z poprzednich spotkań czyli nieskuteczność w ataku i bezsensowne straty. Sześć minut przed końcem tej części gry kolejnym rzutem trzypunktowym popisał się Wojciechowski i przewaga gospodarzy zmalała do trzech oczek (31:28). Szybko odpowiedział Jakub Załucki, następnie kolejne ataki koszykarzy znad morza i z wyrównanego spotkania nagle na tablicy zrobiło się aż szesnaście punktów na korzyść Korsarza. Półtorej minuty przed końcem kwarty niesportowo został sfaulowany Paweł Suwała. Dodatkowo faulem technicznym ukarana została ławka trenerska ekipy z Trójmiasta. Suwała trafił wszystkie cztery rzuty osobiste, chwilę potem Zbigniew Owczarek rzucił celnie za trzy i gorzowianie wrócili do gry. Do przerwy Korsarz prowadził 52:44.
Po przerwie przez pierwsze dwie minuty znów gra była wyrównana. Z każdą kolejną akcją było widać większą przewagę gospodarzy. Po celnym rzucie Marcina Chudego gospodarze odskoczyli na czternaście punktów. Seria bloków i celna trójka Bartosza Sarzały i w połowie trzeciej kwarty Korsarz prowadził 64:47. Gracze GKK I LO starali się odrobić straty, szczególnie Tomasz Ejsmont próbował akcjami ofensywnymi zaskoczyć rywala. Nie na wiele się to zdało, gdyż przewaga podopiecznych trenera Andrzeja Kwaśniewskiego wynosiła na minutę przed końcem kwarty trzynaście punktów. Ostatecznie po trzydziestu minutach gry mieliśmy wynik 77:62.
Ostatnią kwartę celnym rzutem za trzy rozpoczął Marcin Pławucki. Od razu gospodarze poprosili o przerwę. Po czasie znów celna trójka po stronie GKK i znów Pławucki. Strata gorzowian po dwóch minutach gry w czwartej kwarcie wynosiła dziesięć punktów (78:68) i wszystko jeszcze było możliwe. Przez prawie dwie minuty żadna z drużyn nie mogła trafić do kosza, tę passę przełamał niezawodny Bartosz Sarzało i Korsarz prowadził dwunastoma oczkami (80:68). W tym fragmencie gry znów większą skutecznością mogli pochwalić się zawodnicy Korsarza i na cztery minuty przed końcem meczu prowadzenie gospodarzy wzrosło aż do 22 punktów. Ostatecznie gdańszczanie wygrali 100:83. Najwięcej punktów dla gospodarzy rzucił Piotr Renkiel - 24, natomiast dla gorzowian Tomasz Ejsmont - 21. W zakładce Multimedia wypowiedź trenera Wierzbickiego.
Korsarz Gdańsk - GKK I LO Gorzów 100:83 (24:21, 27:23, 25:18, 24:21)