Kamila Czerniak: Jestem szczęśliwa, gdy mogę startować
22 lutego 2012,
13:04
fot. archiwum zawodniczki
O przygodzie z saneczkarstwem i o samej dyscyplinie, która jest bardzo popularna w Nowinach Wielkich rozmawiamy z Kamilą Czerniak.
- Saneczkarstwo to chyba dość niecodzienny sport, tym bardziej w naszym regionie?
Czy niecodzienny? Sekcja saneczkarstwa lodowego w Nowinach Wielkich jest prowadzona od 1996 roku. W 2006 roku na Igrzyskach Olimpijskich w Turynie w konkurencji dwójek startowało dwóch zawodników z Nowin Wielkich - Krzysztof Lipiński i Marcin Piekarski. W obecnej chwili naszą najlepszą zawodniczką jest Ewa Kuls, której gorąco kibicuję, i wierzę, że będzie reprezentować Polskę w Soczi.
- Skąd pomysł na to, żeby uprawiać właśnie taką dyscyplinę?
To trener Jacek Zagozda zaraził nas miłością do sanek. Pierwszy mój zjazd po torze był w Czechach. Już podczas pierwszego ślizgu przechyliłam się na wirażu i spadłam z sanek. Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy, była taka, że muszę szybko wsiąść z powrotem na sanki i dojechać do mety bo jak ja wyjdę teraz z tej rynny. Od tego momentu wiedziałam, że chcę jeździć na sankach.
- O co dokładnie chodzi w sporcie, który uprawiasz? To tylko zjazd z górki w jak najszybszym czasie?
Wiele osób sądzi, że wystarczy położyć się na sankach i zjechać - żadna filozofia. Otóż nie. Wymaga to ogromnego przygotowania fizycznego i silnej psychiki. Na siłowni trenujemy wszystkie partie mięśni. Duże znaczenie ma przygotowanie sprzętu, a dokładnie nakładek, które są częścią sanek. Jeśli kanty metali są ostre, wbijają się w lód, co ułatwia sterowanie, ale tym samym spowalnia ślizg. Natomiast stępione nakładki powodują, że na miękkim lodzie sanki jadą szybciej, ale wystarczy chwila nieuwagi, aby sanki dostały posuwów, czego konsekwencją mogą być liczne siniaki, a w najgorszym przypadku większa kontuzja. W naszym rejonie nie ma torów saneczkowych, dlatego swoją przygodę z sankami rozpoczęłam na zjazdach z Łysej Góry. Muszę przyznać, że podczas treningów polegających na zjazdach z górki i mając wówczas 11 lat, nie do końca wiedziałam na czym polega saneczkarstwo lodowe. Podczas tych treningów mogliśmy poćwiczyć pozycję na sankach i wyczuć jak należy nimi sterować, oczywiście wszystkie treningi odbywały się pod czujnym okiem trenera. Następnie zaczęły się obozy szkoleniowe na torach przystosowanych do oddawania ślizgów, czyli w Karpaczu, Krynicy, na Słowacji, w Czechach i na torze sztucznie mrożonym w Siguldzie (Łotwa).
- Nowiny Wielkie nie są jakimś zimowym kurortem, jednak już od jakiegoś czasu słyną ze szkolenia saneczkarzy.
Tak jak wspomniałam wcześniej, saneczkarstwo w Nowinach Wielkich tętni życiem od 1996 roku. Wszystko dzięki osobom o ogromnych sercach, które pokazały nam, że jeśli się czegoś pragnie, można to mieć na wyciągnięcie ręki. Takimi osobami są trener Jacek Zagozda, pani prezes Zofia Pocztarek wraz z mężem panem Leszkiem Pocztarkiem i pan Rober Grudziński, którym chciałabym serdecznie podziękować za te wszystkie lata nauki, wsparcia i opiekę podczas wszystkich obozów szkoleniowych i zawodów. Również taką osobą jest Krzysztof Lipiński, który po zakończeniu swojej kariery wspiera zawodników dzieląc się swoim doświadczeniem.
- Łączysz starty z zawodową pracą i studiami. Wiążesz jakieś nadzieje ze sportem czy jest to tylko forma rekreacji?
Gdy rozpoczynałam przygodę z sankami uważałam, że saneczkarstwo jest całym moim życiem. W 2003 roku doznałam poważnej kontuzji nogi na torze w Igls, musiałam zaprzestać treningów na jakiś czas. Następnie nadszedł moment wyboru szkoły, postawiłam na edukację, odsuwając w ten sposób mój ukochany sport na bok. Wówczas saneczkarstwo stało się dla mnie formą rekreacji i hobby. Nie trenuję na co dzień, natomiast jestem szczęśliwa, gdy chociaż raz do roku mogę wystartować w Mistrzostwach Polski i ponownie poczuć tę adrenalinę.
- Odnosisz sukcesy w tym co robisz. Czy ze startów można przeżyć od przysłowiowego pierwszego do pierwszego?
Jeszcze kilka dni temu wraz z kolegami i koleżankami z Klubu UKS Nowiny Wielkie startowaliśmy w Pucharze Karpacza, a następnie w Młodzieżowych Mistrzostwach Polski. Nie otrzymuję pieniędzy za to, że startuję. Jest to dla mnie ogromna radość, gdy podczas udziału w zawodach mogę przyczynić się do zwiększenia ilości punktów dla klubu, który obecnie jest na pierwszym miejscu w tabeli.